Byle co go nie złamie

Przemysław Tytoń znów w trakcie meczu odjechał karetką z boiska do szpitala, gdy jego PSV grał w Kerkrade z Rodą. Na szczęście uraz okazał się niegroźny. 

Ten chłopak nie ma szczęścia. To znaczy raz miał aż za dużo. Wszedł do bramki podczas inauguracyjnego meczu EURO 2012, za usuniętego z boiska Wojciecha Szczęsnego, i od razu obronił karnego. Oglądałem następnego dnia trening reprezentacji na stadionie Polonii. Kibice powitali go jak bohatera narodowego.

W lidze holenderskiej szczęścia zdecydowanie mu brak. We wrześniu 2011 roku zderzył się podczas meczu PSV z Ajaksem z kolegą z drużyny Timothym Derijckiem. Miał wstrząs mózgu, a do bramki wrócił po kilku miesiącach.

W niedzielę w końcówce meczu z Rodą, podczas interwencji przy rzucie wolnym, wpadł na słupek i metalową konstrukcję mocującą siatkę. Znów odjechał karetką na badania do szpitala. Na szczęście, poza lekkim wstrząsem mózgu i stłuczonym biodrem, nic poważnego mu się nie stało.

Od razu dostałem maila od Henka Meesa, znajomego dziennikarza z holenderskiej gazety „Brabants Dagblad”. Już drugiego, bo dwa dni wcześniej przesłał mi przetłumaczone najciekawsze fragmenty wywiadu Tytonia dla magazynu “Voetbal International”.

W ubiegłym tygodniu polski bramkarz świetnie spisał się w meczu Ligi Europejskiej w Zagrzebiu. Gdyby nie jego interwencje PSV na pewno nie zremisowałby bezbramkowo z Dinamem.

Tytoń zastępował w bramce kontuzjowanego Jeroena Zoeta także w meczu w Kerkrade. Wydawało się, że łapie formę, może nie wpuścić między słupki konkurenta, gdy ten się wykuruje. I niespodziewanie znów ma pod górkę…

Gdy pierwszy raz rozmawiałem z Tytoniem, chyba po meczu z Australią w Krakowie w 2010 roku, wydał mi się niezwykle konkretny i rzeczowy. W każdym zdaniu było tyle słów co trzeba na dany temat. Takie same wrażenie odniosłem czytając jego wywiad w „Voetbal International”. Bez znieczulenia obszedł się z byłym trenerem PSV, Dickiem Advocaatem (obecnie w AZ Alkmaar), który w ubiegłym sezonie odstawił go od podstawowego składu:  

“To było nie w porządku. Mój konkurent Boy Waterman miał wielu przyjaciół, którzy go wspierali. Advocaat nie wyjaśnił mi dlaczego nie gram. Dlatego byłem zaskoczony, gdy po zakończeniu sezonu stwierdził, że PSV przegrał walkę o mistrzostwo, ponieważ miał dwóch słabych środkowych obrońców i słabego bramkarza”.

Tytoń wystąpił tylko w dwunastu meczach ligowych w ubiegłym sezonie. Przyznał, że ciężko szła mu integracja z kolegami z drużyny, skoro głównym tematem rozmów były tylko muzyka i ciuchy.

„W piłce normalne jest, że masz kilka żon i wydajesz dużo pieniędzy, by żyć w luksusie. To nie mój styl” – stwierdził.

Wyznał, że dla niego wzorem jest Jerzy Dudek:

„Jako zawodnik i człowiek. Ma za sobą wspaniałą karierę, ale pozostał normalną osobą, mimo osiągniętych sukcesów”.

Tytoń szczery opowiedział o swoim trudnym dzieciństwie. Wychowywała go, wraz z siostrą, samotnie matka. Ojciec zostawił ich, gdy miał pięć lat.

„Mama była matką i ojcem w jednej osobie” - zauważył. „Jest zresztą do dziś. Nigdy nie wzbraniała mi kontaktów z ojcem. To nie jest dla nas temat tabu. Choć ciągle nie mam żadnych kontaktów z drugą częścią rodziny. Znam tylko nazwę miasta, gdzie on prawdopodobnie mieszka…”  

Czyli Tytoń w życiu miał trochę pod górkę znacznie wcześniej, niż się teraz wielu wydaje. Ale to znaczy też, że ma charakter, byle co go nie złamie, skoro już tyle osiągnął. Wróci szybko na boisko po nieszczęsnym niedzielnym zdarzeniu. Poradzi sobie na pewno. I w bramce, i w życiu.

▬ ▬ ● ▬