2373 – kod sukcesu?

Jagiellonia przedłużyła kontrakt ze swoim trenerem Ireneuszem Mamrotem. To dobrze wróży klubowi z Białegostoku. Ale raczej jeszcze nie w tym sezonie.

Pamiętam pierwszą myśl, która przyszła mi do głowy, gdy w ubiegłym roku dowiedziałem się kto będzie nowym trenerem Jagiellonii – biorą tego, który tak długo pracował w jednym klubie. Czyli kierują się rozsądkiem, a nie nazwiskiem.

Bo przecież kto nie miał zastąpić w Białymstoku Michała Probierza? Snuto przeróżne teorie, podawano wiele nazwisk, nawet nieco egzotycznych (Jerzy Brzęczek, Waldemar Fornalik, Maciej Bartoszek, Franciszek Smuda czy Ljubosław Penew). A postawiono w końcu na trenera, który nigdy w Ekstraklasie nie pracował.

Trudno znaleźć w dorobku Ireneusza Mamrota wiele sukcesów, a miał przecież objąć drużynę wicemistrza Polski. Ale może jego wielkim sukcesem było właśnie to, że przepracował w jednym klubie, Chrobrym Głogów, aż sześć i pół roku? Ktoś wyliczył, że dokładnie 2373 dni.

To ewenement w chorej polskiej piłce, w której trenerzy są przeganiani jak niechciane psy zaledwie po paru miesiącach. I, co równie niezwykłe, nikt Mamrota w Chrobrym nie zwolnił i nie miał najmniejszej ochoty zwalniać. Sam rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron.

Nazywano go „głogowskim Fergusonem”. Pracował na różnych szczeblach, z B-klasą włącznie, miał dobrą rękę do młodych piłkarzy. To było zdecydowanie ważniejsze, niż zdobywane puchary.

Prezes Jagiellonii Cezary Kulesza angażując Mamrota po raz kolejny udowodnił, że jak mało kto w Polsce potrafi rozsądnie kierować klubem. Nie chwali się dyplomami znanych uczelni, ani nie wplata do wypowiedzi szpanerskich zwrotów. Zresztą jego wypowiedzi raczej trudno znaleźć, trzeba się trochę naszukać. Okazuje się, że doświadczenia z biznesu disco polo mogą się okazać w rządzeniu klubem piłkarskim znacznie bardziej przydatne, niż bajdurzenie o biznes planach.

Do Jagiellonii nie ściąga byle kogo, nie szasta pieniędzmi. Mam na myśli nie tylko trenerów, ale przede wszystkim piłkarzy, którzy w Białymstoku zrobili w tym okresie zdecydowany krok do przodu (Michał Pazdan, Thiago Cionek, Maciej Gajos, Maciej Makuszewski, Konstantin Vassiljev, Fiodor Černych, Przemysław Frankowski, Taras Romanczuk…). Można powiedzieć, że stali się gwiazdami na miarę rodzimej ligi.

Gdybym miał wskazać polski klub prowadzony mądrze, bez specjalnego zadęcia, na miarę rzeczywistych możliwości, a nie długów, wskazałbym właśnie ten z Białegostoku. Przedłużenie umowy z Mamrotem jest tego kolejnym dowodem.

Nikt nie czeka do końca sezonu, nie stawia ultimatum, nie straszy zwolnieniem po kilku porażkach. Przecież trener albo się nadaje do czegoś, albo nie. Po pewnym okresie pracy już to widać, jeśli oczywiście obserwujący ma pojęcie na dany temat. A wydaje się, że prezes Kulesza ma.

Gdy Jagiellonia ograła niedawno w Warszawie Legię, napisałem:

„Czyli zrobiło się naprawdę ciekawie, głównie za sprawą Jagiellonii, którą przyjdzie jeszcze czas się zająć. I to bez względu na to, czy zakończy sezon na pierwszym miejscu, czy nie”.

Nie bardzo wierzyłem w mistrzostwo Jagiellonii i nadal uważam, że będzie jej ciężko je zdobyć. Ale to najmniej… ważne. Bo uważam też, że nie trzeba wcale czekać do końca sezonu, by klub z Białegostoku pochwalić. Biorąc pod uwagę jego możliwości, naprawdę radzi już sobie świetnie. Pewnie wcześniej czy później zdobędzie upragnione mistrzostwo. Przedłużenie umowy w Mamrotem na pewno w tym nie przeszkodzi, wręcz przeciwnie.

▬ ▬ ● ▬