Zapomniana rocznica

Fot. Trafnie.eu

W Polsce chyba nikt o niej nie pamiętał. Ja też nie. Gdy się nad tym spokojnie zastanowiłem, doszedłem do wniosku, że to nie jest powód do zmartwienia.

W poniedziałek minęło dziewięć lat od przyznania Polsce i Ukrainie organizacji EURO 2012. 18 kwietnia 2007 roku decyzję taką podjęto na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego UEFA w Cardiff.

Ani to okrągła rocznica, ani wyjątkowy powód do jej świętowania. Raczej wspomnienie głównie o charakterze sentymentalnym. Tak sobie logicznie wytłumaczyłem fakt, że nikt o niej w Polsce nie pamiętał. Ja też nie.

Dlaczego więc o tym piszę? Bo staram się w miarę regularnie zaglądać na ukraińskie strony internetowe poświęcone futbolowi. Ostatecznie to grupowy rywal Polski na EURO 2016, więc dobrze wiedzieć co się dzieje w jego obozie. I właśnie na jednej z takich stron - „Прeссинг” - znalazłem wielki tekst o kulisach przyznania organizacji EURO 2012.

Właściwie są to wspomnienia niejakiego Iwana Fiedorienki, ówczesnego członka ukraińskiego komitetu organizacyjnego mistrzostw. Nie pamiętam go za bardzo, ale skoro się wypowiada i poświęcono mu obszerny tekst, musiał być ważny w tamtym okresie. Ma ciekawe spojrzenie na początek współpracy ze stroną polską. Twierdzi, że ze względu na częste zmiany personalne w kierownictwie PZPN Ukraińcy zmuszeni byli nowych Polaków „wprowadzać w kurs spraw, poduczać, wskazywać na popełniane błędy”, co oczywiście „odbierało drogocenny czas”.

Dlatego z pewnym zdziwieniem stwierdził, że „to właśnie Polska zabrała się do przygotowania prezentacji na Kongresie UEFA w Budapeszcie w marcu 2006 roku”. Podobno była fatalna. Gdy pokazano ją na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego FFU (ukraińskiej federacji) Hrihorij Surkis stwierdził:

„Z taką prezentacją do UEFA nie wolno jechać”.

Nową opracował specjalista z Kijowa, Michaił Ilko. Tak została opisana w tekście:

„Ten sensorowy cud składał się z trzech wielkich ekranów”.

Prezentacja wypadła okazale także z innego powodu. Na stołach pojawiły się narodowe kuchenne specjały wraz z... gorzałką. Podobno Włosi, kontrkandydaci do organizacji mistrzostw, przesłali później do Ukraińców list z podziękowaniami „za pouczającą lekcję”.

Fiedorienko dalej opisuje inspekcję przedstawicieli UEFA na Ukrainie. I nieco krytycznie, co w jego przypadku jest wyjątkiem, przyznaje, że w Dniepropietrowsku „nie poszło tak gładko”. Burmistrz miasta trochę się zdenerwował i zapętlił, gdy postanowił oficjalną prezentację zastąpić własnymi słowami. No i przejazd z lotniska do centrum zabrał godzinę. Trochę przydługo, biorąc pod uwagę, że nie odbywał się miejskim autobusem. Trudno się więc dziwić, ze Dniepropietrowsk ostatecznie EURO 2012 nie zobaczył. Zastąpił go Charków. 

Zastanowiło mnie - dlaczego w jednym z krajów współorganizujących wspomnianą imprezę pamięta się o rocznicy podjęcia dla niej kluczowej decyzji, a w drugim nie? Czytając wynurzenia Fiedorienki doszedłem do wniosku, że czas się dla niego zatrzymał. Wazeliniarskie spojrzenie na własne dokonania chwilami budzi uśmiech politowania. Dobrze, gdy można żyć nie tylko wspomnieniami...

▬ ▬ ● ▬