Zdradliwy urok „(nie)celnych trafień”

Przegląd prasy może być pouczający, ale i zwodniczy. Już w samej nazwie. Bo to teraz bardziej przegląd mediów, głównie tych internetowych, którego dokonałem w poniedziałek.

Znajomy dziennikarz odezwał się na skype i wkleił linka. Zawsze podsyła teksty z terenów byłego Związku Radzieckiego dotyczące jakiegoś polskiego piłkarza. Ucieszyłem się, że coś o naszym napisali. Spojrzałem na linka – z końcówką „ee”, czyli Estonia, ale rosyjskimi bukwami, więc dam radę rozszyfrować. Otworzyłem i zacząłem czytać:

Dobrze zapowiadający się polski piłkarz wrócił do ojczyzny z Rosji będąc alkoholikiem”...

A dalej cytaty z polskich mediów na temat Dawida Janczyka. Czyli niestety radość przedwczesna, tak zwane „(nie)celne trafienie”, że użyję swojego ulubionego określenia. Zmieniam temat.

Trafiłem na tytuł, że Lewandowski ma problemy w Monachium, choć tam go jeszcze nie ma. Ostatnio czytałem, że będzie mieszkał w domu, który kiedyś spalił Brazylijczyk Breno. Skoro jeszcze w nim nie mieszka, logicznie więc problemy powinny być innej natury. Otworzyłem informację w internecie i dowiedziałem się, że problemem Lewandowskiego będzie Mario Mandžukić. Nie ma zamiaru odchodzić z Bayernu po jego przyjściu.

Tylko jaki to problem dla Polaka? Czy ktoś naprawdę liczył, że po podpisaniu kontraktu dostanie tam dożywotni plac w podstawowej jedenastce? W tych największych klubach rywalizacja jest zawsze. W Bayernie tym bardziej, bo kadrę musi mieć szeroką. Pozostanie Chorwata to raczej nie problem, ale zbawienie dla Lewandowskiego. Dzięki temu powinien grać jeszcze lepiej. Że da radę, nie wątpię. Że radzi sobie świetnie z ciśnieniem wokół swojej osoby, przekonałem się już kilka razy. Jaki więc problem? Czyli kolejne „(nie)celne trafienie”. Zmieniam temat.

Wszystkie tytuły dotyczące Barcelony jednoznacznie sugerują, że podczas weekendu w Katalonii nastąpiło trzęsienie ziemi wykraczające poza skalę Richtera. Co prawda nikt nie zginął, ale pozostały tylko zgliszcza.

FC Barcelona przegrała drugi mecz z rzędu. Katastrofa, bo przecież to więcej niż klub. Dlatego ocena mediów, szczególnie tych hiszpańskich, to więcej niż krytyka. Bardziej chłosta. Swoich piłkarzy zwyzywali także kibice. Może raczej oglądacze meczów. Kiedyś napisałem, że Real i Barcelona mają na meczach u siebie po tysiąc, może dwa tysiące prawdziwych kibiców. Trochę mnie wtedy poniosło. Gdy czytam o reakcjach po porażce z Granadą, trzeba by ich podzielić jeszcze przez dwa lub trzy...

Czy trener „Tata”Martino to ten sam, który jeszcze niedawno był wychwalany pod niebiosa, bo błyskawicznie i idealnie wkomponował się w filozofię katalońskiego klubu? Ten sam. Czy nieudacznik Messi to ten, uważany przez wielu za najlepszego zawodnika w historii futbolu? Bez wątpienia.

Może gdybym mieszkał w Hiszpanii i miał po dwie drużyny w półfinale Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej, uznałbym takie kopanie na oślep za normalne? Może więc to ja jestem nienormalny?

Nawet jak jestem, włączyłem normalnie telewizor i zobaczyłem transmisję z Nyonu z finału... Ligi Mistrzów, tyle że jej młodzieżowej odmiany. Barcelona rozbiła Benfikę 3:0. A Portugalczycy wcale nie byli tacy słabi jakby wskazywał wynik.

Zapamiętajcie nazwisko tego grajka – Munir El Haddadi. W 10 meczach nowych rozgrywek strzelił 11 bramek, zaliczając jeszcze 5 asyst. Tym najpiękniejszym golem ustalił wynik finału posyłając piłkę do siatki z własnej połowy!!! Pewnie już niedługo rozstrzygnie finał seniorskiej Ligi Mistrzów.

A wszyscy, którzy zaczęli rozsyłać zaproszenia na pogrzeb Barcelony, chyba trochę się pospieszyli. Większość klubów marzy, by przeżyć chociaż raz taki kryzys, jak ona teraz...

▬ ▬ ● ▬