Brutalna prawda w Sewilli

Czwartek zarezerwowany jest dla Ligi Europejskiej. Choć wczoraj grała jedna polska drużyna, można było dowiedzieć się też sporo o trzech pozostałych.

Wystarczyło tylko prześledzić wyniki ich niedawnych rywali. Salzburg rozjechał Żalgiris 5:0. To ten sam litewski Żalgiris, który okazał się za trudny dla Lecha. To ten sam Salzburg, którego Lech pokonał dwa razy w grupie Ligi Europejskiej na jesieni 2010 roku. Lech od tego momentu zrobił z dziesięć kroków w tył, Salzburg z pięć do przodu.

Rubin Kazań bez problemu wygrał 2:0 z Molde FK na ich stadionie. Dowód, że Legia w poprzedniej rundzie wylosowała idealnego rywala. Nie da się tego powiedzieć o Piaście, skoro poległ z Karabachem. W Azerbejdżanie inwestują w piłkę mnóstwo pieniędzy, robią stałe postępy. Widać to już, gdy grają z zespołami na przykład z Polski. Gdy trafili na niemiecki Eintracht Frankfurt, jeszcze nie. Przegrali u siebie gładko 0:2. 

Ciekawe jaki byłby wynik, gdyby Eintracht mierzył się ze Śląskiem? Przed losowaniem ostatniej rundy był przecież jednym z jego potencjalnych rywali. Niestety Śląsk wylosował jak mógł najgorzej, hiszpańską Sevillę. Że to drużyna zza wysokiej półki, przekonaliśmy się wczoraj. Porażka 1:4 nie pozostawia przed rewanżem najmniejszych wątpliwości, kto awansuje do fazy grupowej.

Nie mam jednak zamiaru znęcać się nad piłkarzami z Wrocławia. Uważam, że zaprezentowali ten sam poziom, co w czterech poprzednich meczach kwalifikacyjnych Ligi Europejskiej. Zmieniali się rywale, zmieniały się wyniki. Od 4:0 z czarnogórskim Rudarem, do 1:4 z Sevillą.   

Śląsk nawet prowadził. Ale jak się traci piłkarza na końcowe pół godziny (czerwona kartka dla Dudu), a ma króciutką ławkę rezerwowych, grając w ekstremalnych warunkach (37 stopni Celsjusza!), trudno liczyć na cud z tak silnym rywalem. Sevilla to drużyna nieosiągalna w tej chwili dla Śląska. Zamęczyła rywala, brutalnie prezentując swój potencjał. Piłkarze z Wrocławia walczyli jak potrafią najlepiej. Za mało, by myśleć o pokonaniu Hiszpanów. Jeszcze do 85 minuty, gdy przegrywali 1:2, można było się łudzić, że jakieś szanse w rewanżu jednak zachowają. Później już nie.  Końcowy wynik oddaje różnicę klas pomiędzy Ekstraklasą i Primera Division.

Pojedynek w Sewilli był zapowiadany jako „mecz życia” dla piłkarzy Śląska. Tego samego dnia swoją życiową szansę w lidze hiszpańskiej dostał Bartłomiej Pawłowski.

PZPN mnie zaskoczył. Nie było ostatnio okazji, by go chwalić, ale teraz nie mam wyjścia. Związek przekazał Hiszpanom certyfikat piłkarza, dlatego ten stał się już pełnoprawnym zawodnikiem Malagi. Decyzja wyjątkowo logiczna. Widzew z Jagiellonią mogą się teraz spierać do końca świata kto powinien za Pawłowskiego dostać pieniądze zdeponowane przez Malagę. On przynajmniej nie musi czekać na wyrok, który dla niego byłby innym wyrokiem, zakazem pojawiania się na boisku.

Przy okazji zdałem sobie sprawę, że jeśli piłkarze Śląska mieli „mecz życia”, to jak nazwać spotkanie z Barceloną w najbliższy weekend, w którym ma szansę zadebiutować Pawłowski? On takie mecze życia będzie miał teraz kilka razy w miesiącu. A „zadebiutował w meczu z Barceloną” brzmi apetycznie, prawda? Może się sprawdzi…  

▬ ▬ ● ▬