Banały dla frajerów

Fot. Trafnie.eu

Cichym bohaterem ostatniej i następnej kolejki ligowej stał się VAR. Od razu przypomniała mi się scena i słynny cytat z filmu „Sami swoi”.

Po ostatniej kolejce piłkarze zeszli na drugi plan. Trenerzy też, skoro jakimś cudem nikogo nie zwolniono. Wysłuchałem w jednej ze stacji wypowiedzi prezesa Zagłębia Sosnowiec, który stwierdził (cytat z pamięci), że sędzia swoimi decyzjami wpłynął na wynik meczu, przegranego 1:2, jego drużyny z Jagiellonią w Białymstoku.   

Puenta była taka, że nie ma właściwie dla niego żadnego usprawiedliwienia, bo w swoich decyzjach podparł się VAR-em. A właśnie VAR stał się cichym bohaterem ostatniej kolejki. Właściwie dyskutuje się o nim coraz głośniej i częściej.

W Białymstoku już w drugiej minucie sędzia nie uznał bramki dla Zagłębia. Moim zdaniem słusznie, bo padła ze spalonego. Rzut karny dla gości był egzekwowany trzy razy. Nie wdając się w szczegóły uważam, że arbiter słusznie nakazał powtórki.

Kontrowersje wzbudziło zagranie ręką w akcji, która zakończyła się zdobyciem gola dla Jagiellonii. Kwestia interpretacji przepisów – uderzenie piłki z bardzo bliskiej odległości, brak zamiaru celowego zagrania ręką, przy praktycznej niemożliwości uniknięcia jej kontaktu z piłką. Paradoks polega na tym, że gdyby nie było VAR, nikt by pewnie na tę sytuację, rozbieraną później na czynniki pierwsze na ekranach monitorów, nie zwrócił uwagi.

Trudno obronić tezę, że sędzia swoimi decyzjami wpłynął na wynik meczu w Białymstoku. Trener Zagłębia Valdas Ivanauskas zagrzmiał, że trudniej niż przeciwko Jagiellonii było grać przeciwko „czternastu osobom na boisku”. Natomiast faul swojego piłkarza, po którym został podyktowany karny dla Jagiellonii, nazwał „normalnym kontaktem w polu karnym”. Brawo!

Gdy czytam i słucham wszystkich dyskusji o VAR, od razu przypomina mi się nieśmiertelna komedia „Sami swoim”. Jedna z bohaterek filmu wypowiada zdanie:

„Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Idealnie pasuje i do tej dyskusji, i do polskiej piłki. Może nawet generalnie do całego światowego futbolu przypominającego jedne wielkie igrzyska oszustów. Temat wraca i wracać bezie, bo to nie problem VAR-u ani sędziów, którzy też się mylą. To problem mentalności tych, którzy są zaangażowani emocjonalnie po stronie jednej z drużyn wychodzących na boisko. I bez nadziei na poprawę.

Czy ktoś widział kiedyś zawodnika, który po odgwizdaniu przez sędziego pozycji spalonej pogodziłby się z jego decyzją? Zawsze zaczyna wymachiwać palcem i mruczeć pod nosem - „Nie, nie, nie...”.

Czy ktoś zada sobie trud, by przeanalizować sytuację na przykład uznania bramki z poprzednich meczów i związanej z nią decyzji będącej dla odmiany korzystną dla jego drużyny? Ale po co?

Skrzywienie związane z postrzeganiem rzeczywistości jest już tak elementarnym elementem współczesnej piłki, że nikt nie zawraca sobie głowy sloganami typu – sprawiedliwość czy uczciwość. To banały dla frajerów. Liczy się tylko jedno – korzystny dla nas wynik BEZ WZGLĘDU NA OKOLICZNOŚCI.

W najbliższej kolejce, przy ośmiu meczach rozgrywanych jednego dnia o tej samej godzinie, na czterech nie będzie VAR. I już zaczęła się awantura -  dlaczego zabraknie go akurat na tych, a nie innych? Ale jak wynik będzie korzystny, okaże się – nic się nie stało, że VAR nie dojechał. Jak niekorzystny – skandal, że go zabrakło. Przecież sprawiedliwość zawsze musi być po naszej stronie.

▬ ▬ ● ▬