Boniek jak Lato?

Fot. trafnie.eu

Stadion Śląski może zostać zgłoszony przez PZPN jako jedna z potencjalnych aren EURO 2020. Od razu przypomniał mi się mecz towarzyski z… RPA.

Wczoraj obradował zarząd PZPN. I rozważał zgłoszenie Polski jako jednego z organizatorów mistrzostw Europy w 2020 roku. Żadna niespodzianka. Taką za to można znaleźć w oficjalnym komunikacie związku:

„Oprócz Stadionu Narodowego w Warszawie, PZPN na arenę Euro 2020 chciałby wyznaczyć także legendarny Stadion Śląski.

W ostatnich tygodniach sprawą przebudowy legendarnego Stadionu Śląskiego zajęły się władze publiczne i samorządowe. Województwo śląskie i małopolskie, miasta Chorzów, Kraków, Katowice i Świętochłowice. Na wniosek prezesa Zbigniewa Bońka, Polski Związek Piłki Nożnej zajął stanowisko popierające tę inicjatywę. Federacja liczy na reaktywację legendarnego obiektu i jeśli ambitny plan przebudowy zostanie zrealizowany, PZPN z wielką przyjemnością i satysfakcją zgłosi jako arenę Euro 2020 w Polsce również Stadion Śląski”.

Przeczytałem i osłupiałem. Przecież sam Boniek na początku grudnia mówił  „Przeglądowi Sportowemu”:

„Według mnie, jeżeli mistrzostwa odbędą się w Polsce, to tylko w jednym mieście. Dlatego powinniśmy wytypować jeden stadion. Trzeba więc wskazać najlepszy polski obiekt piłkarski i nie jest to wcale trudne”.

Na pytanie czy chodzi o Stadion Narodowy, odpowiedział:

„On jest nie tylko najpiękniejszy, ale i największy. Mówimy o stolicy Polski, co też jest atutem”.

O obiekcie w Chorzowie miał wyrobione zdanie:

„Kwestia Stadionu Śląskiego to jest temat do innej dyskusji, nie w kontekście EURO 2020. Gdy postanowiono go zmodernizować, radziłem, by zburzyć go i wybudować w tym miejscu nowy obiekt. Podniósł się lament, że Boniek nie szanuje świętości. (…)

Ale chciałem, by w jego miejscu powstał nowy. Taki, który oprócz wartości symbolicznej i muzealnej, miałby jeszcze znaczenie praktyczne. Tak postąpiono z Wembley i nikt nie rwał sobie włosów z głowy. To była szansa dla stadionu, która została wykorzystana. Takiej szansy nie ma Stadion Śląski, bo po oddaniu do użytku nie będzie wyglądał jak supernowoczesny obiekt”.

Wniosek wysnuł więc oczywisty:

„Jeżeli w Polsce odbędą się mistrzostwa Europy w 2020 roku, to mecze powinny być na Stadionie Narodowym. Tak to widzę”.

Przyznać trzeba, że widział dobrze. Teraz widzi już inaczej. Oczywiście Polska może zgłosić dwa miasta (stadiony). To żadne przestępstwo. Jeśli dostanie organizację EURO 2020 wyboru jednego i tak dokona UEFA. Co ewentualnie wybierze? Nie sądzę, żeby któraś z firm bukmacherskich zdecydowała się przyjmować na to zakłady.

Nawet nie chodzi o sam stadion. Impreza z założenia odbędzie się w całej Europie. Będą to więc mistrzostwa samolotowe. Więcej latania, niż grania. Dlatego UEFA wymaga od każdego miasta kandydata posiadania dwóch lotnisk. Pod Stadionem Narodowym jest stacja kolejowa. Pociąg jedzie z niej w jedną stronę na Lotnisko Chopina około pół godziny. W przeciwną na drugie do Modlina niecały kwadrans dłużej. Nie ma innego stadionu w Europie tak skomunikowanego! Na dodatek sprawdził się już w boju, bo organizowano na nim mecz otwarcia i półfinał mistrzostw Europy.        

Niezwykle logiczne pytanie brzmi – po co zgłaszać dwa miasta, skoro wiadomo, które ma szansę na ewentualne zwycięstwo? Logiczna odpowiedź brzmi - ponieważ zawsze można w ten sposób u kogoś zaplusować na krajowym podwórku. Pamiętacie mecz towarzyski z RPA w Bydgoszczy w październiku ubiegłego roku? To znaczy w Bydgoszczy miał się odbyć, a prezes Lato przekonywał, że to nie żadne podlizywanie się w kampanii wyborczej komu trzeba, tylko przemyślany i logiczny wybór…

Dziwnym zbiegiem okoliczności dziś rano dostałem ciekawego maila od człowieka z branży o „reakcji lokalnych ZPN-ów na planowaną (i już wdrażaną de facto) politykę centralnego zarządzania okręgami piłkarskimi”: „Wku… jest w terenie bardzo duże. Są już środowiska i grupy, które zbierają ekipę na walne pod koniec roku. Może być ciekawie”.

Ciekawie to już jest.

▬ ▬ ● ▬