Aż boję się pomyśleć...

Fot. Federico Guerra Moran/Shutterstock.com

Jeden z moich rodaków jest geniuszem! Zawsze miło się o czymś takim dowiedzieć, by poczuć się dowartościowanym jako przedstawiciel tego samego narodu.

Jak łatwo się domyślić, chodzi oczywiście o Roberta Lewandowskiego. Jego Bayern w środę w Lizbonie wygrał 3:0 z Olympique Lyon w półfinale Ligi Mistrzów. Czyli w niedzielnym finale powalczy w tej samej Lizbonie z Paris Saint-Germain.

I nastąpiła kumulacje zachwytów dotyczących Lewandowskiego. Bo właśnie on zdobył pod koniec meczu ostatnią brankę dla drużyny z Monachium, co tylko zachęciło media do prawdziwej jazdy bez trzymanki w ocenie jego możliwości.

Geniuszem, jeśli dobrze spamiętałem, nazwał go ktoś na Twitterze za zdobycie w meczu z Francuzami piętnastej bramki w tej edycji Ligi Mistrzów. I rodzime media oczywiście to podchwyciły eksponując w efektowny sposób. Dla mnie jedynym piłkarzem, który obecnie zasługuje na mano geniusza jest Lionel Messi. I nie ma najmniejszego znaczenia, że jego

Barcelona dostała przed kilkoma dniami ciężkie baty od Bayernu.
Ale to tylko taka dygresja, więc wracam do Lewandowskiego i jego ocen. Następny krok zrobił Marcelo, czyli brazylijski obrońca Lyonu. Zaraz po meczu przepytywany przed kamerami w strefie udzielania wywiadów stwierdził, że Lewandowski zdobędzie „Złotą Piłkę”, bo mu się należy. Miło z jego strony, że taką opinię wygłosił.

Przypomnę tylko, że z Marcelo kiedyś się naśmiewałem, gdy specjalnie nie próbował dementować pogłosek, że właśnie ma go kupić Barcelona. Po środowym meczu chyba znów nie kupi, choć Ronald Koeman, nowy jej trener, zapowiada mocne wietrzenie szatni. Marcelo bowiem nie błysnął w konfrontacji z Bayernem.

Lewandowski oszukał go przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego i wyżej wyskoczył do piłki zdobywając bramkę. Wcześniej Brazylijczyk sponiewierał go okrutnie, za co słusznie zobaczył żółtą kartkę. Pojednawczo przybił z nim jednak piątkę, co można było odczytać jako gest starych znajomych. Kiedyś miał przecież podobne problemy z upilnowaniem Polaka, gdy bronił barw Wisły Kraków, a Lewandowski Lecha Poznań.

Marcelo zastosował więc starą i wielokrotnie sprawdzoną metodę – chwalę ile się tylko da kogoś, z kim nie mogłem sobie poradzić na boisku. Dlatego wspomniał o „Złotej Piłce”, bo trudno przecież o cenniejszą indywidualną nagrodę dla piłkarza, czyli większy dla niego komplement. Podejrzewam, że gdyby na przykład po meczu z PSG ktoś zapytał go o Neymara, bez zastanowienia odpowiedziałby, że oczywiście zasługuje na „Złotą Piłkę” i na pewno ją dostanie…

Rodzimi redaktorzy koncentrują się jednak głównie na Lewandowskim i Brazylijczykiem z PSG na razie nie zaprzątają sobie głowy. Dlatego dowiaduję się ile kolejnych rekordów może pobić zdobywają w niedzielnym finale bramkę, czy dwie. Bo jak trzy, osiągnie granicę pięciuset zdobytych goli w karierze i najwięcej w jednym sezonie w Lidze Mistrzów, usuwając tym samym w cień Ronaldo, posiadacza rekordu siedemnastu trafień!

Z jednej strony doskonale rozumiem te zachwyty i oczekiwania, bo sam chciałbym dożyć czasów, o czym już kiedyś wspominałem, gdy mój rodak dostanie „Złotą Piłkę”. Jestem jednak realistą i zdaję sobie sprawę, że nie będzie to aż takie proste, jak się wielu wydaje. Na pewno łatwiej pobić nawet kilka strzeleckich rekordów.

Odnoszę wrażenie, że od kilku dni atmosfera w polskich mediach jest budowana pod wielki triumf Bayernu i Lewandowskiego w finale Ligi Mistrzów. Właściwie niezwykle solidny fundament już zbudowano. I aż boję się pomyśleć co będzie, jeśli w niedzielę ten scenariusz się nie sprawdzi?

▬ ▬ ● ▬