A czego się spodziewaliście?

Fot. Trafnie.eu

Maciej Rybus jest nazywany „zdrajcą”, ale tylko w kraju, w którym się urodził. W tym, w którym mieszka, jego zachowanie nie budzi żadnych zastrzeżeń.

Za to wzbudziło mnóstwo emocji, gdy opublikowano relacje z uroczystości Dnia Zwycięstwa obchodzonego w Rosji zawsze w wyjątkową pompą 9 maja. W czasach gdy toczy wojnę z Ukrainą stanowi wymarzony element propagandowy wykorzystywany skrzętnie przez kremlowską dyktaturę. Dlatego w uroczystościach wzięli też udział sportowcy, między innymi piłkarze klubu Rubin Kazań. Jednym z nich jest właśnie Rybus, który swoją obecnością na nich rozpętał prawdziwą burzę w rodzimych mediach (za: wp.pl):

„Wraz z kolegami z drużyny, złożył kwiaty pod pomnikiem w Parku Zwycięstwa, upamiętniającym rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Dodatkowo Rybus miał przypiętą czarno-pomarańczową wstążkę św. Jerzego. To symbol Dnia Zwycięstwa w Rosji”.

Ale też symbol rosyjskiego imperializmu, czego na przykład w Ukrainie nie trzeba nikomu tłumaczyć. Dlatego też Rybusa niektórzy już nazywają „zdrajcą”, a Władysław Kozakiewicz, mistrz olimpijski w skoku o tyczne, który w 1980 roku wykonał w Moskwie z tej okazji słynny „gest Kozakiewicza”, użył też w stosunku do niego innego obraźliwego określenia rozmawiając z „Faktem”:

„Powiedzmy sobie wprost, jeżeli on jest Polakiem z urodzenia, a teraz robi takie rzeczy, to jest człowiekiem bez skrupułów. To jest kawał idioty”.

Mam ochotę zapytać wszystkich tak go oceniających - a czego się spodziewaliście? Że na tych uroczystościach wyciągnie spod kurtki ukraińską flagę? Albo założy w Kazaniu kółko polonijne? Jest częścią drużyny i jakiekolwiek próby wyłamania się z narzuconych jej rygorów, publiczne okazywanie niezależności, nie wchodzą w grę. Każdy najmniejszy nawet ich przejaw byłby traktowany jako sprzeciw wobec władzy. A Rybus żyje w bandyckim kraju, który można podejrzewać o wszystko, tylko nie o demokratyczne rządy. I pewnie doskonale wie, że w rosyjskich łagrach nigdy nie zabraknie miejsca dla mających na ten temat inne zdanie, czego niedawna śmierć najsłynniejszego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego dowodzi jednoznacznie.

Nie wymagajcie więc od niego samobójczych gestów w sytuacji w jakiej się znalazł. Znalazł się oczywiście na własną prośbę, a mówiąc brutalnie wręcz w nią… wdepnął. Czyli nie mógł dokonać wyboru dobrego dla wszystkich.

Prawda jest taka, że Rybus wybrał jak wybrał i teraz musi tańczyć jak mu zagrają. Jest na tyle inteligentny, że na pewno zdawał sobie sprawę, że jego wybór pociągnie za sobą wiele negatywnych skutków. Nie sądzę, żeby był tak otumaniony, by popierać bestialską wojnę na Ukrainie, ale oczywiście głośno o tym nie powie będąc w praktyce pomiędzy dwoma stronami konfliktu.

Gdy przed dwoma laty podpisał umowę ze Spartakiem Moskwa, po wygaśnięciu wcześniejszej z Lokomotiwem, napisałem, że oceniany jest jedynie w kontekście patriotyczno-politycznym:

„Niektórzy nie mogą się nadziwić, że nie skorzystał z okazji i nie uciekł z Rosji. A ja nie mogę się nadziwić, że nikt nie dostrzega, czy nie chce dostrzec kobiety, która za tym stoi, czyli jego żony”.

Bo to przecież dla niej został w Rosji. Nie chciała wyjeżdżać ze swojej ojczyzny, a on postawił jej pragnienia ponad swoimi. W ten sposób ograniczył do minimum, biorąc pod uwagę obecną sytuację międzynarodową, kontakty z Polską, zrezygnował z występów w reprezentacji kraju, w którym się wychował. Coś za coś, jak to w życiu bywa. Podjął określone decyzje i teraz za nie płaci będąc nazywany zdrajcą.

▬ ▬ ● ▬