Co nam znów zostanie za rok?

Fot. Trafnie.eu

Poniedziałek był kolejnym dniem Matki Boskiej pieniężnej w polskiej piłce. Nie dla wszystkich jednak stanowiło to powód do uzasadnianej radości.

Liczenie pieniędzy niekoniecznie musi przecież oznaczać zyski. Może też dotyczyć strat. Tak właśnie było w przypadku Śląska Wrocław. Tydzień nie zaczął się dla tego klubu najlepiej z powodu informacji jaka nadeszła ze Szwajcarii. Wyrok Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie, dotyczący sporu klubu z jego byłym zawodnikiem, Albańczykiem Sebino Plaku, okazał się wyjątkowo bolesnym finansowo ciosem. Choć na razie nie wiadomo jeszcze dokładnie ile Śląsk będzie musiał mu zapłacić. Może to być milion złotych odszkodowania, a nawet więcej!!!

Sprawa ma dla mnie ważne znaczenie z innego powodu. Klub złożył Plaku propozycję nie do odrzucenia polegającą na obniżeniu zarobków. Albańczyk nie chciał się zgodzić, więc odsunięto go od zespołu, musiał między innymi biegać po parku. Oczywiście przedstawiciele Śląska szli w zaparte twierdząc, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Takich przypadków w polskiej piłce było więcej, a sposób załatwienia sprawy jest umownie nazywany zesłaniem do „Klubu Kokosa”. To na pamiątkę Daniela Kokosińskiego, któremu (na szczęście już były) właściciel Polonii Warszawa Józef Wojciechowski zafundował kiedyś podobny los, jak Śląsk Plaku.

Wyrok trybunału jest prawnym precedensem, więc jeśli jakiś inny klub będzie chciał zrobić podobny numer, drogo go to może kosztować. Ciekawe, że wcześniej Izba do spraw Rozwiązywania Sporów Sportowych przy PZPN nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości w działaniu Śląska i to aż w dwóch instancjach!

Poza kalkulowaniem strat we Wrocławiu w poniedziałek odbywało się głównie przeliczanie potencjalnych zysków z transferów. Najgorętsze z pewnością w Krakowie, gdy angielskie media podały, że Leicester City zaakceptował wysokość odstępnego za Bartosza Kapustkę. Cracovia dostanie za niego 7,5 miliona euro. Jak wielkie to pieniądze dla klubu, najlepiej się przekonać porównując je z jego budżetem. Kapustka kosztuje Leicester w przybliżeniu 38,5 miliona złotych, podczas gdy roczny budżet Cracovii wynosi 25 milionów. Czyli krakowski klub może pożyć za te pieniądze przez półtora roku.

Liczenie potencjalnych milionów odbywa się też we Włoszech, gdzie podobno już tylko detale dzielą Piotra Zielińskiego od przejścia z Udinese do Napoli. Na razie media spekulują ile to będzie kosztowało klub, który w lecie ściągnął już innego Polaka, Arkadiusza Milika. Okazuje się, że niemało, jakieś 15-20 milionów euro.

Zaciekawiła mnie sama różnica. Kluby targują się o pięć milionów euro. To ponad 21 milionów złotych, czyli o milion więcej niż na przykład budżet Jagiellonii. I dwa razy więcej niż budżet Górnika Łęczna. Czyli za końcówkę transferu średniej klasy zawodnika we Włoszech, może się wyżywić jeden polski klub, a nawet kilka!

Dwa światy coraz mniej do siebie przystające. Piłka zupełnie innych prędkości. Jedni stanowią najwyżej dostarczyciela najlepiej wyedukowanej siły roboczej dla drugich. Na tym ich rola się kończy. I później przyjeżdża do Warszawy Napoli w rezerwowym składzie, i tak obrażone na cały świat, że musi grać w śmiesznych rozgrywkach zwanych Ligą Europejska, by zlać bez problemów Legię.

Dlatego w lecie przyszłego roku znów zostanie nam podniecanie się transferami kolejnych zawodników, których za chwilę będziemy mogli oglądać w klubowych barwach już tylko w telewizji.

▬ ▬ ● ▬