2025-10-02
Całe stado audytorów
W komentarzach po publikacji raportu „Finansowa Ekstraklasa” dominuje podziw. Akurat dobrze się składa, że w tym samym czasie zaplanowano...
Wspomniany raport, dotyczący sezonu 2024/25, opracowała firma Grant Thornton. Oprócz precyzyjnych wyliczeń przedstawiła na początku następujące kluczowe wnioski:
Łączne przychody klubów - 1 270 mln zł. Łączne przychody klubów PKO Bank Polski Ekstraklasy w sezonie 2024/2025 osiągnęły najwyższy w historii poziom. Po udanym sezonie 2023/2024 trend wzrostowy został utrzymany, a kluby konsekwentnie zwiększają skalę swoich przychodów.
Największe wpływy - Legia Warszawa. Największe wpływy odnotowała ponownie Legia Warszawa. Klub z Łazienkowskiej osiągnął 231 mln zł przychodów ogółem i 221 mln zł przychodów z podstawowej działalności. Drugie miejsce zajął Lech Poznań, trzecie Raków Częstochowa.
Transfery wychodzące - 220 mln zł. Takie przychody kluby PKO Bank Polski Ekstraklasy odnotowały z tytułu sprzedaży zawodników. To kolejny rekord w historii ligi.
Łączna liczba kibiców - 3,9 mln kibiców. Tylu kibiców łącznie odwiedziło stadiony klubów PKO Bank Polski Ekstraklasy w sezonie 2024/2025. Co więcej, aż 10% z nich pojawiło się na trybunach po raz pierwszy.
Akademie piłkarskie - 98 mln zł. Tyle kluby PKO Bank Polski Ekstraklasy przeznaczyły na prowadzenie piłkarskich akademii w sezonie 2024/2025.
Teksty w rodzimych mediach o wspomnianym raporcie pełne są zachwytów („rewelacja!”). Moje spojrzenie jest bardziej przyziemne, bowiem wszystko bywa względne, zależy pod jakim kątem spojrzeć i z kim (czym) porównać.
Bez wątpienia za wręcz imponującą uważam liczbę kibiców na stadionach. Średnia na mecz wyniosła 12 668. Pod tym względem Ekstraklasa jest najbliżej europejskiej czołówki, biorąc pod uwagę jak daleko jeszcze odbiega od niej poziom sportowym. Na pewno trzeba się cieszyć, że liga się rozwija i osiąga z roku na rok coraz lepsze wyniki finansowe, jednak te pochwały powinny być rozsądnie stonowane. Czyli nie wolno zapominać jak wypada porównanie z europejską czołówką.
Takie przychody jak cała Ekstraklasa mają największe kluby w najlepszych ligach. Niektóre wielokrotnie je przewyższają. Choćby najbogatszy (według rankingu CNBC z maja tego roku) Real Madryt – 1,13 miliarda dolarów przychodu, czyli około 3,6 miliarda złotych!
220 milionów za transfery wychodzące to nieco ponad 51 milionów euro. Zbliżone kwoty trzeba zapłacić w Europie za zawodnika z określonym doświadczeniem w czołowej lidze. Jednego! Na przykład w sierpniu transfer Alejandro Garnacho z Manchesteru United kosztował Chelsea 46 milionów euro.
Nie piszę o tym, żeby deprecjonować dokonania rodzimych klubów. Chciałbym tylko wszystkich przestrzec, by za bardzo nie upajali się rankingiem „Finansowa Ekstraklasa”. Choć to z pewnością z satysfakcją robią ci, którzy przy okazji sami na tym dobrze zarabiają.
Dla mnie zawsze ważniejszym od finansowego wyniku klubów będzie wynik sportowy. A tak się dobrze złożyło, że wspomniany ranking został opublikowany dosłownie na godziny przed startem czterech polskich drużyn w pierwszej kolejce Ligi Konferencji. Choć to tylko trzecia liga europejska, więc nie zachłystuję się nią ponad miarę, stanowi niewątpliwie sprawdzian sportowej wartości tych drużyn. Można więc powiedzieć, że pucharowa czwórka zostanie w czwartek poddana pierwszemu międzynarodowemu audytowi.
Dowiemy się ile naprawdę warte są te pompowane przez media finansowe osiągnięcia w konfrontacji z europejskimi realiami, nawet trzecioligowymi. I to będzie dopiero pierwszy sprawdzian, bo w kolejnych pięciu kolejkach wspomnianej ligi czeka całe stado audytorów, by ponownie sprawdzić wartość finansowych wyliczeń na piłkarskich boiskach. Chciałbym, żeby ów sprawdzian podziwiane wyliczenia wytrzymały.
▬ ▬ ● ▬








