Bracia kibole

Fot. Trafnie.eu

Jednego dnia dwie informacje o kilkudziesięciu osobach zatrzymanych przez policję. Obie teoretycznie nie mają nic wspólnego z piłką nożną. Teoretycznie.

Gdy przeczytałem pierwsze wiadomości, jeszcze dość skąpe, o napadzie na pociąg w Trójmieście, już wiedziałem kto za tym stoi. Takie akcje przeprowadzano od wielu, wielu lat. Pociąg obrzucony kamieniami, zatrzymuje się w określonym miejscu, bo ktoś w środku pociągnął za hamulec. Do środka wpada zamaskowana banda i leje konkretnych podróżnych. Nie ma mowy o przypadku.

To metoda załatwiania porachunków stara jak świat. Ponieważ do akcji doszło na terenie Gdańska można się było domyślić, kto ją zorganizował. W poniedziałek pojawiła się już informacja o zatrzymaniu dziewięciu kiboli Lechii Gdańsk. Ponieważ policja badała napadnięty pociąg przez kilka godzin z zastosowaniem najnowszych technik śledczych, więc ma chyba sporo materiału dowodowego. Już zapowiedziała, że kolejne zatrzymania są tylko kwestią czasu.

W Warszawie aresztowano jednocześnie osiemnaście osób podczas wielkiej akcji w dzielnicy Targówek. Policja rozpracowała i rozbiła gang handlujący narkotykami. Poinformowano, że połowa zatrzymanych to „pseudokibice jednego z warszawskich klubów”. Informację wkrótce doprecyzowano – chodziło o kiboli Legii, którzy mieli sprzedawać narkotyki w środowisku kibicowskim.

Takie wiadomości nie robią już na mnie niestety żadnego wrażenia. Zbyt wiele podobnych w życiu przeczytałem czy usłyszałem. Ciekawy jestem jak zapatrują się na to ci, którzy od lat lansują teorię, że problem bandytyzmu w polskiej piłce jest sprawą marginalną, bo dotyczy zaledwie niewielkich grupek osób. Czy około stu (według relacji świadków) zamaskowanych bandytów, którzy napadając na pociąg, by zlać kilku kolesi sympatyzujących z innym klubem, to naprawdę tylko niewielka grupka? Czy członkowie gangu rozprowadzający narkotyki wśród kibiców, to też marginalny problem?

„Chciałbym wreszcie usłyszeć na przykład: „Z dziesięciu tysięcy kibiców, którzy regularnie przychodzą na nasze mecze, mniej więcej z jedną czwartą ciągle są problemy”. Jeśli ktoś będzie miał odwagę uczciwie zdefiniować problem, może znajdzie też odpowiednie środki i metody, by go rozwiązać? Bo już nie chce mi się kolejny raz słuchać, że „zdecydowana większość naprawdę jest”… - pisałem w sierpniu 2013 roku. Jak widać ciągle aktualne.

Zaledwie przed tygodniem natrafiłem na onet.pl na spory tekst o VII Patriotycznej Pielgrzymce Kibiców na Jasną Górę. Budujące były szczególnie zdjęcia, bo na nich zauważyłem szaliki różnych klubów w wyciągniętych rękach kibiców, którzy podczas meczów szczerze się nienawidzą. We wspomnianym tekście znalazłem też kilka interesujących wypowiedzi księdza Jarosława Wąsowicza określanego „nieformalnym duszpasterzem kibiców”:

"Moi bracia kibole są naprawdę otwarci na pozytywne wartości, także te płynące z ewangelicznego przesłania".

Oto jego charakterystyka kibiców, którzy są "rozpoznawalni na tle ogólnej szarości albo w konfrontacji ze światem lemingów; dobrze zorganizowani, o wyrazistych poglądach, które określiłbym, jako narodowo-konserwatywne".

I jeszcze zdanie: "Dla mnie najważniejsze jest to, że kibice, wbrew stereotypowi bezmózgich mięśniaków, nie są masą, która daje sobą manipulować".

Wąsowicz prywatnie jest kibicem Lechii. Biorąc pod uwagę powyższe deklaracje i niedawne wydarzenia w zdewastowanym pociągu w Gdańsku, ma wielkie pole do popisu dla swojej szlachetnej duszpasterskiej działalności. Trzeba mu życzyć wytrwałości. Na pewno się przyda.

▬ ▬ ● ▬