2025-05-25
Bez angielskiego nie istniejesz
W sobotę zakończył się sezon w Ekstraklasie. W ostatniej kolejce poznaliśmy odpowiedź na dwa pozostające do rozstrzygnięcia niewiadome.
Pierwsza – kto zostanie mistrzem, druga – kto wywalczy trzecie miejsce, ostatnie gwarantujące start w europejskich pucharach. O tytuł toczyła się walka korespondencyjna między Lechem Poznań a Rakowem Częstochowa. Obie drużyny grały u siebie, odpowiednio z Piastem Gliwice i Widzewem Łódź. Lechowi, który miał punkt przewagi, zwycięstwo dawało mistrzostwo. Raków musiał wygrać i liczyć na potknięcie rywala. Obaj pretendenci do tytułu wygrali mecze, odpowiednio 1:0 i 2:1, więc mistrzem został Lech.
Ostatnie trzy punkty potrzebne do tytułu wywalczył w bólach. W końcówce Piast miał trzy sytuacje, które potencjalnie mogły zakończyć się zdobyciem wyrównującej bramki, co oznaczałoby katastrofę dla 41 109 widzów zgromadzonych na trybunach stadionu w Poznaniu. Ale katastrofy finalnie nie było.
Nie było też zachwytów nad wieloma meczami Lecha na wiosnę. No, może poza tym z Puszczą Niepołomice przed kilkoma tygodniami, gdy rozgromił rywali 8:1. Ale do znudzenia będę powtarzał, że w piłce liczy się tylko skuteczność. A poznański zespół skutecznie zdobywał punkty, nawet gdy przychodziło to z niebywałym trudem (remis przed tygodniem w Katowicach), dlatego jest mistrzem.
Po meczu w szatni przemówił do piłkarzy najpierw trener, Duńczyk Niels Frederiksen, a potem prezes Piotr Rutkowski. Choć były to okolicznościowe przemowy związane z tytułem mistrza Polski, obaj mówili po angielsku. Znajomość tego języka wydaje się obecnie warunkiem koniecznym do funkcjonowania w rodzimej piłce. Biorąc pod uwagę jak wyglądają szatnie rodzimych drużyn, bez znajomości angielskiego nie istniejesz!
Jeśli chodzi o drugą kwestię do rozstrzygnięcia w ostatniej kolejce, tak się szczęśliwie złożyło, że rywalizacja o trzecie miejsce toczyła się w bezpośrednim meczu pomiędzy Jagiellonią Białystok i Pogonią Szczecin. Bez wdawania się w szczegóły - pierwszej wystarczał remis, druga musiała wygrać. I choć Pogoń prowadziła, Jagiellonia zdołała wyrównać i w nagrodę w lipcu zagra w kwalifikacjach do Ligi Konferencji.
Dla mnie jej trener, Adrian Siemieniec, to cichy bohater sezonu. Po zdobyciu tytułu mistrzowskiego przed rokiem, zdołał utrzymać drużynę do końca w walce o czołowe miejsca w Ekstraklasie w kolejnym sezonie, notując jeszcze dodatkowo naprawdę udany start w pucharach (ćwierćfinał Ligi Konferencji).
Za to Pogoń otwiera listę największych przegranych. Najpierw w Pucharze Polski, gdy pokonała ją w finale Legia Warszawa. Teraz z lidze, przegrywając w ostatniej kolejce walkę o miejsce w europejskich rozgrywkach w przyszłym sezonie. Na tej liście jest też z pewnością Legia, choć z krajowym pucharem i takim samym osiągnięciem w Lidze Konferencji co Jagiellonia.
Jednak dla jej kibiców liczy się tylko mistrzostwo. Dlatego na sobotnim meczu ze Stalą Mielec, zakończonym remisem 2:2, wywiesili transparent:
„Najpierw zbudujcie drużynę na miarę mistrzostwa Polski, potem kupimy bilety i karnety.
Stop finansowaniu dziadostwa!”.
I jeszcze podnosili temperaturę na trybunach skandując:
„Mioduski gdzie jest mistrzostwo?”
Na razie jedno jest pewne. Kto by nie poprowadził Legii w najbliższym sezonie, będzie pod największym ciśnieniem spośród wszystkich trenerów w Ekstraklasie.
▬ ▬ ● ▬