Zbyt ambitny plan?

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski zagra w czwartek w Warszawie z Albanią w eliminacjach do mistrzostw świata. Choć w mediach ten mecz trwa już w najlepsze od wielu dni.

I to mecz z mocnym podtekstem, bo pierwszy pod przywództwem nowego prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, który zdążył się już spotkać z portugalskim selekcjonerem polskiej reprezentacji i… (za: se.pl):

„Zapewniłem trenera o moim zaufaniu. O tym, że wierzę w to, co robi. Chcę, by mógł spokojnie przygotować drużynę do zbliżających się meczów i ma moje pełne wsparcie. Kontrakt Paulo Sousy zakłada, że jeżeli nie awansujemy na Mistrzostwa Świata w Katarze, to jego umowa wygaśnie. Jeżeli zaś zakończymy eliminacje sukcesem, wówczas zostanie przedłużona o kolejny rok”.

Na pytanie z ilu punktów będzie zadowolony, odpowiedział:

„Z 9 punktów. Walczymy o trzy zwycięstwa”.

Przypomnę tylko, że po spotkaniu z Albanią drużynę Sousy czeka wyjazdowy mecz z San Marino w niedzielę i z Anglią w przyszłą środę w Warszawie. Czy to więc nie za duże wymagania? Dla Kuleszy normalne:

„Przez wiele lat nie mogliśmy wygrać z drużyną niemiecką. W końcu się udało. W piłce wszystko jest możliwe. Kibice muszą być pełni nadziei w nasze zwycięstwo. Wierzę, że chłopcy na boisku pokażą pazur, a trener we właściwy sposób ich zmotywuje i ustawi. Walczymy o 9 punktów”.

Zawsze warto stawiać sobie ambitne cele, choć nie wiem, czy ten nie jest zbyt ambitny. Przypomnę więc jeszcze, że Polska jedyny raz wygrała z Niemcami w 2014 roku. Działo się to zaraz po zdobyciu przez nich mistrzostwa świata, gdy kilku czołowych zawodników postanowiło zakończyć reprezentacyjną karierę, a kilku kolejnych było kontuzjowanych.

Oczywiście to nie był nasz problem, ale warto ów fakt zauważyć choćby po latach, tym bardziej, że reprezentacja Anglii takich problemów obecnie nie ma, a po raz pierwszy i ostatni udało się ją pokonać drużynie prowadzonej przez legendarnego Kazimierza Górskiego w 1973 roku!

Na razie selekcjoner, który ma za zadanie ponownie tego dokonać, w poniedziałek odpowiadał na pytania dziennikarzy na konferencji prasowej. Jeśli wierzyć informacjom pojawiającym się w mediach w sytuacji jest wręcz beznadziejnej. Albo inaczej – już dawno tak źle nie było.

Chodzi o potencjalną kadrę zawodników przez niego powołanych, czy raczej tych, których głównie z powodu kontuzji w niej zabraknie: Arkadiusza Milika, Jacka Góralskiego, Krystiana Bielika, Piotra Zielińskiego (może zagra, ale dopiero z Anglią), Mateusza Klicha (zarażony koronawirusem), Kacpra Kozłowskiego, Sebastiana Szymańskiego, Dawida Kownackiego, Krzysztofa Piątka, Przemysława Płachety czy Rafała Augustyniaka.

Sytuacja podobna więc trochę do tej, którą mieli Niemcy w 2014 roku, choć z istotną różnicą, co w odpowiedzi na jedno z pytań zauważył w poniedziałek Sousa:

„Niestety nie jesteśmy taką kadrą narodową jak Włochy, Hiszpania, Francja, Anglia czy Niemcy. Tam jeżeli jest kontuzjowany zawodnik, szybko może wskoczyć inny, który będzie prezentował bardzo podobny poziom. U nas niestety nie ma takiego komfortu”.

No nie ma niestety. Ale życzę Paulo Sousie i jego drużynie oczywiście jak najlepiej i nie marzę o niczym innym jak o zdobyciu dziewięciu punktów w trzech meczach. Mam tylko nadzieję, że przed pokonaniem Anglii nie zapomną jeszcze po drodze wygrać z Albanią i San Marino...

▬ ▬ ● ▬