Zanim znów będzie...

Fot. Trafnie.eu

W Warszawie odbyła się Gala Ekstraklasy. To okazja do rozdawania okolicznościowych uśmiechów. A może też przyznania własnych nagród?

Nie powinno być zaskoczeniem, że prawie wszystkie nagrody zgarnęli przedstawiciele Piasta Gliwice: Frantisek Plach (najlepszy bramkarz), Aleksandar Sedlar (obrońca), Joel Valencia (pomocnik i piłkarz), Patryk Dziczek (młodzieżowiec) i Waldemar Fornalik (trener). Tylko  Igor Angulo z Górnika Zabrze został najlepszym napastnikiem sezonu.

Gdyby dać wiarę informacjom o kolejnych sukcesach nagłaśnianym co jakiś czas przez spółkę zarządzającą ligowymi rozgrywkami, po ich zakończeniu powinni być nagradzani głównie jej szefowie, a nie piłkarze i trenerzy. Czyli może specjalna nagroda właśnie dla nich za nieustanne dobre samopoczucie.

Niby na gali trzeba obowiązkowo chwalić, ale prezes PZPN Zbigniew Boniek nie pozostawił złudzeń i zamiast rozdawać komplementy wraz z uśmiechami, szczerze wypalił (za: sport.tvp.pl):

„Poziom jest taki, jacy są piłkarze”.

Powiedział prawdę, choć próbował lekko korygować ten wizerunek mówiąc o „kapitalnej lidze”, emocjach, stadionach itp., itd., by znów wykonać zwrot i wspomnieć o potencjalnym „eurolaniu”, którego nie da się wykluczyć latem w europejskich pucharach. Czyli w „przeklętych pucharach”, największym nieszczęściu polskiej piłki. Oto prawdziwy wymierny miernik poziomu Ekstraklasy i działań Ekstraklasy S.A. – wyniki w rozgrywkach europejskich!

Ostatnie sezony to już pełny dramat pod hasłem „lipiec”. Wtedy polskie drużyny muszą zaczynać walkę w europejskich pucharach. Już wtedy bardzo często niestety ją kończą. Mądre głowy od kilku lat zastanawiają się dlaczego jest coraz gorzej. Czy istnieje prosty związek pomiędzy rozbudowanym nie wiadomo po co systemem rozgrywek ESA37 i tragicznymi wynikami z zagranicznymi rywalami latem każdego roku?

Piłkarze podobno grali za mało. No to zaordynowano im końską dawkę dodatkowych meczów. Teraz już coraz częściej słychać głosy, że grają za dużo. Trzeba więc podziwiać tępy upór trwania przy czymś, co jest największym nieszczęściem prowadzącym na dno. Czyli przydałaby się nagroda dla Ekstraklasy S.A. za genialną reformę i bronienie jej kolejny sezon wbrew logice.

Następna nagroda za wspaniały kalendarz rozgrywek. W czwartek zaczynają się w Polsce mistrzostwa świata do lat dwudziestu. A piłkarze Jacka Magiery występujący w rodzimej lidze, będą mieli szansę odbyć wspólnie aż trzy treningi! I to po okresie, w którym grali co trzy dni. Biorąc pod uwagę kto jest gospodarzem mistrzostw, należy pogratulować wyobraźni organizatorom rozgrywek ligowych.

Przy okazji zacytuję ironizującego trenera Piotra Stokowca, którego piłkarzom Lechii Gdańsk nie pozwolono odpocząć po finale Pucharu Polski dzień dłużej, bo przecież kalendarz jest ważniejszy od zdrowego rozsądku:

„Szkoda, że nie graliśmy tego meczu [z Cracovią] w sobotę, bo prosto ze Stadionu Narodowego byśmy przyjechali do Krakowa i może nie musielibyśmy tracić czasu na podróże. Nie umiem sobie wyobrazić tego, że jeden finalista gra w niedzielę, a drugi w poniedziałek. Może ktoś mi to wytłumaczy...”.

Ciekawe, że kilka dni później mecz Arki z Wisłą Kraków w przedostatniej kolejce udało się przełożyć na inny termin, czyli wyłamać z ustalonego żelaznego kalendarza, go stadion w Gdyni trzeba było oddać w określonym terminie FIFA przed mistrzostwami świata do lat dwudziestu.

Jeśli ktoś uważa, że argumenty są dobrane jednostronnie, nie będę nawet próbował polemizować. Na pewno laurka to nie jest. Ale gdy słyszę kolejny raz jaką to mamy genialną ligę, jak świetnie pokazywaną, choć coraz mniej ludzi przychodzi na stadiony, jak doskonale opłacaną, aż się w środku gotuję.

Bo wiem, że za chwilę najprawdopodobniej znowu będzie w łeb w europejskich pucharach. Musiałem więc znaleźć jakiś wentyl bezpieczeństwa, by choć trochę odreagować po zakończonym sezonie, zanim znów dowiem się o kolejnych sukcesach Ekstraklasy i Ekstraklasy S.A.   

▬ ▬ ● ▬