Bzdury do potęgi…

Fot. Trafnie.eu

Chciałbym wyrazić wdzięczność człowiekowi, który kolejny raz mnie podratował. Żeby było śmiesznie, kiedyś radziłem mu, by natychmiast zamilkł.

Mowa oczywiście o moim ulubionym ulubieńcu, Janie Tomaszewskim. Co ja bym, biedny, bez niego zrobił? Kolejny raz rozglądałem się za jakimś ciekawym tematem, a tu bida z nędzą. Coś na siłę może by się udało spłodzić, ale po co, skoro dostałem praktycznie gotowca.

Ni z tego, ni z owego wspomniany Jan T. ponownie uraczył świat swoimi genialnymi wynurzeniami. I zawyrokował co będzie się działo podczas zbliżających się finałów mistrzostw Europy. Otóż jedną z głównych ról powinni w nich odegrać moi, jego też, rodacy. Aż nie mogę się doczekać, by tego doświadczyć (za: se.pl):

„Ci chłopcy mają realne szanse grać w półfinale. A później... Tu już zadecyduje szczęście, przypadek. Na półfinał naszą drużynę stać. Warto pamiętać, że dla niektórych zawodników to może być ostatni wielki turniej”.

Na wszelki wypadek jednak doprecyzuję, bo pan Tomaszewski kiedyś kibicował przecież Niemcom - „ci chłopcy” to reprezentacja Polski seniorów w piłce nożnej. Może więc ten półfinał w jakieś grze komputerowej? Choć nie mam pojęcia w jakiej, bo w żadną związaną z futbolem nigdy nie grałem. A może w jakiegoś cymbergaja? Jak można bezrefleksyjnie wygadywać takie bzdury do potęgi n-tej? Jak można je bezrefleksyjnie cytować, bo trafiłem na nie, czytając właśnie cytowane fragmenty. To zacytuję jeszcze ten:

„Moje zdanie jest takie, że mamy obecnie najlepsze piłkarskie pokolenie w historii. I mamy naprawdę szanse na zdobycie medalu na tych mistrzostwach. Bo jeśli nie oni, to kto? Bo jeśli nie teraz, to kiedy?”

A moje zdanie jest takie, że czasami nawet nie warto wchodzić w polemikę, bo byłoby to obraźliwe dla kogoś podejmującego, nawet w dobrej wierze, taki wysiłek. Głupoty warto najwyżej obśmiać i nie tracić czasu na nic więcej.

Ktoś zapyta, po co kolejny raz zajmuję się tym panem? Przecież sam kiedyś twierdziłem, że nikomu nie wolno zabraniać się kompromitować. Szczególnie tym, którym najlepiej to wychodzi. Otóż zajmuję się dlatego, że nie mogę pozostać obojętny i poczytuję sobie za wręcz obywatelski obowiązek, by bzdury tępić, jeszcze raz tępić, aż może kiedyś uda się wytępić. Wiem, co napisałem na początku, ale to jest silniejsze ode mnie, jak słynne niemieckie Hassliebe.

Z jednej strony wdzięczność dla mojego ulubionego ulubieńca, że kolejny raz dał mi się pożywić. Z drugiej, poczucie obowiązku. Po prostu nie potrafię się powstrzymać. Więc pewnie nie po raz ostatni spotkam się z tym panem na tej stronie. Nie wiem, czy to dobra wiadomość dla jej czytelników, czy zła?

▬ ▬ ● ▬