A Gancarczyk radosny

Fot. trafnie.eu

Charków nie będzie mi się kojarzył wyłącznie z porażką reprezentacji Polski. Głównie za sprawą Metalista i faktem, że miejscowym futbolem trudno się znudzić.

Ten sezon jest wyjątkowo ciekawy. Na czele ukraińskiej ekstraklasy, zamiast Szachtara Donieck i Dymana Kijów, Dnipro Dniepropetrowsk i Metalist Charków. Na stadionie tego drugiego, wybudowanym na EURO 2012, grała właśnie reprezentacja Polski. Najlepiej spojrzeć na nowoczesny obiekt (zwany „Pająkiem”) zza starych kas biletowych, kontrast niesamowity. Typowa siermiężna socrealistyczna architektura, nabrała jednak swojego uroku, szczególnie na tle metalowych konstrukcji na zewnątrz trybun. Na kasach znajduje się tablica informująca, że to obiekt zabytkowy z 1926 roku. Tylko rok młodsze od Metalista.

Przy wyjściu ze stacji metra Sportiwna, przy samym stadionie, na ścianach znajdują się wielkie zdjęcia drużyn z najważniejszych okresów w historii klubu. Na dwóch znalazłem naszego orzełka, Seweryna Gancarczyka, który kiedyś występował w jego żółtych barwach. W piątkowy wieczór był chyba jedynym uśmiechniętym Polakiem w Charkowie, choć tylko na fotografii.   

W ostatniej kolejce przed spotkaniami reprezentacji Dnipro grało w pojedynku na szczycie z Metalistem. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 2:1. Gdyby wynik utrzymał się do końca, zrównaliby się punktami z prowadzącym z zespołem z Charkowa. Ale niestety nawaliło sztuczne oświetlenie. Najpierw przestała się palić część lamp, potem zgasły wszystkie. Awarii nie dało się naprawić. Sędzia odczekał swoje i zakończył mecz. No i zaczął się drugi, w mediach. Za ich pośrednictwem obie strony przedstawiają swoje racje.

Metalist oczywiście domaga się walkowera i niewiele więcej go obchodzi. Dochodzenie przeprowadzone przez federację nie pozostawiło żadnych wątpliwości, że problemy z oświetleniem nie wynikły z winy klubu. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła. Wydaje się, że głównie z powodu meczu z… Polską. Do reprezentacji Ukrainy zostali na niego powołani piłkarze z obu klubów. Nikt nie chciał niepotrzebnie komplikować sytuacji w kadrze, czy doprowadzać do jakiś podziałów przed decydującym starciem o awans do finałów mistrzostw świata.

Bardzo prawdopodobne, takie pojawiają się nieoficjalne (jak to się mówi - z dobrze poinformowanych źródeł) słuchy, że mecz zostanie dokończony, czyli rozegrana jego druga połowa. Oczywiście Metalist będzie to oprotestowywał. Poza tym, kiedy taki mecz (raczej pół) miałby zostać rozegrany? Jedyne wolne terminy pojawiłby się gdyby Ukraina nie musiała grać w barażach. Ale to już mało prawdopodobne. Pozostaje więc najwcześniejszy termin w grudniu. A to nie jest pora, ze względu na pogodę, do gry w piłkę na Ukrainie. Czyli dopiero na wiosnę?

Jeśli mowa o wiośnie, ciekawe jak wtedy będą się spisywały rewelacyjnie radzący sobie na jesieni Dnipro i Metalist. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości tytuł mistrzowski zdobywały dotychczas tylko trzy kluby. Najpierw Tawrija Symferopol, a potem bój toczyły między sobą wyłącznie Dynamo Kijów i Szachtar Donieck, rezerwując dla reszty stawki rolę statystów. Czy to wreszcie zmieni się w tym sezonie? Nie wszyscy wierzą w taki scenariusz nauczeni doświadczeniem. Już wcześniej rywale próbowali detronizować dwa najsłynniejsze kluby. Zawsze było podobnie. Po udanym początku sezonu w pewnym momencie dostawali zadyszki.

Metalist ma tę przewagę, że skupia się na walce o mistrzostwo Ukrainy, bo nie gra w europejskich pucharach. Został karnie wykluczony przez UEFA za podejrzenia korupcyjne. Paradoksalnie ta decyzja może okazać się zbawienna.

Jak mi powiedział jeden z dziennikarzy w Charkowie:

„To przecież Ukraina, tu wszystko jest możliwe”.     

Dlatego miejscowym futbolem nie sposób się znudzić.  

▬ ▬ ● ▬