Cudu nie było

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała w Warszawie z Portugalią 1:3 w meczu dywizji A Ligi Narodów. Z pewnością nie tak miało być. Ale czy naprawdę mogło?

Niestety kolejny raz niezawodne okazało się dziennikarskie stwierdzenie, że papier i ekran komputera wszystko przyjmie. Bo czyż Polska miała zagrać ofensywnie i starać się utrzymywać przy piłce? Miała na pewno, o czym świadczyła choćby... rozgrzewka.

Jednym z jej najważniejszych elementów była właśnie gierka na utrzymywanie się przy piłce. Dziesięciu zawodników z podstawowego składu (bez bramkarza) zostało podzielonych na dwie pięcioosobowe drużyny. Dwóch rezerwowych (Kacper Urbański i Jakub Moder) po bokach grali z tą, która aktualnie była przy piłce. Logiczne ćwiczenie mające przyzwyczaić zawodników do tego, czego trener chciał od nich wymagać dosłownie za kilka minut na tym samym boisku, jednak już w innych, bo meczowych warunkach.

Można ironicznie stwierdzić, że wtedy Polacy perfekcyjnie utrzymywali się przy piłce, gdy robili to wyłącznie we własnym gronie. Kiedy przed meczem trener Michał Probierz zapowiadał, że jego zespół „będzie walczył, grał w piłkę i przeciwstawi się mocnemu przeciwnikowi, spróbuje mu narzucić swój styl” i liczy, że „będziemy umieli utrzymać się przy piłce, a nie tylko za nią biegali”, zapytałem - „założenia piękne, ale czy realne?

Realne może przez pierwsze pięć minut. Tyle mniej więcej mecz był w miarę wyrównany. Później zaczęli dominować Portugalczycy. Po pięciu kolejnych minutach przyszło poważne ostrzeżenie – piłka po uderzeniu Cristiano Ronaldo trafiła w poprzeczkę. Kolejnych ostrzeżeń już nie było, były za to dwie bramki w pierwszej połowie. Trener Probierz powiedział po meczu, że pierwsza „stracona za łatwo”. Ale gdy dokonuje się oceny z punktu widzenia drużyny je tracącej, najczęściej tak się właśnie wydaje. Piłka po dośrodkowaniu w pole karne została zgrana głową do tyłu przez Bruno Fernandesa, a Bernando Silva nie dał żadnych szans na obronę Łukaszowi Skorupskiemu. Za dobrzy piłkarze po stronie rywali, za dużo błędów po naszej, by można było stracie zapobiec.

To samo można powiedzieć o drugiej bramce, gdy Rafael Leão zrobił sobie slalom między polskimi zawodnikami przez pół boiska (!), kończąc rajd strzałem w słupek, a Ronaldo tylko dokończył egzekucję dobijając odbitą od niego piłkę.

Polacy kilka razy starali się zagrozić bramce strzeżonej przez Diogo Costę, nie na tyle jednak poważnie, by go pokonać. Chyba najlepszą okazję miał na początku drugiej połowy Robert Lewandowski, jednak piłka po jego strzale głową przeszła obok słupka.

Trener Portugalczyków Roberto Martinez po godzinie gry chyba doszedł do wniosku, że mecz jest już rozstrzygnięty, że żadna krzywda ze strony gospodarzy jego drużynie nie grozi, czego dowodem było oszczędzanie obu autorów drugiego gola i zdjęcie ich z boiska. I po kwadransie został zaskoczony. Polacy zdobyli bramkę, na którą, przynajmniej moim zdaniem, specjalnie się nie zanosiło. Po odważnym wejściu z piłką w pole karne, i nieco przypadkowej wymianie z Kacprem Urbańskim, zdobył ją Piotr Zieliński.

I wtedy nastąpiło dziesięć minut dające nadzieję na remis. Mecz się wyrównał, Polacy mocniej ruszyli do przodu, by zdobyć wyrównującego gola. Niestety okazało się, że za mocno i po kontrze zostali dobici przez Portugalczyków, gdy ich akcję zakończył samobójczym trafieniem Jan Bednarek.

Czyli cudu nie było. Biorąc bowiem pod uwagę przebieg gry w pierwszej połowie, za taki trzeba by uznać remis. Nie było też cudownych debiutów nowych zawodników, których Probierz powołał i dał zagrać. Maximillian Oyedele w podstawowym składzie, tak chwalony w lidze za grę do przodu, w reprezentacji zagrywał piłki niestety głównie do boku i do tyłu, ewentualnie raz w aut. Michael Ameyaw, wpuszczony po przerwie, starał się bardzo, ale niestety gra przeciwko Portugalczykom okazała się dla niego zbyt dużym wyzwaniem.

Kolejny raz się okazało, że przed meczem powiedzieć i napisać można wszystko. Wtedy jeszcze łatwo utrzymywać się przy piłce, nie tylko się bronić, ale także uwierzyć, że jednak się uda. A później zawsze wszystko brutalnie weryfikuje boisko.

PS: Przed spotkaniem z Portugalią nastąpiło uroczyste pożegnanie Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka, którzy postanowili zakończyć reprezentacyjne kariery. Kariery piękne, pożegnanie zaserwowane przez byłych kolegów smutne...

▬ ▬ ● ▬