2025-08-17
Chyba mnie ktoś pochwali?
W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o ponownym wybuchu euforii związanej z występami polskich drużyn w europejskich pucharach. I to nawet, gdy…
Przez tydzień, czyli po pierwszych meczach trzeciej rundy kwalifikacyjnej trzech europejskich pucharów, nastroje były trochę stonowane, ale szybko się okazało, że tylko trochę. Po meczach rewanżowych tej rundy znów zaczęło się szaleństwo, po którym można dojść do wniosku, że związany z nim optymizm pozbawiony jest jakichkolwiek racjonalnych ograniczeń. Jeśli ktoś uważa, że przesadzam, niech przeczyta ten tytuł (za: przegladsportowy.onet.pl): „Złoty los Polski! Dwie ekipy mogą świętować. Liga Konferencji stoi otworem”.
Euforia dotyczy klubowego rankingu UEFA, którego śledzenie i podniecanie się następującymi w nim zmianami stało się już nowym sportem narodowym. Próbuję ogarnąć jakoś to zjawisko, wobec którego coraz trudniej pozostać obojętnym, nawet gdybym chciał.
A chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że ponowny wybuch euforii nastąpił w momencie, gdy połowa polskich drużyn przegrała rywalizację w rozgrywkach, w których uczestniczyła! Na szczęście dla nich, dla Lecha Poznań i Legii Warszawa, wdrożony przez UEFA system zakłada przeniesienie przegranych z tych lepszych do tych gorszych rozgrywek. W ten sposób dalej będą grali w czwartej rundzie kwalifikacji do europejskich pucharów, tak samo jak dwie pozostałe drużyny, Raków Częstochowa i Jagiellonia Białystok, które szczęśliwie przeszły trzecią rundę. Co całą czwórkę czeka w czwartej? Oto podpowiedź na bazie Opta Power Ranking:
„Co z niego wynika?
Bez niespodzianki: rywal Lecha (146. miejsce na świecie), czyli Genk, jest 83. drużyną i byłby zdecydowanie najmocniejszy w Polsce.
Legia jest 123. i jest faworytem dwumeczu z Hibernianem (352. miejsce), który według Opty jest na poziomie Górnika Zabrze.
Raków Częstochowa jest 136., a jego rywal - bułgarska Arda - zajmuje 664. miejsce i jego siłę porównuje się do Wisły Kraków.
Za to Dinamo Tirana jest dopiero 1220. na świecie i teoretycznie byłaby średniakiem 1. ligi. Jagiellonia Białystok jest za to 202. na świecie”.
Podchodzę do zjawiska z wyrozumiałością i już wcześniej pisałem, że traktuję podniecanie się wspomnianym rankingiem i awansem w nim Polski jako substytut prawdziwych piłkarskich sukcesów, których tak bardzo są spragnieni mieszkający w niej kibice i redaktorzy rodzimych mediów płodzący teksty na wspomniany temat. Choć jakieś hamulce w tym procesie myślowym jednak by się przydały, czego dowodzi fragment:
„Wprowadzenie aż czterech ekip do faz ligowych sprawiłoby, że włączylibyśmy się do walki o 10. miejsce - a wyprzedzenie Czechów dałoby nam bezpośrednie miejsce w Lidze Mistrzów. A to najprostsza droga do LM dla polskich klubów.
Nadal byłoby to ciężkie i dużo zależy od wyników czeskich drużyn, zwłaszcza tego, czy do LK wejdą Sparta Praga (gra z Rygą FC, jest zdecydowanym faworytem) oraz Banik Ostrawa (mierzy się z NK Celje). Powinniśmy też kibicować Sigmie Ołomuniec, by wyeliminowała Malmoe i weszła do Ligi Europy - gdzie byłoby jej trudniej o punkty niż w LK”.
Czyli, biorąc po uwagę ostatni podany przykład i rozumując logicznie, powinniśmy kibicować Lechowi, by... przegrał z Genkiem w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej do Ligi Europy i występował tylko w Lidze Konferencji, bo w niej łatwiej zdobywać punkty do wiadomego rankingu. Mam nadzieję, że jego miłośnicy mnie pochwalą za wyciągnięty wniosek.
▬ ▬ ● ▬