2019-02-14
Bajka bez szczęśliwego zakończenia
Piłka nożna bywa przewrotna, nawet bardzo. Dlatego uczy pokory. Najbardziej powinna uczyć tych, którym się wydaje, że świetnie się na niej znają.
Takie wnioski nasuwają się po meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Szczególnie jednym. W głównej roli miał wystąpić Manchester United. Ile ja się naczytałem i nasłuchałem zapowiedzi dotyczących jego starcia z Paris Saint-Germain. Przebijała z nich opinia, takie odnosiłem nieodparte wrażenie, że piłkarze z Manchesteru sprawią na Old Trafford gościom tęgie lanie.
To byłaby wspaniała puenta do równie wspaniałej historii prawie jak z bajki. Był sobie klub, kiedyś sławny, który miał wstrętnego menedżera. Nie znosili go wszyscy. Szczególnie piłkarze, których był szefem. Obrzydliwy gość - pyskaty, wredny, wyjątkowo pewny siebie.
Aż nadszedł dzień sprawiedliwości. Jego drużyna spisywała się fatalnie, więc został wreszcie przegoniony z klubu. A zastąpił go zdolny menedżer, może jeszcze bez wielkiego doświadczenia i sukcesów, ale za to budzący powszechną sympatię. I nagle drużyna zaczęła seriami wygrywać, prezentując miły dla oka styl. Przez kilka miesięcy nikt nie był w stanie jej pokonać!
Podziw dla dokonań drużyny był powszechny, tak jak sympatia dla jej nowego, skromnego menedżera. Nadchodził jednak dzień poważnej próby mający te doznania jeszcze wzmocnić.
W najważniejszych międzynarodowych rozgrywkach czekał drużynę mecz z teoretycznie silniejszym rywalem. Jednak seria ostatnich zwycięstw sprawiła, ze piłkarski świat zaczął w niej upatrywać nawet faworyta tej konfrontacji. Miała utrzeć nosa zarozumiałym bogaczom dopiero marzącym o wielkich sukcesach, a grającym bez swojej największej, choć mocno rozkapryszonej gwiazdy.
Takie zwycięstwo byłoby wymarzoną puentą do pięknej bajki, w której pozytywną postacią jest sympatyczny książę, mądrze rządzący królestwem, zawiść zżera tyrana, czyli wstrętnego poprzednika, a w tle pojawiają się jeszcze upokorzeni, nieprzyzwoicie bogaci sąsiedzi z innego kraju.
Gdyby rzecz dotyczyła innej branży, może bajka miałaby ów piękny koniec. Niestety piłka bywa okrutna i nieprzewidywalna, potrafiąc brutalnie zniweczyć najpiękniejsze nawet marzenia. Dlatego wszyscy eksperci przewidujący triumf Manchesteru United mieli się z pyszna. Nie sprawdziło się absolutnie nic!
Ten budzący sympatię Ole Gunnar Solskjaer poległ po raz pierwszy odkąd został menedżerem klubu z Manchesteru. Okazało się, że jednak nie jest cudotwórcą, skoro rywale pewnie wygrali na Old Trafford 2:0, choć nie mieli w składzie dwóch największych gwiazd – Neymara i Cavaniego.
A może znienawidzony Jose Mourinho poradziłby sobie z Paris Saint-Germain? Może zaparkowałby w bramce autobus, a jego piłkarze zdobyli z kontry zwycięską bramkę? Może, mimo swoich wad, posiada też doświadczenie i umiejętności pozwalające wygrywać tak ważne mecze? Ale jakie to ma teraz znaczenie? Znaczenie ma tylko stwierdzeni, że piłka boleśnie uczy pokory...
▬ ▬ ● ▬