Bolesna lekcja dla debiutanta

Fot. Trafnie.eu

W drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Europejskiej nie było niespodzianek w spotkaniach polskich drużyn. Dlatego odpadła ta, której po losowaniu dawano najmniej szans.

Na tym etapie mecze mają jeszcze coś z dawnego romantyzmu europejskich pucharów. Teraz już nie ma szans, by na przykład Benfica Lizbona przyjechała na Islandię. Gdy kiedyś tam grała, na trybunach zasiadło ponad dwadzieścia pięć tysięcy kibiców, co stanowiło dziesięć procent ówczesnej populacji niewielkiego narodu. 

Śledziłem w czwartek w internecie mecz rozgrywany na Islandii: Stjarnan – Motherwell. Odbywał się na klubowym stadioniku Stjörnuvöllur w Gardabaer na przedmieściach Reykjaviku. Na obiektach jak ten, mający tylko jedną niewielką trybunę, dla lokalnej społeczności pucharowy mecz jest niemal takim samym wydarzeniem, jak finał Ligi Mistrzów dla kibiców z Madrytu.

Czuć jeszcze ten prowincjonalny klimat, który w kolejnych rundach ustępuje miejsca coraz surowszym wymaganiom UEFA związanym ze stadionami, na jakich mogą odbywać się organizowane przez nią mecze. Zamiast romantyzmu zaczyna się ostra rywalizacja za większe pieniądze. Jak w życiu – coś za coś.

Mecz Stjarnan – Motherwell zakończył się remisem 2:2, tak samo jak przed tygodniem w Szkocji, a to oznaczało dogrywkę. Życzyłem zwycięstwa gospodarzom. Zawsze to fajnie jak jakiś mały klubik ogra teoretycznie mocniejszych. I rzeczywiście bramka Atli Jóhannssona zdobyta w 114 minucie dała Islandczykom wygraną 3:2 i w konsekwencji awans.

Mam nadzieję, że już te wszystkie informacje dokładnie przeanalizowali w Poznaniu, bo Stjarnan będzie w trzeciej rundzie rywalem Lecha, który pewnie pokonał 3:0 w rewanżu estoński Nomme Kalju. I chyba nikomu nie przyjdzie do głowy, by Islandczyków lekceważyć. W pierwszej rundzie Walijczykom z Bangor zaaplikowali dwa razy po cztery bramki.

Do trzeciej rundy dotarł też Ruch dzięki bezbramkowemu remisowi w Liechtensteinie. Może inaczej – mógł sobie pozwolić na taki rezultat w rewanżu, bo w Polsce wygrał 3:2. Wyniki cenne, naprawdę...

Niech nikogo nie uśpi identyfikowanie jego rywala - FC Vaduz z Liechtensteinem. Tam klub ma swój stadion, ale gra w ekstraklasie szwajcarskiej. Wystarczy sprawdzić na jakim etapie w ostatnich sezonach kończyły udział w pucharach szwajcarskie drużyny, a na jakim polskie. Wtedy łatwiej docenić awans Ruchu.

Teraz w Chorzowie mają na rozkładzie Duńczyków z Esbjerg. Przekonamy się ile Ruch naprawdę jest wart. Pewnie to samo myślą w Danii licząc na awans. Zobaczymy kto się przeliczy.

Ja się raczej trochę przeliczyłem, licząc na bardziej wyrównaną walkę Zawiszy z belgijskim średniakiem Zulte Waregem. Portugalski trener przekonywał przecież po pierwszym meczu, że jego drużyna nie popełni takich błędów jak przed tygodniem przy stracie dwóch bramek.

Miał rację. Zawisza nie popełnił takich błędów, popełnił gorsze. Dać sobie strzelić bramkę po trzydziestu sekundach – oto przykra lekcja dla debiutanta w europejskich pucharach. To musi boleć. I pewnie będzie długo bolało, bo nie wiem kiedy znowu Zawisza zagra w pucharach. Pewnie nieprędko...

▬ ▬ ● ▬