2013-10-26
Czy te oczy mogą kłamać?
Mija rok od wyboru nowego prezesa PZPN. Z datą 26.10.2012 pojawił się też pierwszy wpis na Trafnie.eu. Oczywiście poświęcony był panu prezesowi.
Muszę przyznać z wdzięcznością Zbigniewowi Bońkowi, że wiele razy swoim zachowaniem i wypowiedziami dostarczał mi gotowe tematy do skomentowania. Choć nie należę do wcale licznego grona jego medialnych klakierów, pod tym względem nie mogłem na pana prezesa narzekać.
Człowiek, który sam siebie zaproponował kiedyś na trenera reprezentacji, zaproponował też siebie na prezesa. I przed rokiem wygrał wybory. Jak podsumować pierwsze dwanaście miesięcy Bońka na nowym stołku?
Potwierdził to, co większość już o nim wiedziała – może odgrywać wyłącznie role pierwszoplanowe. Jak trzeba, sam się w nich obsadzi. W czerwcu na Gali Ekstraklasy przyćmił nawet Joannę Muchę. Do opisania ognistego spojrzenia urodziwej pani minister na pana prezesa pasuje jak ulał pytanie – czy te oczy mogą kłamać?
Z boiskowymi sukcesami polskiej piłki za kadencji Bońka jest cienko jak zwykle, a nawet gorzej. To paradoksalnie też powinno świadczyć na jego korzyść. Przecież na razie zamiata tylko po poprzednikach. Czym niższe dno, tym łatwiej będzie się od niego odbić i pójść w górę.
Ale miodowy miesiąc skończył się definitywnie wraz ze zwolnieniem Waldemara Fornalika. Nowy trener będzie już pracował nie tylko na swoje konto, ale i na konto tego, który go namaścił. Od tygodnia niby wszyscy wiedzą o kim mowa, ale w centrum uwagi pozostaje głównie pan prezes, a dopiero w jego cieniu nowy trener, który oficjalnie pojawi się dopiero we wtorek.
Nawet gdy próbowano obsadzać Bońka w rolach „czarnych charakterów”, natychmiast przerabiał scenariusz na swój sposób. Na przykład stwierdził twardo, że nie ma zamiaru rezygnować z udziału w reklamach firm bukmacherskich (dał twarz jednej z nich), a ustawa go nie obowiązuje.
„Jestem obywatelem Włoch. Podatki płacę we Włoszech” – zakomunikował prezes POLSKIEGO Związku Piłki Nożnej.
Potrafił też przekuć porażkę w sukces. Czerwcowe Walne Zgromadzenie PZPN to była nawet nie porażka, a prawdziwa klęska związana z próbą przegłosowania nowego statutu. Gdy Boniek zauważył, że nie ma żadnych szans na zwycięstwo, zmienił porządek obrad i poddał pod głosowanie wniosek, by odłożyć jego przyjęcie.
„Dzisiejsze obrady pokazały, jak bardzo nasze środowisko jest podzielone” – zauważył pan prezes, a część mediów między wierszami od razu wyczytała, że choć ma jak najlepsze chęci, z piłkarskim betonem nie wygra.
„Musimy być uważni, bo gramy ciągle dołem i pod wiatr” – tak spuentował walne zgromadzenie pan prezes.
Powołam się na koniec na własną puentę. Ta z datą 26.10.2012, gdy wybrano nowego szefa PZPN, nic nie straciła na aktualności:
„W polskiej piłce jeszcze może być wesoło. A czy będzie też lepiej? Sie okaże…”
PS: Pan prezes znów wystąpił w głównej roli. Powiedział, że poda nazwisko nowego selekcjonera we wtorek. I podał w... sobotę, że Adam Nawałka.
▬ ▬ ● ▬