2017-12-10
724, 106
W piątek w polskiej piłce doszło do wydarzenia, które określono „szokiem”. Ja tam zszokowany specjalnie nie jestem. Może jestem większym realistą?
Oto szczegóły (za: wp.pl):
„Inaugurujący 19. kolejkę Lotto Ekstraklasy mecz Sandecja Nowy Sącz - Jagiellonia Białystok (0:1) na żywo z trybun stadionu w Niecieczy obejrzały tylko 724 osoby. To najniższa frekwencja w ekstraklasie od 2961 dni i 2198 spotkań!
By znaleźć mecz Lotto Ekstraklasy z mniejszą widownią, trzeba się cofnąć aż do 30 października 2009 roku i spotkania 12. kolejki sezonu 2009/2010 Cracovia - GKS Bełchatów (0:1), które zgromadziło na trybunach około dwustu widzów”.
Oba mecze łączy to, że potencjalni gospodarze musieli grać na obcych stadionach, bo ich były przebudowywane. Ważniejsze są jednak wnioski jakie wyciągnął portal:
„Choć Nowy Sącz od Niecieczy dzieli ledwie 80 km, a nowosądecki klub rozgrywa premierowy sezon w najwyższej lidze, kibice beniaminka niechętnie zjawiają się na spotkaniach swojej drużyny - średnia widownia na dziesięciu dotychczasowych domowych spotkaniach Sandecji to raptem 2126 osób na mecz.
Czy w takich okolicznościach wzniesienie za blisko 60 mln zł nowego, mogącego pomieścić 6,5 tys. widzów, stadionu w Nowym Sączu ma sens?”
Jak dla mnie, biorąc pod uwagę polskie futbolowe realia, dwa tysiące kibiców na każdym meczu wyjazdowym, nawet w odległości tylko osiemdziesięciu kilometrów od domu, to całkiem sporo. Rozmawiamy przecież o klubie, który wcześniej nigdy nie grał w Ekstraklasie, nie ma więc bogatej tradycji.
Nie oszukujmy się, nie jesteśmy i nigdy nie będzie piłkarskim krajem. Czyli jakim? Takim, w którym każdy interesuje się piłką. Na pewno więc nie wszyscy interesują się nią także w Nowym Sączu, o czym świadczy choćby pojemność projektowanego stadionu. Jak na miasto ponad osiemdziesięciotysięczne sześć i pół tysiąca to nie za wiele. Z pewnością liczono zamiar podług sił, a nie odwrotnie. I słusznie.
Problem polega raczej na czymś innym. Przecież Ekstraklasa opisywana jest jako produkt coraz bardziej atrakcyjny z sezonu na sezon. Gdyby jeszcze w lecie nie trzeba się było konfrontować z innymi w europejskich pucharach, pewnie mistrza Polski okrzyknięto by już klubowym mistrzem świata. Aż przychodzi taki mecz, jak ten w piątek, czyli ktoś niespodziewanie mówi - „Sprawdzam!” i okazuje się, że niestety w tle bida z nędzą.
Ale znalazłem pocieszenie dla wszystkich szczerze zszokowanych frekwencją na ostatnim spotkaniu Sandecji. Oto trzy dni wcześniej po drugiej stronie polsko-słowackiej granicy, w pobliżu której leży Nowy Sącz, odbył się mecz ligowy w obecności 106 widzów! Rywalizowały w nim FC Nitra i Spartak Trnava. Ten drugi to aktualny lider Fortuna Liga, słowackiej ekstraklasy.
Czyli naprawdę nie jest jeszcze tak źle? U sąsiadów to dopiero pełny dramat. U nas niestety też dramat, wystarczy tylko przeanalizować występy polskich drużyn w europejskich pucharach w ostatnich kilku, kilkunastu latach. Gdyby głównie to brać pod uwagę, 724 widzów na meczu ligowym nie powinno nikogo specjalnie dziwić.
▬ ▬ ● ▬