Biedni, którzy nie wiedzą...

Fot. Trafnie.eu

Lojalnie ostrzegam – to nie jest tekst dla każdego interesującego się piłką nożną. Raczej dla tych, którzy próbowali w nią grać choćby na amatorskim poziomie.

Należę do tego grona. Nie mam się czym pochwalić, bo trudno by było doliczyć się prawidłowo numeru ligi, w której próbowałem kopać piłkę. Ale i tak uważam się za szczęśliwca, bo najważniejsze, że kiedyś próbowałem, więc przynajmniej wiem jak wszystko wygląda z właściwej strony, czyli widziane z perspektywy boiska.

Jeden temat, z pozoru błahy, nie dawał mi od dawna spokoju. Przymierzałem się do niego, ale chyba potrzebowałem impulsu, który niespodziewanie właśnie dostałem. Stała się nim wypowiedź dla niemieckiego magazynu „Kicker” Lukasa Podolskiego, odnoszącego się dość krytycznie do współczesnej piłki. Między innymi do wprowadzenia VAR, który ją niszczy:

„Odbiera pojedynkom intensywność. Nie ma już fauli, wślizgów”.

I podsumowuje:

„To dramat”.

Odważne opinie, choć nie mogę się we wszystkim z Podolskim zgodzić. Faule nie tylko w piłce są, ale bywają coraz brutalniejsze. Mam na myśli wejścia nakładkami. VAR je wyłapuje, co nie wpływa w żadnym stopniu na ograniczenie ich liczby. Odnoszę wrażenie, że tendencja jest wręcz odwrotna.

To przeczyłoby kolejnej wysuwanej przez Podolskiego tezie, że VAR niszczy piłkę, bo wymusza określone zachowania na boisku. Jak widać nie do końca. Jedna jego uwaga jest niezwykle trafna. Ta dotycząca wślizgów, czyli także wspomnianego na wstępie tematu, który od dawna nie dawał mi spokoju.

Oglądałem kolejny mecz i podświadomie czegoś mi brakowało. Aż w końcu potrafiłem problem zdefiniować, a teraz moje obserwacje potwierdził Podolski. We współczesnej piłce zawodnicy prawie przestali grać wślizgami! To powoduje, że zupełnie inaczej zachowują się w określonych sytuacjach. I ci, którzy mają zamiar wybić piłkę, i ci, którzy (jeszcze) są w jej posiadaniu.

Nie winiłbym jednak za to VAR-u. Wina leży zdecydowanie po stronie tych, którzy narzucają sędziom określoną interpretację przepisów. Znalazłem na przykład na stronie Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej taką dla nich instrukcję. Przepisy dotyczące wślizgów w pierwotnej wersji brzmiały tak:

„Atak wślizgiem jest dozwolonym sposobem walki o piłkę, o ile wślizgująca noga (but) zawodnika atakującego w momencie ataku na piłkę dotyka ziemi i trafia bezpośrednio w piłkę”.

W nowej interpretacji tak:

„Atak wślizgiem jest dozwolonym sposobem walki o piłkę, o ile nie jest wykonany w sposób nieostrożny, nierozważny bądź z użyciem nieproporcjonalnej siły”.

Nowa definicja jest tak nieostra, że praktycznie każde zagranie wślizgiem można zinterpretować jako niedozwolone. Czy to jest właśnie w głowach zawodników, skoro w drastyczny sposób spadła podczas meczów liczba wspomnianych zagrań?

Zdarzyło mi się z osłupieniem zauważyć, że sędzia karał kogoś żółtą kartką, choć dla mnie ten wykonał normalny wślizg. I tu Podolski z pewnością ma rację. Wślizgi, stanowiące kiedyś wręcz esencję piłki, są w zaniku. Pewnie to wielu, ekscytującym się na przykład danymi statystycznymi zliczanymi podczas meczów, zupełnie nie przeszkadza. Mnie wręcz odwrotnie.

Kto kiedyś grał na pięknej murawie przy siąpiącym deszczu, ten wie, jaką frajdę może sprawić wjazd wślizgiem, by odebrać piłkę biegnącemu z nią przeciwnikowi. Ja wiem. Podoski też wie. Biedni, którzy nie wiedzą i im to nie przeszkadza...

▬ ▬ ● ▬