Awangarda i klasyka

Fot. Trafnie.eu

Podczas weekendu w Anglii doszło do dwóch boiskowych bójek. Po każdej sędziowie pokazali po dwie czerwone kartki. Na tym podobieństwo się kończy.

Preston North End to jeden z najważniejszych klubów w historii futbolu. Został pierwszym mistrzem Anglii w 1889 roku, zdobywając przy okazji także puchar kraju. Czyli pierwszym piłkarskim mistrzem kraju, bo to najstarsze rozgrywki ligowe na świecie. Na samym początku Preston NE przeszedł więc do historii, czego nikt mu już nigdy nie odbierze.

W kolejnym sezonie znów był mistrzem, po raz drugi i ostatni. Od tego momentu dla klubu z północnej Anglii zaczęły się schody. Raczej oglądał głównie plecy rywali. W tym sezonie występuje w The Championship, czyli drugiej lidze. Biorąc pod uwagę dokonania w ostatnich dziesięcioleciach, to pozycja na miarę jego aktualnych możliwości. Na więcej na razie trudno liczyć. Można najwyżej powspominać wspaniałą XIX-wieczną historię.

W ostatni weekend znów zrobiło się jednak głośno o Preston NE, przynajmniej w Anglii. Drużyna grała na wyjeździe mecz ligowy z Sheffield Wednesday. Przegrała go 1:2. Ważniejsze od wyniku były wydarzenia z ostatniej minuty. Wtedy dwóch zawodników Preston NE, Eoin Doyle i Jermaine Beckford, wdało się w bójkę i obaj wylecieli z boiska.

Pierwsza logiczna myśl przychodząca do głowy bez oglądania meczu – w samej końcówce nie potrafili pogodzić się z porażką, więc zamiast kopać piłkę, zaczęli lać rywali. Prawie się zgadza. Prawie, bo obaj dżentelmeni zaczęli się tłuc między sobą! Rozdzielali ich solidarnie zawodnicy obu drużyn. Gdy już rozdzielili, sędzia pokazał dwie czerwone kartki.

Można powiedzieć, że na tle różnych boiskowych bójek, do których dochodzi dość często na piłkarskich boiskach, ta miała charakter wybitnie awangardowy. Wściekły menedżer Preston NE Simon Grayson nazwał wybryk swoich graczy „dziecinnym zachowaniem”. I dodał, że nie spotkał się z podobnym przypadkiem w swojej trzydziestoletniej karierze. To jednak mało widział...

Nie szukając długo w pamięci przypomniałem sobie incydent z meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Spartakiem Moskwa i Blackburn Rovers w 1995 roku. Dwóch piłkarzy drużyny gości, Graeme Le Saux i David Batty, też chwyciło się za głowy na boisku. Komentator jednej z angielskixh stacji telewizyjnych podsumował wydarzenie ironicznie:

„Pokłócili się o to, kto ma najgłupsze nazwisko”.

Pewnie podobnych przypadków jeszcze kilka by się znalazło, co świadczy niezbicie, jak wielkie emocje targają piłkarzami na boisku podczas meczu. Nad ich rozbudzonym ego nie zawsze potrafi zapanować rozum.

Dlatego bez emocji starałem się patrzeć na to, co działo się również w sobotę w meczu Premier League - Manchester City kontra Chelsea. W samej końcówce doszło do ogólnej bijatyki zainicjowanej bandyckim wejściem nakładką Argentyńczyka Kuna Aguero w kolano Brazylijczyka Davida Luiza. Typowy objaw frustracji zawodnika drużyny ponoszącej bolesną porażkę.

W odróżnieniu od wyczynów dwóch grajków Preston North End, było to jednak coś z klasyki, skoro ofiarą padł rywal, a nie kumpel z własnej drużyny. Od razu przeczytałem komentarze, że Aguero powisi na pewno co najmniej trzy najbliższe mecze. Ciekawy jestem jak ukarze Doyle’a i Beckforda menedżer Preston NE?

▬ ▬ ● ▬