Czego pragnie piłkarz?

Robert Lewandowski ciągle nie może odejść z klubu, który stał się wymarzonym dla Sadio Mané. Obaj używają dokładnie tego samego argumentu.

Senegalczyk właśnie podpisał kontrakt z Bayernem. Zdążył już zaliczyć oficjalną prezentację w Monachium. Bawarski klub zapłacił za niego Liverpoolowi, według medialnych spekulacji, 32 miliony euro, plus różne ewentualne bonusy. Mniej więcej tyle, ile podobno Barcelona chce zapłacić za Polaka. Dyrektor sportowy Bayernu Hasan Salihamidzić stwierdził jednoznacznie, że jeden transfer z potencjalnym drugim nie ma jednak nic wspólnego. Czyli nie oznacza pozwolenia na odejście Lewandowskiego, gdy w klubowej kadrze pojawił się inny napastnik światowej klasy.

Mané jako zawodnik Liverpoolu zdobył wszystkie trofea, jakie były do zdobycia. I w Anglii – mistrzostwo, krajowy puchar i Puchar Ligi, i w Europie – Puchar Mistrzów i Superpuchar Europy, i na świecie – klubowe mistrzostwo świata (wcześniej także mistrzostwo i Puchar Austrii z Red Bull Salzburg).

Występował w klubie wyjątkowym. Wystarczy jedna wizyta na Anfield Road, wysłuchanie przed meczem śpiewanego przez kibiców „You’ll Never Walk Alone”, by to szybko zrozumieć. Mieszkał w wyjątkowym mieście zakochanym w piłce i muzyce (grupa „The Beatles”, choć nie tylko…). Na dodatek niedawno zdobył z reprezentacją Senegalu Puchar Narodów Afryki.

Miał dosłownie wszystko. Może za dużo, skoro przy okazji przejścia do Bayernu stwierdził, że szuka nowych wyzwań? Tylko jakich? Jeśli chce taśmowo zdobywać mistrzostwo Bundesligi, jest na to szanse. Bayern wywalczył właśnie dziesiąte z rzędu i chyba nie ma ochoty się na tym rekordzie zatrzymywać.

Ale już twierdzenie, że chce do tego dołożyć trofea w międzynarodowych rozgrywkach, czyli w Lidze Mistrzów, jest już naznaczone sporą dawką ryzyka. Bo jednak Liverpool ciągle wydaje mi się bliższy realizacji takiego celu, nie tylko dlatego, że w maju grał w finale w Paryżu, który przegrał, choć przez cały mecz dominował nad Realem Madryt.

Ciekawe, czy Mané równie entuzjastycznie planowałby swoją przyszłość w Bayernie, gdyby porozmawiał z Lewandowski. Wątpię, by do takiej rozmowy doszło, a mogłaby stanowić ciekawe źródło informacji dla Senegalczyka. Wymarzony dla niego klub stał się bowiem zbyt mało atrakcyjnym miejscem do kontynuowania kariery dla polskiego napastnika. Dlatego postanowił z Bayernu odejść, używając tego samego argumentu o szukaniu nowych wyzwań.

Ale jakich? W Niemczech zdobył wszystko, co było do zdobycia. Wyliczanie trofeów i pucharów zajęłoby zbyt wiele miejsca. A paradoksalnie chyba najcenniejsze wydaje się co innego – pobity rekord trafień legendarnego Gerda Müllera w jednym sezonie Bundesligi.
Gorzej na arenie międzynarodowej. Lewandowski musiał długo czekać na jedyny trium Bayernu w Lidze Mistrzów. Najważniejsze, że się doczekał. Czy z Barceloną może osiągnąć więcej? Chyba byłoby trudno biorąc pod uwagę problemy z jakimi musi się teraz mierzyć ten klub.

A może doszukiwanie się podwójnego dna w przypadkach transferów obu piłkarzy jest bez sensu? Może po prostu potrzebują jakieś znaczącej zmiany w swoim życiu i karierze? Lewandowski podobno od zawsze marzył o grze w Hiszpanii. Teraz miałby okazję te marzenia spełnić. Nie zawsze więc kolejne tytuły możliwe do zdobycia muszą stanowić główny czynnik podejmowania decyzji.

Gdyby jednak do Barcelony nie odszedł (ostatnia deklaracja Salihamidzicia: „Lewandowski musi wypełnić kontrakt”), może będziemy mieli okazję oglądać w ataku Bayernu polsko-senegalski duet światowej klasy. I może okazać się zabójczy dla obrony rywali. Nie tylko tych z Bundesligi.

▬ ▬ ● ▬