Aż ktoś w to uwierzył...

Fot. Trafnie.eu

W środę obejrzałem mecz Portugalii z Marokiem. I od razu przyszło mi do głowy porównanie ze spotkaniem Polaków dzień wcześniej.

Portugalia wygrała 1:0, ale Maroko dzielnie walczyło. Myślę, że zasłużyło na remis. Kibice z Afryki to docenili i po meczu zgotowali swoim piłkarzom owację. Zacząłem się zastanawiać kto z dwóch przegranych drużyn zrobił na mnie większe wrażenie. Zdecydowanie Maroko, niestety. 

Tak to już jest podczas mistrzostw świata, że każdy z kraju, który w nich bierze udział, znajduje się na pierwszej linii frontu. Nieustannie jest bombardowany pytaniami o swoją reprezentacje. Gdy ta przegrywa, musi się rumienić. Tak jak ja…

Sprzedawca z Tadżykistanu w budce z przekąskami, którego poznałem przed kilkoma dniami, zapytał w środę rano:

„No jak ta Polska grała?”

Tadżyk powiedział mi, że jest wręcz zakochany w Polsce, bo to wspaniały kraj. Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku służył w radzieckim jeszcze wojsku w Świętoszowie. I twierdzi, że te lata zawsze wspomina z przyjemnością. Nie mam podstaw mu nie wierzyć. Jak nie mam podstaw wątpić, że szczerze kibicował we wtorek Polakom.

Dziennikarz z Anglii, który zajmował miejsce obok mnie w biurze prasowym przed meczem z Senegalem, zapytał, jaki będzie wynik. Odpowiedziałem, że tego nie wie nikt, nawet trener Nawałka. I że w wyrównanej grupie każda drużyna może zająć pierwsze, ale też czwarte miejsce. Na dowód pokazałem na ekran telewizora, na którym oglądaliśmy mecz Kolumbia – Japonia. Jak go znów spotkam, nie będę się musiał tłumaczyć, tylko mogę śmiało stwierdzić:

„A nie mówiłem”?

To samo mogę powiedzieć (napisać) analizując to, co działo się w Moskwie, w kontekście wcześniejszych uwag o grze orłów Nawałki. Przecież kilka razy apelowałem – nie wymagajcie od piłkarzy więcej niż potrafią! Robicie krzywdę im i sobie, próbując w ten sposób leczyć chore ambicje. 

I później piłkarze wychodzą na mecz spięci. Spięci byli już w ostatnich dniach. A co z tego wyszło, każdy widział. Nie znaczy to oczywiście, że gdyby wyszli na luzie, ograliby Senegal. Ale bardziej realna ocena możliwości zawodników na pewno nie przeszkodziłaby w uzyskaniu lepszego wyniku. 

Aż dwanaście procent moich rodaków, według przeprowadzonej przed mistrzostwami ankiety, wierzyło w tytuł mistrzowski. Kolejne dziewięć w grę w finale. Takie nastroje nie wzięły się z nieba. Ktoś je w mediach lansował, bądź nie próbował korygować, więc ktoś inny w to wierzył, aż uwierzył. 

Kibice w drugiej połowie meczu z Senegalem zamiast skoncentrować się na dopingu, by pomóc drużynie, zaczęli skandować:

„Polska grać, k… mać”.

Kamil Grosicki stwierdził, że rozumie ich rozczarowanie i reakcję. Ja nie do końca. Gdyby zareagowali gwizdami po meczu, wtedy też bym zrozumiał. Ale w czasie gry tak mogą skandować tylko ci, którzy uważają, ze ich drużyna powinna lać każdego, bo jest tak mocna. Na przykład piłkarze Legii w zakończonym sezonie regularnie ćwiczyli ten temat. 

Arkadiusz Milik stwierdził, że wszyscy polscy zawodnicy zagrali fatalnie, co mogłoby sugerować, że stać ich na znacznie więcej. Obawiam się jednak, że to  głębszy problem. Przekonamy się po meczu z Kolumbią.  

▬ ▬ ● ▬