Co wydaje się nudne?

Fot. Trafnie.eu

Ekstraklasa w tym sezonie jest totalnie nieprzewidywalna. Ale w drugiej lidze, zwanej tylko pierwszą, wcale nie jest mniej ciekawie, a może nawet...

Gdyby ktoś przed startem sezonu stwierdził, że o mistrza powalczy Jagiellonia Białystok ze Śląskiem Wrocław, można by to potraktować jako żart i zapytać - a w jakiej dyscyplinie? Ale gdyby ktoś prognozował awans do Ekstraklasy Lechii Gdańsk, z całą pewnością byłby postrzegany jako osoba, która zupełnie straciła kontakt z rzeczywistością. Drużyna po spadku zaczynała letni okres przygotowawczy bez pełnej kadry zawodników i z tego powodu musiała nawet odwołać sparing. Wydawała się raczej pewniakiem do kolejnego spadku w kolejnym sezonie. A na dwie kolejki przed jego końcem jako pierwsza zapewniła sobie awans!

Jak to możliwe? Kończący się sezon dowodzi, że w polskiej piłce właściwie wszystko jest możliwe. Dlatego Lechia dosłownie na moment przed awansem trafiła pod lodowaty prysznic. Okazało się, że nie przyznano jej licencji na grę w Ekstraklasie z powodu sporych długów wobec byłych piłkarzy, Chorwata Mario Malocy i Austriaka Davida Steca, a także agencji „Wolak Management” (za: interia.pl):

„Całość zobowiązań zamyka się kwotą około 700 tysięcy złotych”.

Klub wydał komunikat:

„Od początku procesu licencyjnego trwały wytężone prace, by mimo trudnych okoliczności Lechia Gdańsk otrzymała licencję w pierwszym terminie. Odwołujemy się od negatywnej decyzji i zrobimy wszystko, by jak najszybciej zakończyć proces, uzyskując pozytywną decyzję w drugim terminie. Prosimy wszystkich kibiców o cierpliwość i dalsze wsparcie w walce o powrót do ekstraklasy i odbudowę klubu”.

Trzeba więc cierpliwie czekać na rozpatrzenie odwołania przez odpowiedni organ PZPN. Choć na razie wszyscy NIECIERPLIWIE czekają na derby Trójmiasta, które odbędą się w niedzielę. Pewne jest, że padnie rekord frekwencyjny tego poziomu rozgrywek, bo wszystkie bilety zostały już dawno wyprzedane. Kibice w Gdańsku liczą, że ich piłkarze przeszkodzą w awansie Arce Gdynia, która na dwie kolejki przed końcem ma sześć punktów przewagi nad trzecim GKS Katowice.

Jak to więc możliwe, że jeszcze nie świętuje bezpośredniego awansu? Możliwe i to nie tylko w teorii, skoro w polskiej piłce wszystko jest możliwe. Gdyby Arka przegrała derby, a tego wykluczyć się przecież nie da, w ostatnim meczu zmierzy się w Gdyni z Katowicami właśnie. W takim bezpośrednim starciu decydującym o awansie, gdy o wyniku w większym stopniu od umiejętności decyduje często psychika, też niczego wykluczyć się nie da. Jeśli przegrałaby i ten mecz, obie drużyny miałyby tyle samo punktów, więc o wyższym miejscu w tabeli zdecydowałby bilans dwóch bezpośrednich spotkań, a ten Katowice miałyby lepszy, bowiem na jesieni padł remis 1:1, ale...

Żeby wspomnianą opcję w ogóle brać pod uwagę, Katowice muszą najpierw wygrać w najbliższej kolejce, co nie będzie łatwe, bowiem zmierzą się u siebie z Wisłą Kraków walczącą o życie, czyli o możliwość gry w barażach. Po zdobyciu Pucharu Polski Wisła dołuje straszliwie. Najpierw tylko zremisowała ze zdegradowanym już Zagłębiem Sosnowiec, potem przegrała u siebie z Lechią i wypadła nawet poza strefę barażową. Gdyby do tych baraży się ostatecznie zakwalifikowała, powinna pamiętać, że przed rokiem poległa w nich przegrywając boleśnie u siebie z Puszczą Niepołomice 1:4, więc wcale o awans łatwo nie będzie.

Jeśli więc porówna się wydarzenia w Ekstraklasie z tym, co dzieje się na jej zapleczu, walka Jagiellonii ze Śląskiem o mistrzostwo może wydać się nawet… nudna.

▬ ▬ ● ▬