Czy wreszcie zmądrzeli?

Ostatnio pojawiło się kilka ciekawych informacji dotyczących transferów polskich piłkarzy. To znaczy na szczęście nie były za… ciekawe.

Tylko z pozoru dwa sprzeczne zdania. Punkt widzenia zależy bowiem od punktu siedzenia. Jeśli spojrzeć na transfery pod względem medialności, nie będzie się nawet nad czym pochylić. Może dzięki temu usłyszymy jeszcze o kilku piłkarzach?

Zacznę od tego, który za bardzo znany nie jest, ale poświęciłem mu niedawno kilka zdań. Sebastian Mrowca był kapitanem drużyny Bayernu Monachium do lat 19. Jako dziecko wyjechał z rodzicami do Niemiec i tam uczył się grać w piłkę. Wyuczył się nieźle, skoro już zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji Polski. Czyli „nasz chłopak”, choć mieszka w Niemczech.

Mrowcy marzył się awans do pierwszej drużyny seniorów Bayernu. Miałem wątpliwości czy będzie w stanie się tam przebić. I właśnie przeczytałem, że został piłkarzem drugoligowego Energie Cottbus. Podpisał z nowym klubem trzyletni kontrakt. Czyli chłopak myśli rozsądnie. Jest szansa, że coś z niego będzie. Energie to idealne miejsce, by zacząć systematycznie piąć się w górę. Najbliższy sezon, może dwa, pokażą, czy to początek prawdziwej kariery. Jeśli tak, Bayern sobie o nim przypomni na pewno.

I druga informacja – Grzegorz Krychowiak zostaje w Stade Reims. Od kilku tygodni, czy nawet miesięcy, naczytałem się ile klubów go chce. Podobno w wyścigu pozostało sześć: Olympique Lyon, Saint-Etienne, Liverpool, Fulham, VfB Stuttgart i Eintracht Frankfurt. Ale polski pomocnik ani myśli ruszać się z Reims. Chce tam jeszcze zostać przez rok. Czyli trzeba kolejnego pochwalić za rozsądek. Ostatni sezon we francuskiej ekstraklasie był dla niego udany, nawet bardzo. Ale dopiero pierwszy, w którym grał na tak wysokim poziomie. Niech go potwierdzi w kolejnym. Wtedy kolejka chętnych do zatrudnienia będzie jeszcze dłuższa, a jego ligowe doświadczenie znacznie większe.

Wreszcie Mateusz Klich został piłkarzem holenderskiego PEC Zwolle. Grał już tam przez ostatnich kilka miesięcy na wypożyczeniu. Teraz postanowił się przenieść na stałe z niemieckiego Wolfsburga. W lidze holenderskiej miał kilka świetnych występów. Szefowie klubu strasznie chcieli go zatrzymać, co im się w końcu udało. Skoro Klich potrzebował tak niewiele czasu, by pokazać co potrafi, należy zapytać - a co robił wcześniej przez półtora roku w Wolfsburgu (może raczej czego nie robił?), szczególnie za kadencji trenera Magatha, zwanego katem? To już tajemnica piłkarza i agenta, który go tam wsadził na minę. Też im poświęciłem kiedyś kilka słów. Na pewno Klich zarobił w Niemczech niezłe pieniądze. A co stracił? Teraz nazywa swój pobyt w VfL Wolfsburg epizodem…  

Warto, by wszyscy grajkowie szykujący się do odlotu mieli swój rozum. I nie słuchali bezkrytycznie różnych agentów, z których wielu myśli wyłącznie o szybkim zarobieniu dzięki nim niezłej kasy. Taki agent zawsze wmówi piłkarzowi, że to dla niego życiowa szansa.

Niech lepiej posłuchają co Zbigniew Boniek powiedział przy okazji styczniowych transferów, bo to trzeba powtarzać bez końca - piłkarz powinien iść do klubu wtedy, gdy będzie grał w podstawowym składzie. Nie ma się gdzie spieszyć. Pieniądze jeszcze zdąży zarobić.

I powodzenia przy wyborze właściwego klubu!

▬ ▬ ● ▬