Co się właściwie stało?

Fot. Trafnie.eu

W ostatnim tygodniu trochę się w polskiej piłce działo. Jak zwykle najciekawsze rzeczy poza boiskiem. Choć nie wszyscy mieli na ten temat podobne zdanie.

Znów błysnął były reprezentant Polski Tomasz Hajto. Człowiek wielu profesji, ale wszystkie związane z futbolem. Jeszcze nie tak dawno trener, teraz piłkarski agent i ekspert telewizyjny. W ostatnią rolę wcielił się w niedzielny poranek w programie „Cafe Futbol”.

Błyszczał w nim zaproszony gość, Zbigniew Boniek, lądując na cztery łapy nawet w sytuacjach wydawać by się mogło beznadziejnych. Jak choćby w tej, związanej ze stadionową infrastrukturą, gdy w pytaniu zwrócono uwagę na problemy Rakowa Częstochowa, a wcześniej Sandecji Nowy Sącz, której kibice nie obejrzeli żadnego meczu swojej drużyny na własnym stadionie.

Jeśli dobrze zrozumiałem konkluzję pana prezesa, bo poszedł na duże skróty (jak dla mnie stanowczo zbyt wielkie), „nie jest to problemem polskiej piłki”! Kiedyś była bieda ze stadionami, nie to, co teraz. Tak wielka, że ten w Częstochowie mógł uchodzić wtedy za obiekt wręcz luksusowy.

No to gratuluję, bo jak pan prezes nie widzi tu żadnego problemu, już chyba nic problemem nie jest i nie będzie. Tylko niech to powie jeszcze kibicom z Częstochowy tuż przed wyjazdem na kolejny mecz „u siebie” do Bełchatowa.

Gdy już się wydawało, że Boniek opuści studio w poczuciu (jak zwykle) dobrze spełnionego obowiązku, bo samopoczucie miał naprawdę wyśmienite, odezwał się Hajto. Jeśli dobrze go zrozumiałem, zasugerował wprost, że w PZPN pracuje osoba mogąca być świadkiem koronnym w wielkiej aferze korupcyjnej (za: polsatsport.pl):

„Jak sam ktoś jedzie do prokuratury, bo wie, że będzie zatrzymany, to nie jest zamieszany w korupcje? Znam takie nazwiska, nawet w PZPN-ie. Jest jeszcze trenerem w dodatku”.

Nie musiałem się długo zastanawiać o kogo może chodzić. Dlaczego więc nie wymienię konkretnego nazwiska? Bo mając doświadczenia z prawem autorskim i prasowym wiem, że w pewnych sytuacjach lepiej ważyć słowa i mieć namacalne dowody. W przeciwnym razie mogą pojawić się kłopoty, gdy ktoś powie „sprawdzam”.

Boniek, jako prezes związku, znalazł się w sytuacji, kiedy kierowana przez niego organizacja została bezpośrednio narażona na pogorszenie reputacji. Jak zaprawiony w bojach PR-owiec przystąpił do ataku i od razu powiedzieć - „sprawdzam”. Poprosił Hajtę o podanie nazwiska. Wiedział doskonale, że choć ten często wygaduje różne rzeczy, których wygadywać nie powinien, powinien mieć jeszcze tyle zdrowego rozsądku, żeby tym razem za dużo nie powiedzieć. Dlatego dał mu dobrą radę:

Gianni pamiętaj jedną rzecz. Powiedz kto, to będziesz musiał wziąć na siebie odpowiedzialność. Nie masz absolutnie racji”.

I miał rację, bo Boniek zawsze lubi mieć rację. Hajto nic nie powiedział. Ja też nie napiszę o kogo chodzi, więc czym się tu przejmować? Nic się przecież specjalnego nie działo i nie dzieje. Czyli jest (w PZPN) dobrze, więc pan prezes mógł opuścić studio w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.

▬ ▬ ● ▬