2025-09-25
Co jest dość logiczne?
Jeden piłkarz ma problemy po zmianie klubu. To raczej nic szczególnego. Przypomniałem sobie o nim, gdy patrzyłem na mecz jego byłej drużyny.
Ten piłkarz to Maxi Oyedele, a teks na jego temat pojawił się pod dość niepokojącym tytułem (za: przegladsportowy.onet.pl): „W Polsce był gwiazdą. Nagle zniknął. To wygląda bardzo źle”.
Ale gdy został sprzedany do Francji, jak zawsze w podobnych przypadkach, w rodzimych mediach przyjęto jego transfer wręcz entuzjastycznie. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni taki przypadek, skoro:
„Dwukrotny reprezentant Polski nie rozpoczął swojej przygody w Ligue 1 zgodnie z oczekiwaniami. Choć Strasbourg zapłacił za niego 6 mln euro, Oyedele nie zagrał w żadnym z trzech pierwszych oficjalnych spotkań. Dostał szansę dopiero 28 sierpnia, gdy na 24 minuty wszedł z ławki w meczu z Brondby w el. Ligi Konferencji. Jednak od tych wydarzeń minął już blisko miesiąc”.
Przypomniałem sobie o Oyedele w środę patrząc na zaległy mecz ligowy jego byłej drużyny z Jagiellonią Białystok. Bo uświadomiłem sobie ilu jest zawodników w kadrach obu drużyn z przeszłością w zagranicznych klubach, o których można było wcześniej napisać to samo, czyli, że „nagle zniknął” albo, że „wygląda to bardzo źle”.
Nawet pomijając tych, którzy wrócili do ojczyzny po wielu latach gry poza jej granicami na koniec kariery (Paweł Wszołek, Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak), uzbierało się całkiem spore grono zawodników, którzy wrócili z pewnością głównie po to, „by się odbudować”. Mam na myśli i tych z Legii: Arkadiusz Reca, Damian Szymański, Bartosz Kapustka, Kamil Piątkowski, Kacper Urbański, i tych z Jagiellonii: Bartłomiej Wdowik i Kamil Jóźwiak.
Można więc stwierdzić, że Oyedele jest kolejnym piłkarzem z polskiej ligi wytransferowanym za granicę, który idzie niestety tą samo ścieżką co wielu jego poprzedników. Najpierw jest euforia w mediach związana z transferem i liczenie pieniędzy, które za niego zarobi klub. Potem mierzenie się z rzeczywistością w nowym kraju i nowej lidze. Czasami bywają obiecujące początki, ale nawet, gdy takie są, wcześniej czy później zaczynają się problemy. Kolejnym krokiem bywa potencjalna zmiana klubu na potencjalnie gorszy, na próbę (wypożyczenie) lub na stałe. Ostatecznością jest powrót do ojczyzny, który, jak wcześniej z niej wyjazd, bywa często relacjonowany w rodzimych mediach jako „prawdziwy hit transferowy”.
I tak to się kręci od lat, choć nie wszyscy potrafią albo nie chcą (!) wyciągnąć z tego powtarzającego się procesu logicznych wniosków. Bo skoro polscy piłkarze, którzy nie do końca radzą sobie w silniejszych ligach wracają do ojczyzny i w Ekstraklasie robią za gwiazdy, nie dziwmy się, że jej przedstawiciele od lat nie potrafią awansować do Ligi Mistrzów. Dla mnie to dość prosta logika, ale chyba za... prosta dla wielu moich rodaków ciągle wierzących w potęgę piłki nożnej w ojczyźnie i namiętnie liczącym punkciki w klubowym rankingu UEFA.
▬ ▬ ● ▬







