Bohater narodowy znów na ławie

Fot. Trafnie.eu

Narodziła się nowa świecka tradycja. Polega na wpychaniu na siłę do podstawowego składu Ajaksu Amsterdam Arkadiusza Milika. Z jakim skutkiem?

Polski bohater narodowy znów przesiedział większość meczu w lidze na ławce rezerwowych. Należałoby zadać pytanie czy mogło być inaczej? Na razie redaktorzy wpychający go do jedenastki Ajaksu mają taką moc sprawczą jakby próbowali wzrokiem rozganiać chmury zasłaniające słońce.

Napastnik reprezentacji Polski, po zdobyciu dwóch goli w dwóch ostatnich meczach, zaświecił na różnych łamach niczym słońce właśnie. Przed kolejnym spotkaniem, już w lidze holenderskiej, pojawiało się natrętne pytanie – czy dostanie wreszcie szansę w podstawowym składzie? Dlaczego natrętne? Bo z treści i formy tekstów, w których się pojawiało, bił jednoznaczny wniosek – jak można tak świetnego zawodnika sadzać dalej na ławie?

Frank de Boer jednak znów Milika na niej posadził w meczu z Twente Enschede. Zanim do tego doszło w mediach komentowana była wypowiedź Jana de Zeeuw, zamieszczona przez „Przegląd Sportowy”, że De Boer jest jak Adolf Hitler!

W programie holenderskiej telewizji, emitowanym zawsze w piątkowy wieczór, dziennikarze stwierdzili, ze De Zeeuw ze swoim „polskim sercem” może tak mówić. Ale dla nich Milik nadal jest za słaby, by grać w Ajaksie w podstawowym składzie.

De Zeeuw twierdzi jednak, że takich głupot nie gadał. Byłem zresztą zdziwiony, że użył wspomnianego porównania, gdy je tylko przeczytałem. Powiedział jedynie, że De Boer to bardzo stanowczy i wymagający trener. Tak mi wyjaśnił.

Może warto zacząć od początku i zastanowić się dlaczego Milik trafił do Ajaksu. W Amsterdamie miał się pojawić Samuel Eto'o. W końcu nic z tego nie wyszło, a kibice dziwili się, dlaczego klub nie kupił w lecie jakiegoś znanego napastnika. Z wpływów za sprzedanych graczy ma przecież w kasie mnóstwo wolnej gotówki, ponad sto milionów euro!

Sprowadzenie Milika z Bayeru Leverkusen nie miało w Amsterdamie za wielu zwolenników. Szefów klubu przekonał ostatecznie jeden ze skautów twierdząc, że jego wypożyczenie nie wiąże się praktycznie z żadnym ryzykiem. Trenerzy zauważyli wady Polaka – braki taktyczne i prawą nogę służącą głównie do podpierania. Sposób poruszania się po boisku też pozostawia wiele do życzenia.

Milik trafił do wyjątkowego klubu, który zdobył wszystkie możliwe puchary i trofea, wychował całą armię gwiazd światowej piłki. Na nikim nie robią tam wrażenia bramki strzelone przez zawodnika dla jakieś reprezentacji. Tak samo jak sześć zaaplikowanych przez niego goli w Pucharze Holandii amatorom z klubiku Watergraafsmer. Za ten wyczyn wychwalany był w Polsce pod niebiosa. A niezadowolony De Boer stwierdził po meczu, że jego drużyna powinna wygrać 15:0, a nie tylko 9:0. Tak różnie wyglądają wyczyny Milika z polskiej i holenderskiej perspektywy.

Podstawowym konkurentem do gry w wyjściowej jedenastce jest dla niego Islandczyk Kolbeinn Sigthorsson. Cztery lata starszy i w tej chwili na pewno lepszy. W ostatnim meczu z Twente znów zrobił to, co do niego należało. Zanim zmienił go Polak zdobył wyrównującą bramkę dla Ajaksu wpychając piłkę do siatki w momencie, gdy był przewracany przez obrońcę.

Milik zamiast się zastanawiać nad miejscem w wyjściowej jedenastce, powinien trenować, trenować i jeszcze raz trenować. Może to robić z prawdziwymi fachowcami. Oprócz De Boera w sztabie szkoleniowym znajduje się jeszcze dawna gwiazda - Dennis Bergkamp. Ten pierwszy jest niezwykle wymagający. Zawodnicy muszą być skoncentrowani w każdej sekundzie treningu nie na sto, ale na tysiąc procent.

Wszystko trzeba sobie wypracować, na wszystko zasłużyć, poczekać na swoją szansę. Richairo Zivkovic, inny konkurent Milika w klubowym ataku, na razie walczy, by zmieścić się w kadrze na mecz. W ubiegłym sezonie był wypożyczony do FC Groningen, dla którego zdobył w lidze dziesięć bramek. Ma osiemnaście lat i jest uważany za jeden z większych talentów w holenderskiej piłce. Ale to jeszcze nie powód, by otrzymał coś w Ajaksie na kredyt.

Milik dostał wielką szansę. Ma dopiero dwadzieścia lat, więc niech się uczy. W Amsterdamie wyrobili już sobie o nim dobrą opinię. Zdążyli zauważyć, że jest sympatycznym i skromnym chłopakiem. A przy tym posiada także czysto piłkarskie zalety. Choćby cechę dla napastnika bezcenną - piłka zawsze go znajduje w polu karnym. I widzą, że robi postępy...

Musi tylko pamiętać, że trening na razie jest dla niego ważniejszy niż mecz. Pełna koncentracja w każdej sekundzie zajęć i zaangażowanie na tysiąc procent. Wszystko w jego głowie i nogach. Szczególnie tej prawej, nad którą trzeba pracować. Niech nie patrzy na pomniki stawiane mu w Polsce. Jeśli jest rzeczywiście wielkim talentem, jeśli ma mentalność profesjonalisty, dostanie szansę, na którą zasłuży.

To przecież Ajax, wyjątkowy klub. Tu zaczynał karierę Johan Cruyff czy Marco van Basten. Stąd ruszył w wielki piłkarski świat Zlatan Ibrahimović czy Luis Suárez. Nikt Milikowi w Amsterdamie nie chce zrobić krzywdy, najwyżej pomóc. Ale najwięcej może pomóc sobie sam.

▬ ▬ ● ▬