Człowiek z innej rzeczywistości

Po czwartkowym meczu Ligi Europejskiej głos zabrał menedżer Arsenalu Arsene Wenger. Chyba miał dobre intencje, ale mocno mnie zdenerwował.

Przypomnę, że Arsenal grał we Londynie z 1.FC Köln. Mecz został opóźniony ze względów bezpieczeństwa o godzinę. Powodem była sytuacja potencjalnego zagrożenia stworzona przez kibiców gości. Otrzymali 2 900 biletów, ale do Anglii przyjechało ich aż dwadzieścia tysięcy.

Starałem się znaleźć jak najwięcej szczegółów na ten temat, ale te są raczej skąpe. Na przykład, że kibice, którzy nie mieli jednego z 2 900 biletów próbowali dostać się na stadion. Czyli musieli mieć jakieś inne. Mogli je kupić od „koników”. Zdarzały się przypadki, że kibice Arsenalu oddawali im za darmo swój bilet w geście solidarności!!! Inni sprzedawali za ogromną cenę. Jak w życiu – życzliwość z chciwością przeplatają się wzajemnie.

Doszło niestety do starć z policją. Z informacji jakie czytałem, nie były to na szczęście walki bandytów, którzy przyjechali do Londynu wyłącznie się lać. Prawdopodobnie chodziło głównie o to, że nie chciano ich wpuścić na sektory inne, niż przewidziane dla sektory gości. Czyli ten sam problem, który mieli niedawno Polacy przy wejściu na stadion Parken w Kopenhadze z biletami przeznaczonymi teoretycznie wyłącznie dla Duńczyków. Obowiązuje zasada – tylko pięć procent pojemności trybun rezerwuje się dla gości.

Klub 1.FC Köln wydał oświadczenie, w którym zauważył, że służby porządkowe Arsenalu nie sprostały wyzwaniu, potępił chuliganów wszczynających burdy, ale jednocześnie wyraził dumę, że aż dwadzieścia tysięcy kibiców zdecydowało się na wycieczkę do Anglii za swoim ukochanym klubem.

Trzeba podkreślić, że dla 1.FC Köln był to pierwszy mecz w europejskich pucharach od ćwierć wieku! Menedżer Arsenalu Arsene Wenger stwierdził, że kibice z Kolonii zepsuli swoje święto. I dodał:

„Nie rozumiem tego”.

Czego pan nie rozumie, panie Wenger? Że w Kolonii mieszkają tysiące prawdziwych kibiców? Bo tylko tacy decydują się na karkołomną wyprawę nie mając biletów na mecz. A może tego, że chcą na żywo obejrzeć w akcji swoją drużynę w historycznym meczu po ćwierć wieku? Może dzięki ich obecności na stadionie w Londynie nie słyszał pan gwizdów „oglądaczy meczów” (nie mylić z kibicami!) Arsenalu, którym nie podoba się, że pana drużyna zajęła tylko piąte miejsce w lidze, i którzy chcą pana dymisji.

Wenger żyje od lat w innym świecie. Jeśli chce obejrzeć jakiś mecz, sekretarka klubu wysyła prośbę i czeka na niego miejsce w loży VIP. Czy ktoś mu odmówi? Podczas EURO jako gość UEFA miał wszędzie pełny wypas, nie musiał się o nic martwić. Przywożono go na stadion i odwożono do najlepszych hoteli.

Prawdziwi kibice musieli najpierw wziąć udział w loterii (!), by wygrać bilety na mecz. Nie mogli ich kupić w normalny sposób. Coraz więcej miejsc na stadionach jest rezerwowanych bowiem dla sponsorów, którzy obdzielają nimi swoich klientów. To cały układ, dzięki któremu między innymi pan Wenger może zarabiać kilka milionów funtów rocznie.

Może choć przez chwilę potrafi się nad tym zastanowić, wtedy łatwiej zrozumie co dzieje się w równoległej piłkarskiej rzeczywistości, w której nie ma go już od lat.

▬ ▬ ● ▬