Będą o nich w książkach pisać?

Rok po mistrzostwach Europy odbywających się w Polsce, polska drużyna wreszcie w finale mistrzostw Europy! Ciekawsze to, niż wojenka w PZPN…

Znowu się zaczęło. Kolejna „wojna na górze”, kiedyś określenie bardzo popularne. Właśnie przeczytałem, że Zbigniew Boniek jest zawiedziony postawą Romana Koseckiego. Chodzi oczywiście o piątkowy zjazd związku.  Zawsze najbardziej mi się podoba kolejne zdanie pana prezesa w takich wywodach, że oczywiście „każdy może się z nim nie zgadzać, ale…” Teraz też było. Reakcja Koseckiego, łatwa do przewidzenia, też była. Proponuje skupić się na pracy, zamiast konfliktowania środowiska. Nie wiem czego Boniek od niego oczekiwał? Że zatańczy z radości na zjeździe jak się oficjalnie dowie, że zgodnie z nowym statutem prezesem już nie zostanie?     

Wymiana zdań pomiędzy panami z szefostwa związku wydaje się być mocno rozwojowa. Na szczęście nie muszę się tym (na razie) głębiej zajmować, bo znalazłem sobie bardziej apetyczny temat, działający niemal jak odtrutka. Kobieca reprezentacja Polski do lat 17 (czyli chyba w sumie – „dziewczęca”) wygrała wczoraj 3:1 z Belgią w półfinale mistrzostw Europy. Andrzeja Padewskiego, przewodniczącego Komisji ds. Piłkarstwa Kobiecego PZPN, trochę po tym zwycięstwie poniosło. „Dziewczyny osiągnęły wielki sukces, nakreśliły piękną historię i będą o nich w książkach pisać” – wyznał.

Ostatnią bramkę w meczu zdobyła Ewa Pajor, która w grudniu skończyła szesnaście lat. Czyli jeszcze dziecko, ale rezolutne. Bo dzieci teraz szybciej dojrzewają. Udzieliła wywiadu dla uefa.com po meczu z Belgią. Zapytana z kim wołałaby spotkać się w finale, odpowiedziała, że z Hiszpanią, z którą Polki przegrały w eliminacjach.

„Chcemy z nimi zagrać, odegrać się. I pokazać, że tamto spotkanie było tylko naszą wpadką” – wyjaśniła.  

Zadziorna dziewucha. Bardziej bolą ją wcześniejsze porażki, niż ostatnie zwycięstwa. Jakby powiedział prezes PZPN – „Brawo”! Ma charakter do piłki. Umiejętności chyba też. Piszę „chyba”, bo w akcji jej jeszcze nie widziałem. Ale skoro trener reprezentacji Zbigniew Witkowski mówi, że jest znakomita, to nawet jeśli trochę przesadza, musi być dobra. Mam nadzieję, że może kiedyś będzie prawdziwą gwiazdą kobiecej piłki w Polsce. Wyciągnę wtedy ten tekst i zacznę pytać po kolei: „A kto pierwszy o niej napisał???

Panna Ewa stwierdziła jeszcze, że z kim by Polki nie walczyły w finale i tak „będą grały swoją piłkę”. Czyli nie pęka, znów u mnie plusuje. Tak trzymaj! Także w finale, na który się szykuję. Odbędzie się w piątek w Nyonie o godzinie 14.30, a naprzeciwko staną Szwedki. Jeśli macie kanał Eurosport, macie też szansę obejrzeć go na żywo. Lepiej nie przegapić. Bo kiedy następnym razem jakaś polska drużyna będzie w finale piłkarskich mistrzostw Europy? Męska to raczej nie za mojego życia. A kobieca? Kto wie…

PS: Ponieważ z sukcesami juniorskimi różnie bywa, zawodni(cz)kom, którzy je odnoszą zawszę życzę – żeby to był początek, a nie koniec, waszej wielkiej kariery! 

▬ ▬ ● ▬