Coś na zmianę nastroju

Fot. Trafnie.eu

Z bólem przeczytałem to, co napisał znany bramkarz o swoim znanym ojcu, kiedyś też bramkarzu. Dla mnie to dramat. Dla obu na pewno znacznie większy.

Chodzi oczywiście Wojciecha Szczęsnego i wpis na Facebooku, że ma dość idiotycznych komentarzy ojca, czyli Macieja Szczęsnego. Cóż można odpowiedzieć? Znam Maćka od lat i wiem jak musi to przeżywać. Jak każdy ojciec zresztą w podobnej sytuacji. Po prostu dwie zbyt silne osobowości. Mam nadzieję, że jednak nastąpi przełamanie w ich stosunkach, czego szczerze życzę.

Żeby nie było tak smutno, postanowiłem zmienić nastrój cytując pewien zabawny fragment z Wojciechem Szczęsnym w tle. Pamiętacie jego mecz z Grecją na inaugurację mistrzostw Europy w 2012 roku? Jerzy Dudek w swojej biografii - „nieREALna kariera” opisał kogoś, kto wszystko przewidział. Oto ten fragment:

„Podczas EURO 2012 od czasu do czasu odwiedzałem chłopaków w Warszawie, gdy mieszkali w Hotelu Hayatt. Chciałem zobaczyć, jak się prezentują mentalnie, jakie mają samopoczucie przed turniejem. Faktycznie, wyczuwało się napięcie. Ale wyczuwało się też, że skład jest już ułożony. I ci, co będą grali, chodzili bardziej spięci. A ci, co raczej nie mieli szans na pierwszą jedenastkę, siedzieli razem we własnej grupie, trochę inaczej to przeżywając.

Dosiadłem się do takiej grupki, chyba dzień przed meczem inauguracyjnym z Grecją. Na pewno był w niej Przemek Tytoń i jeszcze kilku chłopaków. Oczywiście wszyscy czuli napięcie związane z początkiem mistrzostw, ale potrafili także od czasu do czasu wrzucić coś na luzie. Pamiętam, jak Przemek żartobliwie przewidywał scenariusz tego spotkania:

– Wiadomo, że Szczęśniak będzie bronił, bo na niego trener postawi. Raczej tutaj się nie zawaha. No, ale nic… Ja spokojnie siedzę na ławce, czekam na rozwój sytuacji. Będzie jakaś akcja, w której ktoś wyjdzie ze Szczęśniakiem sam na sam. Sfauluje gościa w polu karnym, dostanie czerwoną kartkę. Czyli wchodzę i oczywiście bronię tego karnego. Tak to widzę…

Tytek mówił chyba nie do końca poważnie, dlatego pewnie wszyscy słuchali z uśmiechem i wyrzucili z głowy jego słowa. Ale po meczu szybko sobie musieli przypomnieć, pamiętając co działo się na początku drugiej połowy.

Gdy znów wpadłem do Hayatta, chłopaki zaczęli przywoływać prorocze słowa Przemka. Mówili, że chyba mają jasnowidza w zespole, który przewidział własną rolę, jaką będzie miał do odegrania. Trzeba przyznać, że wypełnił ją znakomicie, pokazał się z jak najlepszej strony, błyskawicznie stając się bohaterem kibiców. Czasami z roli drugoplanowej zawodnik może w trudnym momencie wykreować się na postać pierwszoplanową dosłownie w jednej akcji. Szczególnie bramkarz, gdy nagle musi wejść z ławki do bramki i popisuje się udanymi interwencjami. Ważne, by w takich momentach był maksymalnie skoncentrowany i odpowiednio nastawiony mentalnie. Przemek oba warunki spełnił perfekcyjnie.

Chyba intuicja mu podpowiadała, że coś nieprzyjemnego dla drużyny może się w każdej chwili zdarzyć. A na tyle przyjemnego dla niego, że dostanie niespodziewanie szansę wykazania się swoimi umiejętnościami. Potrafił tak mocno wyobrazić sobie konkretną sytuację, że wręcz wykreował ją w podświadomości, a później odegrał główną rolę w scenariuszu, który sam dla siebie napisał. Dziś wszyscy mogą wspominać jego prorocze słowa jako ciekawą anegdotkę związaną z mistrzostwami”.

▬ ▬ ● ▬