Co jest rzeczywiście sensacją?

Fot. gguy/Shutterstock.com

Znamy już wszystkich półfinalistów Ligi Mistrzów. Z tej okazji często pojawiają się słowa - „sensacja” czy „szok”. A skoro tak często, warto się zastanowić dlaczego.

„Sensacja” pojawiała się wielokrotnie podczas relacji na żywo z pierwszego ćwierćfinału Atalanty Bergamo z Paris Saint-Germain. Włosi prowadzili 1:0 aż do ostatniej minuty meczu. Wydawało się, że awansują do półfinału, jednak dali sobie strzelić bramkę w tej ostatniej minucie, a potem jeszcze kolejną w doliczonym czasie gry.

Następnego dnia „sensacja” zdominowała relacje z meczu RB Lipsk z Atletico Madryt, gdy „szczawik” w trenerskim świecie, 33-letni Julian Nagelsmann, ograł 2:1 miotającego się przy bocznej linii, hołubionego wcześniej prze media, nie tylko hiszpańskie, Diego Simeone.

Kolejny dzień był z przewagą „szoku” po zwycięstwie Bayernu Monachium nad Barceloną. Może nie tyle z samego zwycięstwa, co z jego rozmiarów. Bo kto pamięta porażkę Barcelony 2:8, szczególnie w europejskich pucharach?

I na deser znów „sensacja” z lekką domieszką „szoku”. To po zwycięstwie Olympique Lyon z Manchesterem City. Gdyby kilka minut przed końcem Ratheem Sterling trafił do pustej bramki, byłoby 2:2 i być może po chwili jego koledzy dobiliby rywala. Ale nie trafił, a po chwili poszła akcja Francuzów, którzy dobili Anglików zdobywając trzecią bramkę ustalającą wynik meczu.

Menedżer Manchesteru City Pep Guardiola podczas drugiej połowy kilka razy padał na kolana (dosłownie!) nie mogąc uwierzyć, co wyprawiają jego piłkarze w obronie i w ataku. Dlatego znów nie udał mu się podbój Europy z klubem z błękitnej połowy Mancheteru. Tak samo jak Simeone, który chciał przełamać klątwę Lizbony (Atletico przegrało tam finał Ligi Mistrzów z Realem w 2014 roku). Niestety stolica Portugalii, gdzie odbywa się turniej finałowy Ligi Mistrzów, staje się prawdziwą obsesją argentyńskiego trenera.

Zastanawiam nad sensownością użycia słów „sensacja” czy „szok”. Oba mają opisywać coś wyjątkowego, rzadko spotykanego. A skoro pojawiają się tak często, dowodzą odwrócenia się tendencji. Coś wcześniej uważane za sensacje staje się normą. I tak jest chyba w tym finałowym turnieju, czyli zupełnie nowej formule ostatniej fazy rozgrywek ze względu na koronawirusa. Idąc do końca tym tokiem rozumowania można wyciągnąć wniosek, że teraz prawdziwą sensacją byłby triumf… Bayernu, uważanego za faworyta.

Warto się zastanowić dlaczego w półfinałach zagrają drużyny z dwóch krajów – Niemiec i Francji - w jednym Lipsk z PSG, w drugim Bayern z Lyonem? Czy to przypadek? We Francji w ogóle nie wznowiono rozgrywek ligowych po ich zawieszeniu ze względu na koronawirusa. W Niemczech wznowiono najwcześniej, dzięki czemu pozwolono piłkarzom trochę odpocząć po zakończeniu Bundesligi, a przed rozpoczęciem finałowej fazy Ligi Mistrzów. Może warto, by każdy o tym pamiętał, gdy oceniając wyniki uzyskiwane w Portugalii używa słów „sensacja” czy „szok”.

▬ ▬ ● ▬