Co robi typowy polski klub?

Fot. Trafnie.eu

Legia awansowała do trzeciej rundy kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. Czyli wygrała mecz o cztery… mecze. Tyle zagra jeszcze do końca sierpnia.

Oczywiście chodzi o te w europejskich pucharach. Awans do trzeciej rundy oznacza, że za tydzień zmierzy się ze słowackim Trenčínem lub słoweńską Olimpiją Ljubljana. Jeśli okaże się lepsza w dwóch meczach, zagra w decydującej rundzie o miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Jeśli przegra, dostanie szansę walki o fazę grupową Ligi Europejskiej.

Wartość wygranej 2:0 ze Zrinjskim Mostar, drużyną z Bośni i Hercegowiny, była więc spora. Wynik mógłby sugerować pewne zwycięstwo, co nie odpowiada prawdzie. Najlepszym zawodnikiem w drużynie Legii był dla mnie Arkadiusz Malarz. Obronił dwa strzały, których obronić nie musiał, a wtedy być może goście awansowaliby do następnej rundy.

Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Zrinjski był równorzędnym rywalem dla Legii, co na pewno nie stanowi zbyt budującej refleksji. Może to wydać się dziwne, biorąc pod uwagę wyniki (w Mostarze zremisowali 1:1), ale w Warszawie piłkarze z Bośni i Hercegowiny zaprezentowali się zdecydowanie lepiej niż przed tygodniem. Przede wszystkim nie bali się grać, śmiało operowali piłką także na połowie gospodarzy. I kilka razy zaimponowali naprawdę składnymi akcjami.

Trener Legii Besnik Hasi powiedział po meczu, że jego drużyna nie zasłużyła w pierwszej połowie na bramkę, którą zdobyła z karnego. Brawo, oto dowód, że nie stracił kontaktu z rzeczywistością. Odkąd objął Legię, wygrał dopiero pierwszy raz. Mógłby więc opowiadać różne bajki korzystając z tej okazji. Ale na szczęście nie ściemniał, co powinno dobrze wróżyć na przyszłość i jemu, i Legii.

Oczywiście sam zdrowy rozsądek trenera nie wystarczy. Na razie najbardziej budujący pozostaje fakt, że mimo nie najlepszego stylu, Legia potrafiła wręcz wzorcowo wypunktować rywala, maksymalnie wykorzystując swoje okazje, w czym pomógł niewątpliwie zdobywca obu bramek, Nemanja Nikolić.

Węgier dalej strzela jak strzelał w ubiegłym sezonie. Problem polega na tym, że nie wiadomo jak długo jeszcze. Legia bowiem jest typowym polskim klubem marzącym o podboju Europy. Gdy trzeba szykować się do decydujących meczów, okazuje się, że przystąpi do nich bez właśnie sprzedanych czołowych piłkarzy.

Ze Zrinjskim nie zagrał już Ondrej Duda. Teoretycznie był jeszcze zawodnikiem Legii, praktycznie już sprzedanym do Herthy Berlin. W środę ma w stolicy Niemiec podpisać kontrakt. Nie wiadomo czy Nikolicia też gdzieś nie sprzedadzą. A może jeszcze i Pazdana? Kto wie…

W tym kontekście pocieszające jest, że na Łazienkowskiej pojawił się nowy zawodnik, któremu piłka nie przeszkadza w grze. Nazywa się Thibault Moulin, jest Francuzem, raczej anonimem w europejskim futbolu. Tak niewiele trzeba, by stać się ważną postacią w Ekstraklasie. Na tle innych grajków Francuz imponuje choćby krzyżowymi podaniami zagrywanymi „na nos”.

Nie sądzę jednak, by tylko dzięki niemu Legia podbiła Ligę Mistrzów. Za pieniądze otrzymane za Dudę ma ruszyć na zakupy. Na ile udane? To powinny pokazać jej cztery kolejne mecze w europejskich kwalifikacjach.

▬ ▬ ● ▬