Czego by nie powiedział...

Fot. Trafnie.eu

Wywiadu udzielił Maciej Rybus, co jest o tyle interesujące, że to pierwsza tak długa jego wypowiedź dla polskich mediów odkąd przestał grać w reprezentacji.

Gdy przed dwoma laty Rosja napadła na Ukrainę zaczynając trwającą a nią wojnę, grający i mieszkający w pierwszym kraju, wtedy jeszcze, reprezentant Polski znalazł się w sytuacji bez wyjścia. A dokładniej – bez dobrego wyjścia.

Przypomnę, że wkrótce Polska miała grać w Moskwie z Rosją mecz barażowy o awans do finałów mistrzostw świata. Nie zagrała, ponieważ (za: sport.tvp.pl):

„Zadzwonił do mnie Robert Lewandowski. Pytał czy w Moskwie jest bezpiecznie, czy powinniśmy grać przeciwko Rosjanom. Później zapadła decyzja, że bojkotujemy mecz. Mieliśmy opublikować na Instagramie grafikę z oświadczeniem, że odmawiamy gry. Nie pomyślałem, że mieszkam w Rosji, i też to udostępniłem. No i hejt wylał się z drugiej strony. Setki wiadomości. Po piętnastu minutach zdecydowałem, że usunę ten post”.

Rybus musiał podjąć decyzję, czy wyjechać z Rosji, czy zostać:

„Na początku nie chciałem reagować pochopnie. To, co się wydarzyło, zaskoczyło wszystkich, mnie również, nikt nie miał pojęcia, jak rozwinie się sytuacja, ile ta wojna potrwa. Biłem się z myślami, analizowałem. Zostać? A może wyjechać? Nie wiedziałem, co mam robić”.

Dlaczego został w Rosji? Odpowiedział tak:
„Mam tam żonę, która jest Rosjanką, dwóch synów, nieruchomości, życie, które rozwijało się przez ponad dziesięć lat. Tak naprawdę to w Rosji zostałem prawdziwym mężczyzną, założyłem rodzinę, zarobiłem pieniądze i zabezpieczyłem naszą przyszłość. Tam też osiągnąłem największe sukcesy piłkarskie. Zostawienie tego wszystkiego z dnia na dzień nie było takie proste”.

I wtedy zaczął zbierać ciosy od swoich rodaków:

„Różne dostawałem wiadomości. Pisali, że się sprzedałem, że powinni mnie powołać do rosyjskiej armii. Żebym wypierd… i już nie wracał do Polski. Że jestem szmatą, zdrajcą, ruską onucą”.

Przestał być powoływany do reprezentacji Polski. Na pytanie, czy podjąć dobrą decyzję, odpowiedział:

„Dla mojej rodziny – na pewno”.

To właściwie puenta do tego, co napisałem o nim w 2022 roku:

„Rybus oceniany jest, także przez media w innych krajach, jedynie w kontekście patriotyczno-politycznym, że tak to określę. Niektórzy nie mogą się nadziwić, że nie skorzystał z okazji i nie uciekł z Rosji. A ja nie mogę się nadziwić, że nikt nie dostrzega, czy nie chce dostrzec kobiety, która za tym stoi, czyli jego żony, o czym już dokładnie pisałem.

To dla niej został w Rosji, choć musiał zdawać sobie sprawę także z negatywnych konsekwencji swojej decyzji. Czyli również tej, że w reprezentacji już grać nie będzie. Dla mnie jest oczywiste, że jego powołanie byłoby czystym samobójstwem dla wszystkich. Dla Rybusa, ze względu na toksyczną atmosferę związaną z jego ewentualnym przyjazdem na zgrupowanie kadry. Dla [ówczesnego trenera reprezentacji Czesława] Michniewicza, bo sam ściągnąłby na drużynę dodatkowy problem. I dla tej drużyny, która w mniejszym lub większym stopniu zostałaby rozbita, nawet gdyby zawodnicy do końca nie zdali sobie sprawy, że dzielą ją, zajmując różne postawy w sprawie piłkarza (ciągle) z Rosji.

Rybus wybrał, jak wybrał. Jest na tyle inteligentny, że powinien wiedzieć jak ciężko być w samym środku, pomiędzy dwoma stronami konfliktu. A skoro już jest, powinien jak najmniej swoją sytuację komentować. Czego by nie powiedział, jedna ze stron na pewno użyje tego przeciwko niemu”.

Wniosek ciągle aktualny i pozostanie takim do końca jego życia.

▬ ▬ ● ▬