Czy wiedzą co ich czeka?

Fot. Biuro Prasowe Wisła Kraków SSA

Przyglądam się z uwagą wydarzeniom w Krakowie. Ale bardzo mylą się ci, którym się wydaje, że mam na myśli tylko jeden miejscowy klub. Drugi też.

Oba wyglądają teraz jak królewicz i żebrak. Ale nie da się wykluczyć, że mogą się zamienić miejscami. Paradoksalnie ten, który dla jednego klubu mógłby być zbawieniem, w drugim jest już niechciany.

Wisła od pewnego czasu balansuje na krawędzi bankructwa. Jeszcze przed chwilą wydawało się, że wycofa się z rozgrywek, że w najlepszym razie wyląduje w czwartej (w rzeczywistości piątej) lidze, że rozpoczyna się najsmutniejszy okres w jej dziejach.

Jednak nastąpił nagły zwrot akcji. Czy można już pisać, że Wisła została uratowana? Byłby ostrożny, choć takie informacje znajduję w mediach. Kilku biznesmenów postanowiło przejąć zadłużony po uszy klub. Pod warunkiem, że jest zadłużony (według medialnych spekulacji) tylko na… trzydzieści milionów złotych i przeprowadzany właśnie audyt nie wykaże większego debetu.

Kluczową decyzją miało być dołączenie do grupy potencjalnych inwestorów Wiesława Włodarskiego, prezesa firmy FoodCare, który oficjalnie zadeklarował (za: gazetakrakowska.pl)

„Zdecydowałem się pomóc Wiśle, jej kibicom, sprawić, by Kraków nie stracił takiej legendy, jaką jest ten klub. Myślę, że to też będzie bardzo ważne dla miasta. Dla mnie osobiście również jest to bardzo ważna sprawa”.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dla klubu mają się zacząć tłuste lata. Pierwszym tego dowodem może być powrót do Wisły Jakuba Błaszczykowskiego, który niedawno pożyczał jej pieniądze! Podejrzewam, że na Reymonta zostanie przez kibiców powitany jak król.

W tym samym czasie, gdy w Wiśle trwają rozpaczliwe próby poszukiwania inwestorów, w Cracovii nie chcą już tego, którego kiedyś równie rozpaczliwie szukali. Janusz Filipiak, prezes klubu i firmy Comarch, nie jest ulubieńcem kibiców „Pasów” od dłuższego czasu. Grono jego oponentów znacznie się ostatnio poszerzyło (za: gazetakrakowska.pl):

„Anonimowy do tej pory protest sympatyków „Pasów” zyskał w końcu twarz. I nie jest to twarz, która spodoba się właścicielowi klubu, bo nie pasuje do jego tezy o „kibolach, którzy chcą przejąć wpływy”. „List Otwarty Społeczności Kibicowskiej Klubu Sportowego Cracovia do Prezesa Zarządu MKS SSA, Pana Janusza Filipiaka” podpisało blisko 80 osób, wśród nich przedsiębiorcy, adwokaci, dziennikarze i pracownicy naukowi. Niektórzy z nich to byli – znani i uznani – działacze „Pasów”.

Uwagę przykuwa zwłaszcza jedno nazwisko: Paweł Misior.

– Ten list jest pewnym jękiem rozpaczy – mówi były prezes, człowiek, który ratował klub z zapaści, a 15 lat temu ściągnął do niego Comarch i Janusza Filipiaka. Wiele więcej mówić nie chce ("Dialog przez media to nie jest najlepsze rozwiązanie"), ale nie definiuje się jako lider protestu. – Stoję teraz z boku, sytuacją w Cracovii jestem trochę znużony, a list podpisałem, bo zgadzam się z jego treścią – zaznacza”.  

Sympatycy Cracovii mają dość finansowej stabilizacji, o której marzą w Wiśle. Chcą wyników, walki o trofea, nie zadowala ich tylko kolejny sezon występów w Ekstraklasie.  

Z kolei Filipiaka poparł w specjalnym liście Klub Krakowski tak sam siebie charakteryzujący:

„To społeczne stowarzyszenie zrzeszające osoby związane z działalnością gospodarcza, akademicką, społeczną i publiczną, działające na rzecz miasta Krakowa. Są to osoby o bardzo różnych poglądach i zainteresowaniach, wszyscy jednak uważamy, że w ocenie zdarzeń, należy zachować umiar i zdrowy rozsadek”.

Mając na uwadze ostatnie wydarzenia w Cracovii zastanawiam się, czy dżentelmeni pragnący zainwestować swoje pieniądze po drugiej stronie krakowskich Błoń, mają pojęcie o zarządzaniu klubem piłkarskim, wiedzą co ich czeka? Raczej wątpię, ale to nie mój problem.

▬ ▬ ● ▬