Czas szaraków

Fot. Trafnie.eu

Obejrzałem mecz Milanu w Pucharze Włoch. Stanowił smutną puentę do wszystkiego, co w ostatnich tygodniach wypisywano o jednym z jego piłkarzy.

Chodzi oczywiście o Krzysztofa Piątka. Właśnie usłyszałem, że interesuje się nim pół Europy. O Barcelonie na razie ciszej. Na czele peletonu teraz Chelsea, podobno. I podobno za jej plecami także Tottenham Hotspur. Na szczęście czas do zakończenia zimowego okna transferowego można już liczyć w godzinach, więc niedługo każda informacja zostanie ostatecznie zweryfikowana.

Piątek we wtorek wyszedł w podstawowym składzie Milanu w meczu z Torino. Nie dotrwał do końcowego gwizdka, co nie powinno dziwić. Próbowałem znaleźć jakieś pozytywy w jego grze, bezskutecznie. Nie chcę się nad nim znęcać i analizować poszczególnych elementów występu. Dlatego z ulgą przyjąłem, gdy w drugiej połowie został zmieniony przez Zlatana Ibrahimovicia, by za długo nie znęcali się nad nim inni.

Gdyby występ polskiego napastnika przeciw Torino skonfrontować z transferowymi informacjami na jego temat z ostatnich tygodni, miałby sporą szansę trafić do jednego ze znanych klubów, które podobno się nim interesują. Ale chyba do ich drużyny… rezerw.

Patrząc na Piątka zastanawiałem się, czy nie jest typowym przedstawicielem polskiej ligi na emigracji. W jego przypadku nastąpił tylko zaciemniający obraz kilkumiesięczny początkowy okres w Serie A, gdy wzbudzał zachwyty. Wzbudzał, aż po zmianie klubu i przenosinach z Genui do Mediolanu, wszystko wróciło do normy.

A jak wygląda norma? Niestety tak (za: sport.tvp.pl):

„Coraz częściej jednak można zauważyć niepokojący trend – zawodnicy u nas budzący respekt i poważanie, po wyjeździe z Polski stają się szarakami, okazują się za słabi”.

I później wyliczanka tych, którzy nie sprostali wyzwaniu, choć jeszcze niedawno mieli pokazać ile są warci w lepszej lidze.

Joel Valencia, najlepszy zawodnik Ekstraklasy w ubiegłym sezonie, dziś w barwach Brentford:

„Na zapleczu Premier League kompletnie jednak przepadł. Łącznie na boisku spędził tylko 192 minuty, tylko raz szkoleniowiec dał mu pograć przez co najmniej pół godziny (61 minut przeciwko Wigan)”.

Aleksandar Sedlar:

„Serb skorzystał z propozycji Mallorki i choć może sobie w CV dopisać debiut w La Liga to furory tam nie zrobił – 152 minuty to wszystko, co zebrał na Półwyspie Iberyjskim”.

I jeszcze trójka „młodych – zdolnych”:

„Sebastian Walukiewicz zgromadził raptem kilka epizodów w Cagliari, Filip Jagiełło tylko 177 minut w Genoi, a Szymon Żurkowski... 10 w Fiorentinie”.

Lista jest dłuższa, ale zakończę na wymienionych nazwiskach, bo tyle wystarczy, by zauważyć charakterystyczny trend. Jeśli komuś się wydaje, że jest gwiazdą Ekstraklasy, niech się nigdzie nie rusza. I jeśli chce podbijać piłkarski świat, lepiej małymi krokami. Sztuką jest znajdować się zawsze w odpowiednim miejscu (klubie) w odpowiednim czasie. Kto tego nie rozumie, może dołączyć szybko do piłkarzy wymienionych wcześniej. Silniejsze (za mocne) ligi potrafią bowiem brutalnie zweryfikować gwiazdy Ekstraklasy, w której naprawdę (za) łatwo zabłysnąć.

▬ ▬ ● ▬