Co je cirkus?

Fot. Trafnie.eu

Czy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia? W piłce na pewno, bez względu na szerokość geograficzną. Przykładów można znaleźć na pęczki.

Javier Tebas nie miałby nic przeciwko wyrzuceniu Paris Saint-Germain z Ligi Mistrzów. I to NATYCHMIAST! A kto to taki ten Tebas? Nie byle kto, bo szef La Liga, czyli najlepszej ligi piłkarskiej na świecie. I nie przepada za właścicielami paryskiego klubu - katarskimi szejkami, bo uprowadzili z jego ligi jedną z największych gwiazd - Neymara.

Tebas grzmi, że PSG złamał zasady Finansowego Fair Play przy pozyskaniu Kyliana Mbappé z AS Monaco. Że to niby tylko wypożyczenie, by owych zasad nie łamać, więc zapłacą za niego 180 milionów euro dopiero po zakończeniu sezonu. I jeszcze dodaje, co ma być koronnym argumentem, że francuski klub ma „nadmuchane” zyski z podejrzanych kontraktów sponsorskich, dzięki którym poprawia swój finansowy bilans. Jeśli nie zajmie się tym UEFA, szef hiszpańskiej ligi pójdzie na skargę do Komisji Europejskiej. I chciałby, żeby PSG przegnać natychmiast z europejskich pucharów.

Jestem zbudowany podejściem pana Tebasa do zasad fair play. Szkoda tylko, że ma zeza i widzi tylko to, co dla niego wygodne. Bo skoro on i jego liga są tacy święci, szkoda, że z równą bezwzględnością nie walczą z oszustwami u siebie. Gdy cały świat oglądał ich firmowy produkt – Gran Derbi – trudno było nie zauważyć żenujących scen wychwyconych przez kamery. Zawodnicy nie raz i nie dwa symulowali faule tarzając się w konwulsjach po murawie, choć nikt ich nie dotknął! Niedoścignionym wzorem w tym fachu pozostanie dla mnie Dani Alves odstawiający błazenadę jeszcze w barwach Barcelony. Choć inni czołowi grajkowie obu największych klubów (i nie tylko tych!) niewiele mu ustępowali...

A hiszpańscy sędziowie panu Tebasowi nie przeszkadzają? Ile to skandali było z nimi związanych i ich gospodarskim sędziowaniem dla niektórych klubów? Rozumiem frustrację Tebasa spowodowaną faktem, że w Paryżu pojawił się rywal, któremu żaden klub z jego ligi nie podskoczy finansowo. Ale niech nie próbuje jej leczyć udzielając mądrych rad co kto komu powinien zrobić. Lepiej niech najpierw dokładnie posprząta we własnym ogródku.

Podobne krzywe spojrzenie posiada trener Lecha Nenad Bjelica. Niedawno podzielił się mądrą opinią na temat VAR-u, czyli systemu powtórek wideo. Nie ma rzeczy idealnych, ale akurat VAR pozwolił wyeliminować wiele pomyłek czy wręcz zwykłych boiskowych oszustw. Chorwatowi się jednak nie podoba i twierdzi, że nigdy go nie polubi, co zakomunikował po ligowym meczu z Lechią. Dlaczego? Po dokładnym przeanalizowaniu boiskowych wydarzeń na ekranie sędziowie śmieli zweryfikować jedną z sytuacji na niekorzyść Lecha!

„To je cirkus” - zagrzmiał Bjelica.

Dla mnie cirkus był w Poznaniu w sierpniu, gdy Lech zremisował z Utrechtem 2:2 w Lidze Europejskiej, bo nie było VAR-u i zaliczono mu jedną bramkę ze spalonego. Ten naciągany wynik oznaczał odpadnięcie z rozgrywek, ale pan trener stwierdził, że jeszcze nigdy w karierze nie był tak dumny ze swojego zespołu...

▬ ▬ ● ▬