Czy tylko do czwartku?

Fot. Christian Bertrand

Robert Lewandowski wyszedł z kolejnego zakrętu w karierze. Na szczęście tylko w wyobraźni mediów, bo cały czas gra na swoim normalnym poziomie.

Przynajmniej dla mnie jest to oczywiste, a mam na myśli także jego dyspozycję w meczach, w których nie strzela bramek. Takie mu się też zdarzają, bo nie znam napastnika zdobywającego gole w każdym. Ale cały czas potrafię dostrzec jak wychodzi na pozycje, jak pracuje dla drużyny będąc jej niezwykle ważną częścią. Szkoda, że nie wszyscy potrafią.

Lewandowski wystąpił w niedzielę w meczu ligi hiszpańskiej, a jego Barcelona pokonała 2:0 Cadiz. Był współautorem pierwszej bramki, gdy Sergi Roberto dobił piłkę po jego strzale głową obronionym przez bramkarza. Potem zdobył drugą uderzeniem z linii pola karnego. I znów ruszyła fala zachwytów nad jego grą.

Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że już zupełnie nie pasuje do współczesnych mediów. Nie wiem tylko, czy to zaleta, czy wada, jeśli ktoś próbuje jeszcze w nich funkcjonować. Bo nie potrafię pastwić się nad kimś, by za kilka dni tego samego wychwalać pod niebiosa, a tak to niestety teraz działa.

Przecież zaledwie przed kilkoma dniami trafiłem na tekst pod tytułem (przegladsportowy.onet.pl): „Robert Lewandowski może mu zazdrościć. Został bohaterem narodowym, idolem”. Poświęcony był angielskiemu napastnikowi Marcusowi Rashfordowi, który podobno „nigdy nie był w lepszej formie”. I gra tak, że nawet nasz rodak „mógłby pozazdrościć mu formy”, ponieważ „nie może się ostatnio pochwalić tak dobrymi liczbami jak Anglik – w sześciu ostatnich występach w LaLiga Polak trafił do siatki tylko raz”.

To było jeszcze przed czwartkowym mecze w Lidze Europy, w którym Barcelona zremisowała z Manchesterem United 2:2, z Rashfordem w wyjściowym składzie. Strzelił jej jednego gola, a drugiego wypracował. A ponieważ Lewandowski „znów nie zdobył bramki”, zaczęło się jeszcze większe jego podszczypywanie (to samo źródło):

„Polak ma wyraźnie gorszy okres pod tym względem. Nie można jednak powiedzieć, że wpadł w kryzys, choć możliwe, że musimy pożegnać Lewandowskiego, jakiego znaliśmy z Bayernu Monachium.

Robert Lewandowski w ostatnich latach niesamowicie nas rozpieścił. Był jak niemal bezbłędnie działająca maszyna. Strzelał gole jak na zawołanie, bił rekordy, w tym ten najsłynniejszy Gerda Muellera, liczby bramek w jednym sezonie Bundesligi.

W Barcelonie do połowy października nic się nie zmieniło, ale potem już tak dobrze mu nie szło. I nie tylko w klubie, bo występ na mundialu wpisuje się w tę tendencję”.

I jeszcze wyliczanka:

„Fakty są takie, że Lewandowski w ostatnich pięciu meczach strzelił tylko jednego gola. Taki dorobek ostatnio w klubie notował jesienią 2016 r. Na własnym stadionie nie zdobył bramki dla Barcy w pięciu kolejnych spotkaniach.

Nawet gdy spojrzeć na jego formę w szerszej perspektywie, to też szału nie ma. W ostatnich 11 meczach zdobył pięć bramek, w tym dwie z trzecioligową Ceutą w Pucharze Króla. Jak na standardy Lewandowskiego z ostatnich lat, nie jest to nadzwyczajny bilans”.

Czyli nie ma wątpliwości („fakty są takie”) – piłkarz „ma doła”. Gdyby nie miał, nie poświęcano by wyliczance czego nie robi, a powinien, aż tyle miejsca. Minęły trzy dni i po meczu z Cadizem okazało się jednak, że...:

„Robert Lewandowski wreszcie strzelił gola i pokazał, że nie ma mowy o żadnym kryzysie”.

Nieustanna sinusoida nastrojów. Poprzednio broniłem go przed miesiącem wykazując nonsensowność wyrażanych opinii. I jeszcze profilaktycznie zacytuję jedno zdanie opublikowane po meczu z Cadizem:

„Podobnie, jak cała drużyna, zdał egzamin przed dużo trudniejszymi meczami, które się zbliżają”.

Jaki egzamin? Cadiz broni się przed spadkiem. Zwycięstwo Barcelony, drużyny o zupełnie innym potencjale, było więc czymś oczywistym, czym trudno się podniecać. Warto za to zwrócić uwagę, że goście stworzyli sobie na Camp Nou kilka okazji do zdobycia branki, które powinni wykorzystać. Nie wiem o jakim więc zdanym egzaminie mowa.

W czwartek będzie prawdziwy egzamin na Old Trafford w rewanżu z Manchesterem United. Czy jeśli Barcelona nie awansuje do następnej rundy znów się okaże, że Lewandowski jednak ma kryzys, a Rashford jest nowym geniuszem światowej piłki? Czy zachwyty nad Polakiem potrwają tylko do czwartku, czy jednak tym razem trochę dłużej?

▬ ▬ ● ▬