(Nie)chciany geniusz

Teoretycznie to tylko ważny piłkarski transfer. W praktyce koniec pewnej epoki. Bez wątpienia jednej z najważniejszych epok w historii futbolu.

Lionel Messi nie będzie już bronił barw Barcelony. Chciał dalej dla niej grać. Klub też go chciał. Dlaczego więc nie będzie? Bo klubu na niego nie stać. Ogłosił to sam prezes, co podobno zszokowało Messiego, gdy mu tę wiadomość przekazano.

Joan Laporta, niedawno wybrany na stanowisko prezesa Barcelony (doprecyzujmy – powrócił na nie po kilku latach przerwy), przekazał sensacyjną informację na konferencji prasowej:

„Decyzja została podjęta z powodów ekonomicznych”.

Trudno wyobrazić siebie Barcelonę bez Messiego, ale trzeba próbować. Kto wcześniej zacznie, będzie miał szansę szybciej z tym faktem się oswoić.

Argentyńczyk jest piłkarskim geniuszem. Niezwykle rzadko używam takich określeń, ale akurat w jego przypadku używam z rozmysłem i pewnością, że nie jest przesadne. To bez wątpienia najlepszy piłkarz świata. Choć moi rodacy wręcz natrętnie używają od wielu miesięcy tego określenia w stosunku do Roberta Lewandowskiego, przyjmuję ów fakt z pobłażaniem.

Oczywiście najlepszy polski piłkarz miał niezwykle udany ubiegły rok. Oczywiście sumując jego dokonania w tym czasie poparte dobrą grą można umieścić go na pierwszym miejscu w różnych plebiscytach za wspomniany okres. Ale oczywiście z Messim równać się nie może. Myślę, że sam Lewandowski zgodziłby się ze mną, biorąc pod uwagę jego realistyczne podejście do życia i zdrowy rozsądek.

A już na pewno z Messim nie może się równać emanujący narcyzmem Cristiano Ronaldo. Choć szanuję jego ciężką pracę, którą doszedł do wszystkiego w karierze, stanowi jedynie jego substytut.

Miałem szczęście wielokrotnie oglądać na żywo Argentyńczyka. I w barwach Barcelony, i w meczach reprezentacji Argentyny. Na wyliczenie jego osiągnięć potrzebowałbym oddzielnego tekstu. Zdecydowanie łatwiej wyliczyć czego na tej liście brakuje. Przede wszystkim tytułu mistrza świata. To zadra, która siedzi w Messim i może pozostanie w nim na zawsze jeśli za rok nie zdobędzie wymarzonego tytułu.

Pamiętam scenę po finale mistrzostw świata w Brazylii na Maracanie w 2014 roku. Argentyna przegrała po dogrywce z Niemcami 0:1. Na trybunę honorową zaproszono Messiego, by wręczyć mu nagrodę dla najlepszego zawodnika turnieju. Stanął z okolicznościową statuetką nawet niedaleko miejsca, na którym siedziałem. Na jego twarzy widać było coś stanowiącego wypadkową wściekłości, żalu i bezradności. Po przegranym finale otrzymana nagroda stanowiła wręcz rodzaj upokorzenia wspaniałego piłkarza. Nie miałem co do tego najmniejszych wątpliwości…

Ten genialny zawodnik żegna się z Barceloną, z którą związał się jeszcze jako dziecko. Minęła cała piłkarska epoka, siedemnaście lat od debiutu w pierwszej drużynie seniorów. Wydawało się, że stanowią małżeństwo doskonałe. Najpierw klub pomógł jemu, gdy trochę niedomagał ze zdrowiem. Potem on pomógł klubowi dając mu niemal wszystkie możliwe do zdobycia trofea. Dlaczego więc się rozstają?

Barcelona jest w tragicznej sytuacji finansowej. Prezes, który szedł do wyborów z hasłem zatrzymania w klubie Messiego, musiał przyznać, że nie jest w stanie zatrzymać go na wynegocjowanych z nową umową warunkach. Szacowany miliard euro długu robi, bo musi, na każdym wrażenie. Ale dla mnie prawdziwym dowodem upadku sławnego klubu jest konieczność pozbycia się najlepszego piłkarza w historii.

Pep Guardiola już oficjalnie zaprzeczył, że Messi miałby trafić do Manchesteru City. Według medialnych spekulacji może zostać piłkarzem Paris Saint-Germain. Próbuję go sobie wyobrazić w koszulce tego klubu, ale na razie nie potrafię. Potrafię tylko w dwóch pasiastych – Barcelony i Argentyny. Pewnie prędzej czy później przywyknę do nowej. Czy on też?

▬ ▬ ● ▬