2025-02-03
Bezcenna refleksja
Zakończyła się pierwsza kolejka wiosennej części rozgrywek Ekstraklasy. Było naprawdę ciekawie, choć wydaje się, że jednak bardziej poza… boiskiem.
Debiut zaliczyli nowi piłkarze i trenerzy. Wśród tych ostatnich na uwagę zasługuje zdecydowanie João Henriques. Trudno wyobrazić sobie koszmarniejszy początek pracy niż Portugalczyka w Radomiaku. Ustanowił niechlubny rekord, bo w pierwszym meczu na trenerskiej ławce jego drużyna przegrywała do przerwy w Białymstoku z Jagiellonią aż 0:5. Nie pamiętam kiedy ostatni raz trener w polskiej lidze miał tak fatalne wejście. Na szczęście dla Henriquesa po przerwie gospodarze zlitowali się nad rywalem i więcej bramek już mu nie nastrzelali.
Ale ten mecz miał wyjątkowo smakowity wstęp. Otóż dzień wcześniej trener Radomiaka zabłysnął taką oto wypowiedzią (za: wp.pl):
„Jagiellonia jest mistrzem Polski, więc musi być dobrym zespołem. To kolektyw o dużej jakości, ale też mający wiele indywidualności. Mówię jednak z dużą pewnością siebie: jeśli wygramy w Białymstoku, to nie będzie to niespodzianka. To trudne, ale czasami może się udać. Wystarczy ich zły dzień, a nasz dobry i możemy to zrobić. Nie ma na świecie zespołu, który wygrywa wszystkie mecze”.
Na pewno najbardziej odkrywcze okazało się ostatnie zdanie. Warto by Henriques je zapamiętał przed kolejnym meczem swojej drużyny. I warto zawsze pamiętać, bez względu na okoliczności, że pokory nigdy dosyć.
Odkrywczym wnioskiem błysnął także trener Legii Warszawa Gonçalo Feio na konferencji prasowej po meczu z Koroną Kielce zakończonym remisem 1:1. Ten wynik odebrano za porażkę jego drużyny, a duży wpływ miała na niego sytuacja z pierwszej połowy. Japończyk Ryoya Morishita sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Wiktora Długosza, za co zobaczył czerwoną kartkę. Dlatego Legia przez trzy czwarte meczu musiała grać w dziesiątkę! Feio tak się do tego odniósł:
„Ja nie będę komentował decyzji sędziego. To był absolutnie kluczowy moment meczu. Nie mam żadnych pretensji do Morishity. On nigdy mnie nie okłamał. Wystarczyło zobaczyć jego reakcję, żeby zauważyć, że dotknął piłkę”.
Doprawdy bezcenna refleksja! Na jej bazie można by stworzyć standardową ocenę sytuacji, dzięki której w meczach sędziowie nie pokazywaliby żadnych kartek, nie dyktowali żadnych wolnych czy karnych. Po boiskach biegają przecież same aniołki. Nikt nigdy nie oszukuje. Gdy tylko dochodzi do jakieś sytuacji związanej z potencjalnym przekroczeniem przepisów, ten, który miałby tego dokonać ZAWSZE pokazuje wymownym gestem – „nic nie było”! Albo innym gestem każe natychmiast podnosić się rywalowi z murawy sugerując jednoznacznie, że udaje, bo oczywiście go nie faulował.
No więc apel do sędziów – zaufajcie piłkarzom tak, jak Feio Morishicie. Wtedy okaże się, że piłka nożna to najczystszy sport jaki można sobie wyobrazić. Nie będziecie mieli za wiele roboty, a VAR pójdzie w odstawkę, bo stanie się po prostu zbędny.
▬ ▬ ● ▬