Co powinniśmy mieć?

Fot. Trafnie.eu

Robert Lewandowski stał się bohaterem wieczoru na Camp Nou. Patrząc, co wyprawia w meczu z Viktorią Pilzno, wzbierała we mnie coraz większa... irytacja.

Barcelona pokonała w inauguracyjnej kolejce Ligi Mistrzów drużynę z Czech 5:1, a on zdobył aż trzy bramki. Pisałem niedawno, że szykujący się korespondencyjny pojedynek z Norwegiem Erlingiem Hålandem z Manchesteru City zaczyna mnie coraz bardziej ekscytować. Na razie przeczucie nie zawiodło, bo obaj rozpoczęli sezon w prestiżowych rozgrywkach świetnie. Dzień wcześniej Håland strzelił Sevilli dwie bramki. Na razie więc 3:2 dla Lewandowskiego.

Jednak nawet bardziej od jego strzeleckiej skuteczności, do której przyzwyczaił przecież w Bayernie Monachium, podziwiam swobodę z jaką operuje piłką. Kolejny już raz o mało nie zaliczył asysty po zagraniu piętą, co wywołało pomruk podziwu na trybunach. Wydaje mi się, że w barwach poprzedniej drużyny aż tyle tej swobody nie miał. Ale może tylko mi się wydaje pod wpływem serii jego udanych występów? Ważne, że w Barcelonie na razie prezentuje się wspaniale i oby utrzymał ten poziom.

Z każdą minutą środowego meczu coraz mniej uwagi zwracałem na Lewandowskiego, a coraz bardziej zacząłem się zastanawiać, jak to możliwe, że z Barceloną gra drużyna z Czech? Czyli z małego państwa, które teoretycznie nie powinno się równać z dużo większym sąsiadem z północy. W teorii oczywiście, bo w praktyce jest dla niego niedościgłym wzorem. Jak to możliwe, że od początku wprowadzenia nowej formy rozgrywek Pucharu Mistrzów, elitarnej Ligi Mistrzów, polskie drużyny wystąpiły w jej fazie grupowej zaledwie trzy razy (Legia Warszawa 1995/96 i 2016/17 oraz Widzew Łódź 1996/97), a Viktoria z Pilzna, które nie jest przecież europejską i piłkarską metropolią, awansowała do nich po raz czwarty???

Oczywiście na Camp Nou była tylko tłem dla Barcelony. Ale chyba nikt rozsądny nie oczekiwał, że może być inaczej. Biorąc pod uwagę jej niewielki potencjał w porównaniu z europejskimi potęgami, już sam awans do fazy grupowej jest niczym trium w finale rozgrywek planowanym w czerwcu w Stambule. Dlaczego jednak piłkarze z Czech regularnie występują w fazie grupowej wszystkich europejskich pucharów, czego nie można niestety powiedzieć o naszych?

Jedyną bramkę dla Viktorii zdobył w środowy wieczór na Camp Nou Jan Sykora. To przecież były piłkarz Lecha Poznań, który nie sprawdził się w polskiej lidze, dlatego już przed rokiem został wypożyczony do Pilzna, a w lecie ostatecznie tam sprzedany. Za słaby na Ekstraklasę, dobry na Ligę Mistrzów?

W drugiej połowie meczu wszedł z ławki Erik Jirka, wcześniej pomocnik Górnika Zabrze. Nie sądzę, żeby ktoś w Polsce za nim tęsknił i chyba on też nie tęskni za powrotem do niej, skoro może grać na słynnym Camp Nou w Barcelonie.

W roli turysty przyleciał do Katalonii z ekipą Viktorii kontuzjowany napastnik Jan Kliment. Po zakończeniu poprzedniego sezonu rozstała się z nim bez żalu Wisła Kraków. Czyli zamiast jeździć na mecze drugiej ligi, zwanej tylko pierwszą, do Niecieczy czy Niepołomic, lata po Europie na spotkania Ligi Mistrzów. A po powrocie do ojczyzny wyraźnie odżył. W ubiegłym sezonie zdobył dla Wisły dwie bramki w 22. meczach. W tym tyle samo dla Viktorii w trzech!

Czy coś jest nie tak z tymi piłkarzami, czy raczej z polską ligą, w której prezentowali się co najwyżej średnio? Bo przecież reprezentujące ją drużyny od lat prezentują się w Europie nawet nie średnio, ale często wręcz tragicznie.

Jednak optymizm nie opuszcza Marcina Animuckiego, prezesa Ekstraklasy S.A., czyli spółki zarządzającej rozgrywkami. Właśnie stwierdził w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, że „powinniśmy mieć przynajmniej dwa zespoły w fazie grupowej europejskich rozgrywek”. I że to „całkowicie realne, patrząc na poziom naszych drużyn czy jakość poszczególnych zawodników”.

Gratuluję panu prezesowi świetnego, jak zwykle, samopoczucia w ocenie jakości rozgrywek, którymi zarządza. Niestety rywale w Europie od lat dość brutalnie rozprawiają się z polskimi drużynami. Może więc doprecyzuje i zamiast opowiadać, że „powinniśmy mieć”, powie dokładnie kiedy te „całkowicie realne” życzenia staną się coroczną normą?

▬ ▬ ● ▬