Zastanów się co piszesz

Fot. Trafnie.eu

W mocno subiektywnym podsumowaniu kończącego się tygodnia (nie tylko) o starej dziennikarskiej zasadzie, nawet dwóch, która znów się sprawdziła.

W wieku 54 lat zmarł jeden z najważniejszych agentów piłkarskich, Włoch Mino Raiola. Choć zabrzmi to koszmarnie, ale muszę dodać, że informacja jest potwierdzona. A muszę dlatego, że w środku tygodnia pojawiła się po raz pierwszy wiadomość o jego śmierci, by zostać następnie zdementowana. Dwa dni później, już oficjalnie, zgon Raioli potwiedziła jego rodzina. Czyli niestety sprawdziła się stara dziennikarska zasad, że należy wierzyć tylko w informacje dementowane.

Raiola był jednym z najpotężniejszych piłkarskich agentów. Reprezentował mięzy innymi interesy takich zawodników, jak Zlatan Ibrahimović, Paul Pogba czy Erling Haaland. Gdy pojawiła się pierwsza, czyli fałszywa informacja o jego śmierci, niezbyt wielkim taktem wykazał się niestety Zbigniew Boniek. Od razu skomentował to na Twitterze w następujący sposób (pisownia oryginalna):

„Smierć Mino spowoduje wojnę na rynku menadżerskim…”

Jego komentarz nie wszystkim się spodobał, co łatwo zrozumieć. Gdy ktoś umiera, wypadałoby wykazać choć odrobinę zadumy tym faktem, zamiast natychmiast dość brutalnie skomentować jaki wpływ na daną branżę będzie miała jego śmierć.

Niefortunność wspomnianego wpisu nabrała jeszcze dodatkowego negatywnego wydźwięku, gdy okazało się, że Raiola żyje. A wtedy pojawiły się kolejne komentarze, tym razem nie dotyczące już agenta, ale skierowane do byłego prezesa PZPN z dobrą radą, by o zmarłych mówić albo dobrze, albo wcale.

Sprawdziło się też stare powiedzenie związane z mediami, że papier wszystko przyjmie. W nowej wersji, w dobie dominacji mediów elektronicznych, powinno brzmieć – papier i ekran komputera (komórki) wszystko przyjmie. Znając je od lat byłem przekonany, że są jednak granice, których nikt nigdy nie przekroczy. Czyli że nikt na przykład nie będzie podawał niepotwierdzonych informacji o czyjeś śmierci. Wydawało mi się to tak oczywiste, że…

Niestety okazuje się, że coraz bardziej drapieżny świat, szczególnie ten medialny, musi się nieustannie czymś żywić. Twitter ma swoje prawa, więc pożywi się nawet padliną. Bo chyba tylko tak można określić fakt, że jeden z włoskich redaktorów sprzedał na swoim koncie nieprawdziwą informację o śmieci Raioli.

Chyba naprawdę pora umierać, skoro nie chce się za bardzo żyć w takim świecie. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam wyolbrzymiając jeden wpis na Twitterze, niech próbuje sobie wyobrazić, że ktoś z jego bliskich jest ciężko chory, a znajduje w internecie informację o jego śmierci. Szczególnie w tych podłych czasach, gdy po dwóch dołujących koronawirusowych latach, przeszedł trzeci rok naznaczony okrutną wojną, tuż za polską granicą, i coraz trudniejszym kryzysowo-inflacyjnym życiem.

▬ ▬ ● ▬