Ciekawi mnie szczególnie...

Fot. Trafnie.eu

Adam Nawałka coraz dalej od Lecha Poznań. A było (podobno) tak blisko. Mimo wszystko szkoda, że nie wrócił do polskiej ligi. Choć może jednak?

Nawet nie zdążył rozpocząć pracy w Poznaniu, a już napisano i naopowiadano o nim więcej, niż o większości trenerów Ekstraklasy od początku sezonu. Informacja o możliwości zatrudnienia byłego selekcjonera przez tydzień stanowiła całkiem ciekawy temat dla polskich mediów.  

Nawałka jednak kontraktu z Lechem nie podpisał. I jeśli wierzyć ostatnim doniesieniom, może już nie podpisać. Oficjalnie tego nie potwierdzono, ale wiadomo z tak zwanych dobrze poinformowanych źródeł, że nie chodzi o pieniądze, czyli wynegocjowaną pensję, ponoć sto pięćdziesiąt tysięcy złotych miesięcznie (za: wp.pl):

„Poszło jednak o inne kwestie - związane przede wszystkim z polityką kadrową. Gdyby były opiekun kadry został zatrudniony w Lechu, rola całego pionu sportowego (skautingu oraz komitetu transferowego) zostałaby mocno ograniczona, a na to władze klubu się nie godzą”.

A szkoda, bo perspektywa poprowadzenia Lecha przez Nawałkę stanowiłaby dla mnie niezwykle ciekawy przypadek przynajmniej z kilku powodów. Przede wszystkim można by się było przekonać ile naprawdę jest wart. Praca z reprezentacją mocno wypaczyła jego obraz, więc rysowała się szansa na ponowne naszkicowanie trenerskiego portretu z całą wyrazistością. Może nawet znów odżyłby mit genialnego trenera?

Przyjmując propozycję Lecha Nawałka z pewnością podjąłby ryzyko weryfikacji swych szkoleniowych umiejętności w warunkach ligowych. I to w klubie, który ma mistrzowskie aspiracje, a buja się gdzieś w środku tabeli. Choć z drugiej strony nie można wykluczyć przypadku, że drużyna mogłaby dość szybko „odpalić”, co pokazał już ostatni mecz z Jagiellonią zremisowany w Białymstoku z teoretycznie (na tę chwilę) silniejszym rywalem. Bo jak na polskie piłkarskie realia Lech posiada potencjał zdecydowanie powyżej średniej.

Ciekawiła by mnie szczególnie bezpośrednia konfrontacja byłego selekcjonera z jego poprzednikiem na tym stanowisku. Kadencja Waldemara Fornalika w reprezentacji jest odbierana jako porażka, ale po powrocie do ligowej piłki radzi sobie świetnie. Najpierw wybronił Piasta przed spadkiem, a teraz usadowił się w czubie tabeli, czego raczej nikt nie oczekiwał.

Ciągle szalenie intryguje mnie pytanie - czy Fornalik rzeczywiście nie nadawał się do pracy z reprezentacją, czy też objął ją w niewłaściwym momencie, gdy wielu zawodników miało problemy z utrzymaniem optymalnej formy w klubach? Przeciwnie niż za trenerskiej kadencji Nawałki. Choćby z tego powodu mecz Lech – Piast zapowiadałby się naprawdę ekscytująco.

Z prawdziwą ciekawością śledziłbym też konferencje Nawałki w Poznaniu. Czy przed każdym meczem opowiadałby to samo (cytaty z pamięci): „Szanujemy rywala, ale koncentrujemy się przede wszystkim na sobie”. Albo: „Kto wystąpi w podstawowym składzie? Zawodnicy dowiedzą się pierwsi na odprawie”. No i oczywiście po meczu: „Nie będę teraz nikogo indywidualnie oceniał. Pierwsi moje oceny poznają piłkarze”. Przecież Nawałka do wybitny specjalista potrafiący mówiąc dużo, nie powiedzieć nic.

Ciekawy jestem niezmiernie kto wytrzymałby tę swoistą próbę sił? Miejscowi dziennikarze słysząc co tydzień te same dyrdymały, czy pan trener, który w końcu spuściłby z tonu i zacząłby  przemawiać normalnym językiem?

Ale najbardziej ciekawi mnie jak będą wyglądały negocjacje byłego selekcjonera z jednym z chińskich klubów? Bo wierząc w informacje pojawiające się w mediach, propozycja z Lecha stanowiła dla Nawałki tylko chwilową alternatywę. A czeka na naprawdę poważną ofertę z Chin. Czy tam też postawi warunki, że chce wszystkim rządzić? Czy raczej grzecznie zgodzi się na te, jakie postawią jemu, w zamian za godziwą pensję?  

PS: Czy (według najnowszych informacji) Słoweniec Matjaž Kek to poważny kandydat na trenera Lecha, czy tylko opcja na zmiękczenie Nawałki?

▬ ▬ ● ▬