Asystent tylko na chwilę?

Fot. Trafnie.eu

W drodze do Amsterdamu, na mecz reprezentacji Polski z Holandią, zatrzymałem się na chwilę w ‘s-Hertogenbosch. Wizyta okazała się wyjątkowo udana.

‘s-Hertogenbosch, bardziej znane w świecie pod skróconą nazwą den Bosch, jest stolicą prowincji Północna Brabancja. To urocze miasto z piękną katedrą, miejsce urodzenia słynnego niderlandzkiego malarza Hieronima Boscha, które odwiedziłem ponownie aż po trzydziestu latach! Gdy byłem pierwszy raz, nie znałem jeszcze miejscowego dziennikarza gazety “Brabants Dagblad” Henka Meesa.

Trochę wstyd, ale nie pamiętam jak i kiedy się poznaliśmy, choć z pewnością bardzo dawno temu. Pamiętam za to doskonale, że gdy kiedykolwiek o cokolwiek go poprosiłem, zawsze mi pomagał. Bo to człowiek niezwykle sympatyczny i uczynny. Gdy więc zaproponował spotkanie podczas mojej wyprawy do Amsterdamu, bardzo się ucieszyłem. Tym bardziej, że w ostatnich latach utrzymywaliśmy znajomość głównie za pomocą maili i corocznych wymian specjalnych wydań magazynów z obu krajów publikowanych z okazji rozpoczęcia nowego sezonu ligowego.

Henk zabrał mnie na spacer po ‘s-Hertogenbosch i zachęcił bym zadarł głowę spoglądając na sam szczyt pewnej kamieniczki. Pewnie bez jego pomocy przeoczyłbym umieszczoną tam sylwetkę piłkarza. W ten sposób wraz z datą „AD 1947” uczczono zdobycie mistrzostwa regionu. Rok późnej miejscowa drużyna BVV, protoplasta obecnego klubu FC Den Bosch, została mistrzem Holandii. Ten nowy występuje obecnie w drugiej lidze, dlatego Henk obdarował mnie inną ciekawostką związaną z lokalnym futbolem:

„Obecna druga żona Franka Rijkaarda pochodzi ze ‘s-Hertogenbosch. Znam ją...”

Zapamiętałem. Warto mieć kumpli z takimi koneksjami. Nigdy nie wiadomo kiedy mogą się przydać. Za to wiedza o holenderskim futbolu i ciekawe przemyślenia Henka na ten temat przydają się od razu, ponieważ dzielę się nimi w dalszej części tekstu.

Postanowiłem go oczywiście wypytać o reprezentację Holandii przed piątkowym meczem z Polską. A zacząłem nietypowo prosząc, by powiedział jak wymawia się prawidłowo nazwisko obecnego jej (tymczasowego) selekcjonera Dwighta Lodewegesa. Zapytałem dlatego, że zauważyłem jak kilka osób w różnych kanałach polskich telewizji trochę je kaleczy. Otóż wymowa „Lodeweges” powinna mniej więcej brzmieć tak - „Loudeweihes”. A Henk przy okazji wyjaśnił:

„Urodził się w Kanadzie, gdzie wyemigrowali zarobkowo jego rodzice. Ale potem wrócili do Holandii i tu się wychowywał”.

Czy Lodeweges ma szansę zostać na stałe selekcjonerem reprezentacji Holandii? Henk twierdzi, że nie:

„Piłkarze bardzo go lubią, ale dla przeciętnego kibica to jest „Pan Nikt”. Brakuje mu charyzmy, choć wykonuje ważną pracę w reprezentacji”.

Gdy był asystentem Ronalda Koemana wyręczał swojego szefa w powołaniu zawodników, przygotowaniu planu zajęć na zgrupowania i prowadzeniu na nich treningów. Koeman w roli menedżera był od rządzenia, podejmowania najważniejszych decyzji, w szczegóły się nie wtrącał i taka rola bardzo mu odpowiadała. Na treningach stał z boku z założonymi rękami i najwyżej raz na jakiś czas się odezwał.

Henk opowiedział mi historię z meczu Ligi Narodów z Niemcami. Rywale prowadzili 2:0. Koeman zapytał Lodewegesa - „Co robimy”. Ten miał odpowiedzieć, że trzeba zdecydowanie zaatakować i zaproponował przesunięcie z obrony do ataku Virgila van Dijka, licząc na jego skuteczną walkę o górne piłki w polu karnym niemieckiej drużyny.

Koeman się skrzywił, słysząc taką propozycję. Ale gdy Holendrzy zdobyli bramkę, powiedział: „Zgoda”. Wtedy Lodeweges rozpisał na kartce jak powinno wyglądać ustawienie drużyny po wprowadzeniu tej zmiany. Kartka wędrowała na boisku od zawodnika do zawodnika. Zmiana się udała, bo Holandia zdołała wyrównać. A Henk jeszcze podzielił się puentą:

„Po meczu Rafael van der Vaart, który był ekspertem jednej z holenderskich stacji telewizyjnych, znalazł tę kartę na murawie i upublicznił jej treść”.

W ten sposób wszyscy poznali szczegóły taktycznej rozpiski przygotowanej przez Lodewegesa. Jeśli jednak nie on będzie dalej prowadził holenderską drużynę, to kto? Henk nie ma wątpliwości:

„Oby tylko nie Louis van Gaal. Piłkarze na pewno go nie chcą. On jest przeciwieństwem Koemana. Musi być szefem w każdym drobiazgu, wtrącałby się we wszystko podczas każdego treningu na boisku i poza nim. Na razie powiedział, że jeśli federacja oficjalnie zaproponuje mu funkcję selekcjonera, zajmie w tej sprawie oficjalne stanowisko”.

Ciekawe jest też to, że obaj panowie się wręcz nie cierpią, dlatego Henk zauważył:
„Gdyby Van Gaal został selekcjonerem, Koeman pewnie by się wściekł, że prowadzi drużynę, której fundament on zbudował. Obaj mieli domy w Portugalii i to usytuowane stosunkowo blisko siebie. Gdy Koeman swój sprzedał, niektórzy w Holandii żartowali, że głównie dlatego, by nie spotkać tam Van Gaala”.

Henk ma swojego faworyta do objęcia funkcji selekcjonera:

„Uważam, że idealnie nadawałby się Ruud Gullit. Posiada odpowiednią charyzmę, jest wyluzowany, świetnie czuje się w roli menedżera, na którego pracują inni, a on tylko podejmuje kluczowe decyzje. Byłby naturalnym następcą Koemana prowadzącym drużynę w ten sam sposób, co on”.

Na razie reprezentacja Holandii zagra w piątek z Polską jeszcze z Lodewegesem w głównej roli na ławce. Henk nie ma wątpliwości:

„Na pewno piłkarze będą głodni zwycięstwa. Chcą wygrać dla Lodewegesa, by okazać mu swoje poparcie”.

Ale posady raczej nie uratują.

▬ ▬ ● ▬