Bez zbędnej „napinki”

Fot. Trafnie.eu

W czwartek na sześciu polskich stadionach rozpoczynają się mistrzostwa świata do lat dwudziestu. Reklamowane są jako wyjątkowa impreza. I oby tak było, ale...

Czy będą, przekonamy się za ponad trzy tygodnie. Tyle potrwają mistrzostwa, w których uczestniczą dwadzieścia cztery reprezentacje. Biorąc pod uwagę ich liczbę, pojawia się pierwsza wątpliwość – dlaczego rywalizować będą tylko na sześciu stadionach?

Mnie akurat ich mała liczba nie przeszkadza, bo zbyt duża sprawia często problemy komunikacyjne, gdy chce się obejrzeć sporo meczów. Przeraża mnie za to, że kilkadziesiąt meczów odbędzie się na zaledwie sześciu boiskach! Bo przecież każdy stadion dysponuje tylko jednym.

Na przykład w Łodzi, na obiekcie Widzewa będącym główną areną mistrzostw, na pierwsze dwanaście dni zaplanowano osiem meczów. Następnie, po nieco dłuższej przerwie, jeszcze dwa, czyli w sumie dziesięć. W Gdyni też dziesięć, tylko w jeszcze krótszym czasie.

Podobno PZPN chciał mistrzostw na większej liczbie stadionów, ale FIFA naciskała tylko na sześć. Tak przyznał niedawno sekretarz generalny związku Maciej Sawicki. Murawy z pewnością zostały odpowiednio przygotowane do imprezy. Nie ma jednak takiej na świecie, która wytrzymałaby podobne obciążenia w równie krótkim okresie. Stąd rodząca się wątpliwość – na jakich boiskach zawodnicy będą kończyli mistrzostwa?

Bez względu na ich stan mam nadzieję obejrzeć sporo fajnych meczów i przyszłych gwiazd. Impreza jest przecież reklamowana jako wyjątkowa, na której kiedyś       pojawił się sam Leo Messi. Mnie najbardziej intryguje pytanie – jak na tle wschodzących gwiazdek światowego futbolu wypadną nasi? Dopóki jeszcze nikt nie kopnął piłki, można powiedzieć i napisać wszystko. Że minimum wyjście z grupy, że damy z siebie wszystko, itp., itd.

Chciałbym jednak zobaczyć, czy polscy obrońcy są w stanie zneutralizować jednego gwiazdorka z Kolumbii, którym od kilku dni straszą mnie rodzime media? Albo, na przykład, jak na tle międzynarodowej konkurencji wypadnie Bartosz Slisz? Oglądałem ostatnio kilka razy defensywnego pomocnika Zagłębia Lubin i zrobił na mnie dobre wrażenie. Zadziorny walczak, nazywany polskim N’Golo Kanté. Czy dobrze wypada tylko na tle nie za mocnej Ekstraklasy, czy to rzeczywiście kandydat na prawdziwego piłkarza?

Albo czy polskie zagraniczne orzełki, których przynależność klubowa w teorii wygląda obiecująco (Werder Brema, VFB Stuttgart, Bayer 04 Leverkusen, Bayern Monachium, AS Roma), pokażą potencjał, by uwierzyć, że w przyszłości są w stanie przebić się do pierwszej drużyny swoich klubów?

Nie wierzę, by drużyna Jacka Magiery była w stanie odegrać kluczową rolę w mistrzostwach. Nie wydaje mi się bowiem, by posiadała ku temu odpowiedni potencjał. Dlatego czekam na jej mecze z dużym spokojem, bez zbędnej „napinki”. Fajnie by było oczywiście pochwalić się wnukom medalem z mistrzostw świata, ale jeszcze fajniej zaprezentować umiejętności dające podstawę do przekonania, że ktoś może naprawdę zrobić karierę. Prawdziwą karierę, a nie tylko być sprzedanym do zachodniego klubu przez cwanego agenty, by za rok czy dwa wrócić z podkulonym ogonem do ojczyzny.  

PZPN ustami swoich przedstawicieli już przedstawia mistrzostwa jako swój wielki sukces organizacyjny. FIFA miała przyznać związkowi imprezę dosłownie w ostatniej chwili, bo nie bała się, że sobie z nią nie poradzi. A w ogóle, gdyby nie prezes Boniek i jego pozycja w światowej piłce, pewnie pies z kulawą nogą, by na Polskę nie spojrzał. Do takich wniosków doszedłem słuchając choćby wspomnianego już Macieja Sawickiego.

Dlatego ciekawi mnie, jaka będzie frekwencja na meczach? Sekretarz generalny wyjawił, że sprzedano „już” ponad połowę z ośmiuset tysięcy biletów. W tym wszystkie na mecze Polaków, półfinały i finał. Jak bym jednak obstawał przy słowie „dopiero”, bo trudno wierzyć, by reszta błyskawicznie się rozeszła.

 ▬ ▬ ● ▬