Co komu (nie) przeszkadzało?

Fot. Mateusz Kostrzewa/Legia.com

Po meczu jedynej polskiej drużyny w europejskich pucharach pojawiło się wiele komentarzy. Przynajmniej nad dwoma kwestiami warto się pochylić.

Po porażce Legii Warszawa 2:3 z norweskim Modle, w meczu barażowym o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji Europy, głos zabrał ten, który zabiera go zawsze. Wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek tym razem przeszedł samego siebie, ponieważ pośrednio przyłożył organizacji, którą… reprezentuje (za: (polsatsport.pl):

„Czułem, że Legia może mieć ciężko w tych warunkach, na sztucznej nawierzchni. Jest demokracja, mam prawo do własnego zdania i cały czas mówię, że na tym etapie nie powinno się dopuszczać do gry na sztucznej trawie. Tak samo w meczach eliminacyjnych do MŚ, ME i we wszystkich meczach fazy pucharowej europejskich pucharów. UEFA po to płaci olbrzymie pieniądze za te rozgrywki, żeby kluby spełniały warunki do gry. Na przykład Raków Częstochowa pierwsze dwie rundy eliminacji do Champions League grał u siebie, ale później musiał się przenieść do Sosnowca. Tak samo tutaj, nie powinno Molde grać na sztucznej murawie, to jest jednak za duży handicap”.

Skoro, „jest demokracja”, więc „mam prawo do własnego zdania” i wiem, że ze względu na problemy klimatyczne utrzymanie naturalnej murawy w wielu częściach Europy byłoby zadaniem wyjątkowo trudnym, czy wręcz niewykonalnym. Poza tym boisko z naturalną nawierzchnią o tej porze roku na dalekiej północy kontynentu mogłoby nadawać się do gry tylko w teorii ze względu na swój fatalny stan, pewnie coraz gorszy z każdą rozegraną na nim minutą. A to w Molde, wbrew cytowanej opinii Bońka, wcale piłkarzom Legii nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Słyszałem pomeczową wypowiedź Bartosza Kapustki, który nie mógł się nachwalić sztucznej nawierzchni! Stwierdził, że na takim równym boisku łatwiej prowadzić kombinacyjną grę, która odpowiada Legii.

I jeszcze o kibicach tej drużyny. UEFA nałożyła na nich karę zakazu wstępu na pucharowy mecz w Molde. Ale dotyczył on jedynie zorganizowanych grup, co wiązało się z brakiem możliwości rozprowadzania dla nich biletów przez warszawski klub. Nikt jednak nie może zabronić (nie tylko) polskim obywatelom podróżować do Norwegii. I spora grupka kibiców Legii się tam wybrała.

Organizatorzy postanowili zabezpieczyć się w odpowiedni sposób, bo na środku całej trybuny za jedną z bramek znajdowała się tylko grupka kibiców Legii, więc „sektory buforowe”, gwarantujące w zamyśle bezpieczeństwo widzów na trybunach, zostały rozbudowane aż nadto.

Goście z Polski nie przesadzali z oprawą, wywieszając tylko jedną flagę z napisem „Legia Ultras”. I trzeba ich pochwalić, bo na pustawym stadionie (najniższa frekwencja na meczach w Molde w tym sezonie w europejskich pucharach – 3 946 widzów) słychać było głównie ich. Także, gdy Legia przegrywała 0:3, co świadczy, że są kibicami nie tylko z nazwy, czyli dopingują zespół nie tylko wtedy, gdy wygrywa. Do tego żadnych problemów nie stwarzali. Tym razem więc zastrzeżenia można było mieć wyłącznie do piłkarzy Legii, a nie ich kibiców.

▬ ▬ ● ▬